czwartek, 2 stycznia 2014

"Cieszyć się, czy płakać?" II

Gabinet lekarza.

- Proszę pana czy może mi pan w końcu powiedzieć, co się do cholery stało? – Marek już nie powstrzymywał zdenerwowania, nie miał pojęcia coś się dzieje, a lekarz zwlekał z przekazaniem mu tej informacji.
- Bardzo mi przykro, ale jedna z pańskich córek nie żyje.
Marek spojrzał się z niedowierzaniem na lekarza. Jego oczy w kolorze lodowca stały się ogromne, zaczęły szklić się od łez, które po chwili spływały mu po policzku. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał, nie dopuszczał do siebie tej myśli, uważał, że to jest tylko senny koszmar, z którego zaraz się wybudzi, a w ramionach będzie trzymał Ulę, która jeszcze jest w ciąży. Nie wytrzymał i rozpłakał się jak małe dziecko, lekarz nie wiedział, co ma zrobić w tej sytuacji, podszedł do Dobrzańskiego i położył dłoń na jego barku. To chyba wszystko, co mógł teraz zrobić. Marek po chwili otarł łzy, zebrał się w sobie i drżącym głosem zapytał.
- Ale jak to się stało, dlaczego?!
- Dziecko miało pępowinę owiniętą wokół szyi, urodziło się martwe. – Wytłumaczył pośpiesznie lekarz.
- Pan, jako lekarz chyba powinien wiedzieć takie rzeczy! Matko Boska, przez pana moje dziecko umarło. Co z pana za lekarz, że nie zauważył pan, że coś się dzieje!! – Naskoczył na niego Marek
- Takie rzeczy się zdarzają. Proszę iść teraz do żony i przekazać jej tą wiadomość, ona nic nie wie.
Marek wyszedł pośpiesznie z gabinetu nie odzywając się ani słowa. Podszedł pod salę, w której leżała Ula. Upewnił się czy nie widać u niego łez i wszedł po cichu do pomieszczenia. Zobaczył tam uśmiechniętą Ulę trzymającą na rękach ich córeczkę, tylko jedną córeczkę.
- Witaj kochanie. Poznaj to nasza córeczka Natalia. Nie wiem, czemu, ale nie przywieźli mi jeszcze Sary. – Powiedziała, gdy tylko zauważyła swojego męża
- Jest śliczna. Kochanie…muszę ci coś powiedzieć…- natychmiast posmutniał.
- Marek….Marek…Co się stało? – Nie miała pojęcia, o czym chciał jej powiedzieć.
- Ula…Kochanie…Nasza druga córka, nasza Sara nie żyje. – Powiedział jednym tchem, a po jego policzkach spłynęły kolejne łzy. Czekał na reakcję Uli, która chyba jeszcze przetwarzała w głowie usłyszaną przed chwilą informację. Nie musiał już więcej czekać, Ulą wstrząsnął spazmatyczny szloch, po czym rozpłakała się na dobre. Malutka Natalia leżąca na piersi mamy nie wiedząc, co się dzieje również zaczęła płakać. Marek delikatnie wziął ją na ręce i położył w plastikowym wózeczku. Dziewczynka po chwili się uspokoiła i zasnęła. Mężczyzna usiadł na łóżku swojej ukochanej, a t
 a natychmiast wtuliła się w niego. 

- Marek…Marek…Jak to…Dlaczego…Dlaczego to musiało spotkać akurat nas…Marek… - mówiła przez płacz.
- Nie wiem…Kochanie, naprawdę nie wiem…

Wrócił do domu późno, bardzo późno. Gdy wyszedł ze szpitala od Uli (najchętniej to zostałby tam z nią, ale pielęgniarki siłą go stamtąd wyprosiły) poszedł do baru. Musiał się napić, musiał utopić smutki w alkoholu, choć na chwilę, na ten jeden wieczór. Wszedł do holu, zostawił ubranie wierzchnie i lekko się chwiejąc udał się do pokoju córek…wróć córki, tylko jednej córki, liczba pojedyncza. Gdy zobaczył dwa łóżeczka rozpłakał się. Który to już raz dzisiaj? Piąty? Ósmy? Nie pamiętał, nie liczył… Stracił panowanie nad sobą, alkohol wziął górę. Podszedł do jednego z łóżeczek i z impetem je kopnął. Kilka szczebelków wypadło, a na listwie pojawiło się lekkie pęknięcie. Osunął się na podłogę i ukrył twarz w dłoniach. Zastanawiał się, dlaczego los ich tak pokarał. Najpierw nie mogli się dogadać, prawie zniszczyli tą wspaniałą miłość, a teraz, gdy wszystko było świetnie, byli razem, darzyli się miłością, zaufaniem, mieli piękny dom, firma dobrze prosperowała, spodziewali się dzieci, los znowu z nich zakpił. Mimo, że nigdy nie widział Sary, nigdy nie widział swojej malutkiej córeczki pokochał ją całym sercem. Teraz czuł się jakby jedna połowa tego serca została mu wydarta żywcem… Z jednej strony się cieszy, że ma Natalię, ale rozpacz po śmierci Sary zakrywa całą tą radość. Już zawsze będzie pamiętał o tej małej istotce, zawsze będzie rozpamiętywał i gdybał, co by było gdyby ona żyła, jakby wyglądała, co by robiła, jaka by była.
Doskonale wiedział, że niewątpliwie gorzej zniesie to Ula. Ona jest bardzo wrażliwą osobą, na pewno bardzo, bardzo ją to dotknęło i przez długi czas nie będzie mogła wrócić do siebie. Nie miał pojęcia, co będzie dalej….
Uświadomił sobie, że nikt z rodziny ani przyjaciół nie wie, że Ula urodziła i, że wydarzyła się taka tragedia. Jednak dzisiaj miał już dosyć, nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Postanowił, że zadzwoni jutro z rana zanim uda się do szpitala. Dowlókł się do łóżka i zasnął tak jak stał, w jeansach i bluzce.

