czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek - inna historia I

W małym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie siedziała młoda, około dwudziestosześcioletnia kobieta. Była śliczna, miała przepiękne niebieskie oczy niczym ocean i krótkie kasztanowe włosy. Miała nienaganną figurę, wiele mężczyzn oglądało się za nią na ulicy. Ona zdawała nie zwracać na to uwagi. Już nie raz przejechała się na facetach. Obiecywali jej miłość, a potem wykorzystywali. Największą krzywdę wyrządził jej Bartłomiej Dąbrowski, syn ogromnej plotkary z jej rodzinnego Rysiowa. Była z Bartkiem dobre kilka lat. Na początku wszystko było w porządku, kochali się, dobrze się razem czuli. Jednak po kilku miesiącach mężczyzna zaczął ją wykorzystywać. Wyłudzał od niej pieniądze na spłatę wierzycieli. Ona była wtedy głupia i naiwna, dopiero po długim czasie zorientowała się, że musi odejść od Bartka, aby uwolnić się od jego brudnych spraw. Od tego czasu skończyła celująco liceum i zdała znakomicie studia. Miała dobre wykształcenie, studia na SGH i kilka języków na najwyższym poziomie miały zapewnić jej wspaniałą karierę. Właśnie miały, przez te kilka lat pracę zmieniała, co chwilę. Pracowała w wielu bankach i firmach w Warszawie, jednak tam jej nie doceniano. Ale ona się nie poddawała, musiała pracować, aby pomóc finansowo swojej rodzinie. Jej ojciec był chory na serce, przez co nie mógł pracować. Jej brat był jeszcze w liceum, więc musiał skupić się na nauce, nie mówiąc o Beatce, która była dopiero w drugiej klasie podstawówki. Urszula Cieplak, bo tak właśnie nazywała się owa młoda kobieta nie miała wielu przyjaciół. Maciek, z którym znała się od pieluchy od razu po studiach wyjechał do Anglii, aby zarobić parę złoty na życie. Jedyną osobą, która została jej w Warszawie był Marek Dobrzański, trzydziestoletni mężczyzna, prezes domu mody Febo&Dobrzański. To właśnie w nim miała największe oparcie, zawsze jej pomagał w trudnych chwilach, był przy niej, gdy była smutna. Jednak wiedziała, że nie może go tak wykorzystywać. Tym bardziej, że miał on żonę i trzyletnią córeczkę. Co prawda mówił, że nie układa mu się z Pauliną i dla niego to żaden kłopot to wiedziała, że rodzina ma swoje prawa. Marysia jego córka potrzebowała ojca, był on tak naprawdę jedyną bliską jej osobą. Jej matka prawie w ogóle się nią nie interesowała, gdy miała dwa miesiące wróciła do pracy i zostawiła ją pod opieką niani. Paulina nie potrafiła się nią zajmować, to Marek wstawał do niej w nocy, gdy płakała, karmił ją i opiekował się, gdy zachorowała. Lubiła chodzić ze swoim tatą do cioci Uli, którą traktowała jak matkę. Ona zawsze ją nosiła i opowiadała różne historie.
Ula właśnie pakowała swoje dokumenty do teczki, jutro zaczynała pracę w firmie Marka, była bardzo zdenerwowana, nie wiedziała jak sobie poradzi w tym wielkim świecie mody. Zapięła teczkę, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się dzisiaj nikogo. Otworzyła drzwi, w progu ujrzała swojego najlepszego przyjaciela z winem w ręku, za jego nogami schowała się dziewczynka, zawsze tak robiła jak szli do Uli.
M: Pewnie się denerwujesz, pomyślałem, że może pomogę ci się od stresować?- Zapytał z uroczym uśmiechem. Możemy wejść?
U: Pewnie wchodźcie.
Mar: Ciocia Ula! – Wybiegła zza Marka i wskoczyła Uli na ręce. Ta obdarowała ją buziakiem w policzek.
U: Witaj kochanie. Chodźcie do salonu. – Usiedli w salonie. Ula przygotowała małe kanapeczki i podała Marysi sok. Postawiła dwa kieliszki na wino.