Następnego dnia obudził się wcześnie, otworzył oczy z nadzieją, że zobaczy obok siebie Ulę, a wczorajszy dzień okaże się tylko najstraszliwszym koszmarem. Jednak rozczarował się, ale nie tracił wiary, poszedł do salonu z tą samą nadzieją. Nie było jej tu, nie stała też przy kuchennym stole robiąc tostów. Opamiętał się, zdał sobie sprawę, jaka jest rzeczywistość. Ula leży w szpitalu z ich jedną córeczką, druga nie żyje. Do jego oczu napłynęły łzy, jednak nie płakał. Obiecał sobie, że już nie będzie, musiał być silny dla Uli i dla Natalki. Miał teraz kupę spraw, musi przygotować pokój dla małej, postanowił wynieść jedno łóżeczko, sami cały czas będą pamiętać o Sarze, nie potrzebne są jeszcze przedmioty, które będą ją przypominały. W jego miejsce kupi małą kanapę, na której w razie potrzeby będą mogli czuwać przy córeczce. Musi też załatwić pogrzeb, nie darowałby sobie gdyby nie pożegnał malutkiej w należyty sposób. Po raz kolejny przypomniał sobie o rodzinie, sięgnął po telefon, wziął głęboki oddech i wybrał numer, najpierw do swojego teścia, Józefa. Marek drżącym głosem, ostrożnie opowiedział mu o tym, co się wczoraj stało. Cieplak nie mógł w to uwierzyć, zaczął płakać. Po rozmowie z tatą Uli, zadzwonił do swoich rodziców i Sebastiana. Wszędzie reakcje były podobne, żal, płacz, smutek, rozpacz i współczucie.
Spojrzał na zegarek, już po dziesiąte. Postanowił pojechać do Uli, po drodze kupił jej kilka soków i bukiet róż. Zadzwonił też do Ani, że nie będzie go w pracy, nie miał pojęcia jak długo.

Wszedł do sali numer siedem, Ula leżała na łóżku i tępo wpatrywała się w sufit, obok w swoim wózku leżała Natalia cichutko sapiąc. Marek podszedł do córeczki i pogłaskał po główce, potem podszedł do Uli. Dopiero teraz go zauważyła, odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na niego wielkimi chabrowymi oczami pełnymi od łez. Próbowała się uśmiechnąć, ale nie potrafiła.
- Witaj kochanie. To dla ciebie. – Położył bukiet na stoliku i pocałował ją w czoło. – Jak się czujesz?
- A jak się mam czuć? Marek… - rozpłakała się i wtuliła się ukochanego.

3 komentarze:

  1. Wstrząsający rozdział. Ty to wiesz jak zagrać na emocjach czytelników. Ja nadal ocieram łzy. Nie ma nic gorszego niż strata dziecka szczególnie, że wcześniej nic nie zapowiadało tragedii a dziewczynki rozwijały się prawidłowo. Marek nie może się z tym pogodzić. Myślę, że z Ulą będzie znacznie gorzej, bo jest wrażliwsza od niego,. To na niego spadnie obowiązek pocieszania jej i zadbania, żeby płakała jak najmniej i całą uwagę poświęciła Natalce.
    Strasznie ciężko czyta mi się takie opowiadania, w których umierają dzieci, ale taka już moja natura. Zawsze mogło być gorzej, a oni powinni się mimo wszystko cieszyć, że druga córka urodziła się zdrowa i bez komplikacji.
    Część bardzo smutna, ale też i piękna. Znakomicie oddałaś ich rozpacz po tej bolesnej stracie.
    Ja czekam już na następny rozdział i najcieplej Cię pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!
    Jestem u Ciebie pierwszy raz, nie mam pojęcia dlaczego tak późno trafiłam na ten blog, ale lepiej późno niż później. Nadal nie mogę wyjść z szoku. Rozdział równie piękny jak poprzedni. Nie mam wystarczająco czasu by czytać pozostałe, ale zbliżają się ferie, więc w wolnej chwili nadrobię zaległości. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam Ciebie w wolnej chwilce do siebie http://imponssible.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten blog dopiero wczoraj powstał :)
      Dziękuję za miłe słowa. Jak będę miała chwilę to zajrzę :)

      Usuń