M: Jak tam denerwujesz się?
U: Nawet nie wiesz jak bardzo, nigdy nie miałam do czynienia z modą nie wiem czy sobie poradzę.
M: Ula, po pierwsze ty będziesz moją asystentką, a nie projektantką. A po drugie zaraz wszystkiego się dowiesz. Jutro poznasz ludzi, z którymi będziesz pracować. Sebastiana i Violettę już znasz. Zobaczysz będzie dobrze, wierzę w ciebie.
U: Dziękuję.
M: No to napijmy się za twoją nową pracę.
U: Za pracę. – Napili się trochę wina.
Nagle Marek poczuł lekkie szarpnięcie za rękę, to była Marysia.
Mar: Tato, tato. Pamiętasz?
M: O czym? – Zapytał zdziwiony jednak po chwili przypomniał sobie, o co chodzi. – Ula mamy dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Jedziemy z Marysią na weekend do Zalesia Górnego za Piasecznem. Mała uparła się żebyś jechała z nami. Ja jestem za.
U: To wspaniale, ale co na to Paulina?
M: Paulina jedzie w czwartek z Aleksem na targi do Paryża wracają dopiero we wtorek. Proszę zgódź się, wyjedziemy w piątek po południu, a wrócimy w niedzielę wieczorem.
U: No dobrze, niech wam będzie.
Mar: Jest! – Krzyknęła uradowana i rzuciła się Uli w ramiona.
Ula przytuliła ją mocniej do siebie, w takich momentach żałowała, że nie jest matką Marysi. Ta mała była urocza, odziedziczyła po Marku wszystkie najlepsze cechy w tym te cudowne dołeczki w policzkach.
Marek i Marysia posiedzieli u Uli jeszcze godzinkę, po czym musieli się zbierać, ponieważ dziewczynka była śpiąca.
Gdy zajechali do domu, była godzina dwudziesta pierwsza, Marysia usnęła w samochodzie. Marek wziął ją na ręce i wszedł do domu. Na parterze nikogo nie było, pomyślał, że Paulina jest w sypialni. Poszedł do pokoju dziewczynki, powoli, tak, by jej nie obudzić przebrał ją w pidżamę i położył do łóżka. Zmęczony ruszył w stronę sypialni. Rzeczywiście, Paulina leżała na łóżku czytając książkę. Gdy tylko zobaczyła swojego męża wstała i zaczęła krzyczeć.
P: Gdzie byliście? Czekałam z kolacją!
M: Po pierwsze nie krzycz Mańka śpi. Byliśmy u Uli, jutro zaczyna pracę w FD, chciałem ją wesprzeć.
P: No oczywiście! Przecież mogłam się domyślić, że byłeś u niej! Dobrze jeździj sobie do niej tylko nie bierz tam dziecka. Nie chcę żeby widziała jak się z nią pieprzysz! – Na te słowa w Marku wszystko się zagotowało.
M: Uspokój się! Ula jest moją przyjaciółką, nic więcej. Nigdy bym jej nie skrzywdził, nie jej!
P: Aha, rozumiem to ta wieśniaczka jest ważniejsza ode mnie?
M: Przestań. Z nią przynajmniej mogę porozmawiać, a z tobą, co? Ciągle się na mnie drzesz. Nawet nie wiem, o co. A Marysia? Kiedy ostatnio się nią zainteresowałaś?
P: Skoro tak dobrze ci się z nią rozmawia. To może weź ją ze sobą na weekend? – Powiedziała z ironią
M: Właśnie jej to zaproponowałem. Marysia mnie o to poprosiła. Zgodziła się, więc życz nam miłego weekendu– wziął poduszkę – śpię w salonie. Dobranoc. – Wyszedł z sypialni.
Nazajutrz Ula kierowała się w stronę budynku Febo&Dobrzański. Była podekscytowana nową pracą. Czuła, że dzięki niej wreszcie stanie na nogi. Przed drzwiami spotkała Marka.
U: Cześć Marek.
M: Hej Ula. Idziemy?
U: Tak. – Weszli do holu, tam przywitał ją miły ochroniarz – Władek.
W: Dzdzień ddobry. – Powiedział jak zwykle się jąkając.
U: Dzień dobry.  – Weszli do winy, po chwili znaleźli się na piątym piętrze.
M: Tutaj pracujemy, chodź przedstawię cię kilku osobom. – Podeszli do recepcji. – Ula to jest Ania nasza recepcjonistka. Aniu to jest Ula moja sekretarka. – Ania ogarnęła Ulę wzrokiem i posłała jej ciepły uśmiech.
A: Ania, miło mi.
U: Ula, mi również.
M: Chodźmy, pokażę ci twoje miejsce pracy. – Weszli do sekretariatu tam była Viola, która męczyła się z jakimiś umowami.
M: Viola, patrz, kogo ci przyprowadziłem. – Kobieta przeniosła wzrok na Ulę i aż wrzasnęła z radości.
V: Ula, Uleczka! Jak się cieszę, że będziemy razem pracowały. – Viola szukała nowej przyjaciółki, bo Paulina działała jej na nerwy. Ciągle kazała jej śledzić Marka. A w Uli widziała dobrą kandydatkę na przyjaciółkę, mogła się przy niej wiele nauczyć.
U: Hej. – Powiedziała lekko zaskoczona reakcją Violi.
M: Dziewczyny od dzisiaj będziecie razem pracować. Podzielicie się pracą. Ula będziesz prowadziła negocjacje z kontrahentami, pod twoją opiekę zostawiam mój harmonogram, oprócz tego będziesz się zajmowała sprawami kolekcji, wiesz materiały, szwalnie itp.. Viola rozliczenia i umowy, w razie potrzeby pomożesz Uli, ponieważ ona jako moja asystentka często będzie chodzić ze mną na spotkania. Wszystko jasne?
V: Tak.
M: Ula poradzisz sobie?
U: Pewnie.
M: Dobrze, chodź do mojego gabinetu, wdrożę cię w bieżące sprawy firmy.
U: Okey.

Weszli do gabinetu Marka i usiedli razem na kanapie. Mężczyzna wziął do ręki plik dokumentów i zaczął mówić.
M: Ula, najważniejszą rzeczą teraz jest nowa kolekcja. Co prawda Pshemko dopiero zaczyna projektować, ale już teraz musimy wiedzieć jakich materiałów potrzebuje, trzeba ustalić budżet, zamówić fotografa modeliki i inne tego typu rzeczy. Nie bój się nie zostawię cię z tym. Pomogę ci, doskonale wiesz z moich opowiadań jaki jest mistrz.
U: Tak i właśnie tego się obawiam. – Marek nie zdążył odpowiedzieć, bo do gabinetu weszła Paulina z udawanym promiennym uśmiechem.
P: Przeszkadzam?
U: Nie ja już wychodzę. – wstała.
M: Ula zostań, jeszcze musimy omówić kilka rzeczy. Paulina nie widzisz, że mam spotkanie?
P: Wiem, ale chciałam się zapytać czy pójdziemy razem na lunch.
M: Nie dzisiaj Paula. To jest pierwszy dzień Uli, zaraz idziemy do Pshemko, muszę ją wdrożyć we wszystko.
P: No dobrze Marco, przyjdę później. – podeszła do niego i go pocałowała. Marek niechętnie oddał pocałunek. Febo wyszła.
Ula zauważyła, że Marka coś trapi, postanowiła go zapytać.
U: Marek coś się stało?
M: Właściwie to tak. Paulina ciągle czepia się mnie, że się z tobą spotykam, podejrzewa, że mamy romans. Nie rozumiem tego, nie ma podstaw, aby tak sądzić.
U: Marek może faktycznie powinniśmy się przestać spotykać. Nie chcę, abyście się przeze mnie kłócili.
M: Ula, nie ma mowy. Nie zrezygnuje z twojej przyjaźni tylko dlatego, że Paulina sobie coś ubzdurała. Ty jako jedyna mnie rozumiesz.
U: Ale, przecież macie dziecko.
M: Wiesz Ula mam wrażenie, że Mańka to jest tylko moja córka. Paulina się nią kompletnie nie interesuje. Mania ciebie bardziej traktuje jak mamę niż Paulinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz