czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek po pokazie FD Gusto XXII

Było zimne środowe popołudnie, a mimo tego na ulicach było pełno osób. 
Niektórzy z nich wracali do ciepłego domu po ciężkim dniu pracy, a inni po prostu wyszli na zimowy spacer. Nie przeszkadzał im uporczywy mroźny wiatr szalejący między drzewami. 
Jednymi z osób spacerujących po dworze byli Marek i Julia, którzy wybrali się na sanki. 
Co prawda mężczyzna trochę się opierał przed pomysłem swojej dwuletniej córki, ale po kilku próbach przekonania ojca, że to jest bardzo dobry plan na spędzenie popołudnia Julka zdołała dopiąć swego. Teraz właśnie szli w stronę górki, która jak najbardziej nadawała się do jeżdżenia na sankach. Po chwili znaleźli się na placu przy przedszkolu, na którym znajdowała się pożądana przez Marka i Julkę rzecz. Było tam bardzo dużo dzieci oraz młodzieży, jedni zjeżdżali na sankach lub na „jabłuszku”, a niektórzy na oponie lub po prostu na spodniach. 
Obydwoje wdrapali się na szczyt górki, Dobrzański usadowił na sankach Julkę. 
M: Kochanie trzymaj sznurek i uważaj żebyś nie wjechała na kogoś. 
J: Dobrze tatusiu. – Marek lekko popchnął sanki, które zaraz zjeżdżały z górki z coraz większą prędkością. 
Julia trzymała się zaleceń ojca wesoło. Śmiejąc się ze świetnej zabawy, którą niewątpliwie była jazda z górki. 
Gdy dziewczynka powoli wciągała sanki z powrotem Marek usłyszał dzwonek swojej komórki. 
M: Cześć kochanie. 
U: Marek bądźcie na siedemnastą w domu. Twoi rodzice przyjadą. 
M: Dobrze. Pa. 
U: Cześć – rozłączyła się. 
Mężczyzna spojrzał na zegarek była 16. 
M: Czyli mamy jakieś czterdzieści pięć minut – powiedział sam do siebie. 
W tym samym czasie Julka wróciła z sankami. 
J: Tato zjedziesz ze mną? 
M: Kotku, ale ja jestem za duży na sanki. 
J: Ale popatrz – wskazała ręką na chłopczyka, który zjeżdżał z tatą. 
M: No dobrze – zgodził się nie chcąc zrobić przykrości dziewczynce. 
Po kilkudziesięciu minutach wrócili do domu, byli cali w śniegu, gdyż w drodze powrotnej urządzili sobie bitwę na śnieżki. Gdy Ula zobaczyła ich powiedziała. 
U: Moje dzieci. – Całując Marka w usta. – Oczepcie się i jazda na górę zmieniać ubrania. 
M, U: Dobrze mamusiu. – Marek zaczął się śmiać z zaistniałej sytuacji i razem z córką poszli na górę się przebrać. 
Po kilkunastu minutach wrócili, Julka miała na sobie fioletową sukieneczkę z krótkim rękawem, a Marek jeansy i białą koszulę. 
Była godzina 16,45 za chwilę mieli przyjechać Dobrzańscy seniorowie. Cała rodzina czekała na nich z niecierpliwością. Na stole leżały różne potrawy na sałatkach zaczynając po zapiekankę. Wybiła siedemnasta, młodzi państwo Dobrzańscy usłyszeli dzwonek do drzwi. Marek poszedł otworzyć, w drzwiach ujrzał swoich rodziców. 
M: Cześć mamo, cześć tato. Wejdźcie. 
H, K: Witaj synu. – Wszyscy przeszli do salonu, gdzie były Ula z Julką. 
U: Witajcie. 
H, K: Cześć Uleńko. 
J: Babcia! Dziadek! – Krzyknęła radośnie dziewczynka. 
H: Kochanie! – Wyściskała wnuczkę. 
K: A gdzie nasz wnuk? 
M: W swoim pokoju chodźcie. – Wszyscy poszli do pokoju Łukaszka. 
Chłopiec smacznie spał w łóżeczku lekko posapując, Helena i Krzysztof zachwycali się noworodkiem. Julka podeszła do niego i pocałowała go w czółko. 
Dla rodziców ten gest był zaskoczeniem, ale dla Uli i Marka nie. Dziewczynka kilka razy dnia podchodzi do Łukaszka i całuje go, widać, że bardzo się cieszy z braciszka. 
H: Sama urządzałaś pokój? 
U: Meble wybieraliśmy wspólnie, a jak byłam w szpitalu to Marek z Julką je złożyli i porozstawiali tak jak są. 
H: Aha. 
M: Zapraszam na kolację. – Wrócili do jadalni. Usiedli do stołu i zaczęli jeść, w trakcie kolacji panowała miła atmosfera. 
Około godziny dziewiętnastej Dobrzańscy seniorowie wrócili do swojego domu. Marek pomógł Uli pozmywać, a Julka bawiła się w swoim pokoju. Potem usiedli w salonie. 
U: Jak było na górce? 
M: Świetnie. Musiałem zjeżdżać z Julką na sankach. 
Ula nic nie odpowiedziała tylko zaśmiała się. 
U: Widać, że twoi rodzice cieszą się z wnuka. 
M: Tak. Ale nie tylko oni ja też się cieszę, że mam syna. 
U: Marek. 
M: Tak kochanie? 
U: Dziękuję ci za wczoraj było cudownie. Byłeś taki delikatny, czuły. 
M: Nie to ja ci dziękuję, że mi pozwoliłaś. – Pocałowała ją namiętnie. 
KILKA DNI PÓŹNIEJ 
Był 17 grudnia - niedziela, na dworze było mroźno wszędzie były ogromne zaspy śniegu, który leżał już na ziemi od ponad dwóch tygodni. Warszawa budziła się do życia, na ulicach było sporo osób, które śpieszyły się do pracy. Jednak w powietrzu było już czuć świąteczną atmosferę. 
Domy i centra handlowe były przyozdobione kolorowymi światełkami. Na ulicach pojawiły się mikołaje, które obdarzały przechodniów drobnymi prezentami w postaci słodyczy. 
Również dom państwa Dobrzańskich był w pełni przygotowany do świąt. 
Nad drzwiami wejściowymi wisiały światełka świecące na wszystkie możliwe kolory. Na zewnętrznej stronie okna, które znajdowało się w salonie znajdowała się postać mikołaja wspinającego się po drabinie z wypełnionym po brzegi workiem prezentów. Drzwi wejściowe były przyozdobione stroikiem z napisem „Wesołych Świąt”. W ogrodzie od strony ulicy stały trzy bałwany ulepione przez Ulę, Julkę i Marka. 
Ten dzień dla niektórych osób był specjalny ze względu na to, że właśnie dzisiaj Marek Dobrzański, prezes ogromnej firmy Dobrzański Fashion obchodził swoje trzydzieste urodziny. 
Z tej okazji Urszula Dobrzańska postanowiła obudzić się wcześniej i chodziarz raz w roku przynieś swojemu mężowi śniadanie do łóżka. Tak też zrobiła. 
Wstała o godzinie szóstej i po porannej toalecie udała się do kuchni w celu zrobienia posiłku. 
Przygotowała tosty z dżemem oraz kawę, to wszystko położyła na tacy. Do ręki wzięła dwa pudełka jedno małe drugie większe, w których znajdowały się prezenty dla Marka i udała się z powrotem do sypialni. Gdy weszła mężczyzna akurat się przebudzał. 
U: Dzień dobry kochanie. 
M: Hej Ula. – Powiedział zdziwiony widokiem żony z tacą w ręku. 
U: To dla ciebie. – Powiedziała i podała Markowi tacę. – Wszystkiego najlepszego skarbie – podała mu dwa prezenty. 
M: Pamiętałaś, dziękuję – pocałował ją. 
U: Otwórz. 
Dobrzański wykonał polecenie Uli, najpierw rozpakował mniejsze pudełko. Zobaczył w nim zegarek. 
M: Ula nie musiałaś. 
U: Nie musiałam, ale chciałam. Zobacz drugie – Marek rozpakował drugie. 
Ujrzał dużą ramkę ze zdjęciem, na którym znajdowali się on, Ula, Łukaszek i Julka. 
M: Dziękuję. Powieszę sobie w gabinecie – kobieta nic nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła. 
Nagle oboje usłyszeli płacz chłopca. 
U: Jedź, a ja do niego pójdę. – Gdy już miała wychodzić do pokoju rodziców niczym strzała wbiegła Julia z kartką w ręku. 
Ula poszła do pokoju dziecka, a dziewczynka wskoczyła na łóżku i przysunęła się do ojca. 
J: Wszystkiego najlepszego tato! – Podała mu kartkę. 
M: Dziękuję kochanie – wziął kartkę od dwulatki i przyjrzał się jej. Na obrazku istniało kilka ludzi jak na wiek Julki ładnie narysowanych. Rozszyfrował, że to on, Ula i dziewczynka. 
Przytulił córkę do siebie, ta wtuliła się w niego ufnie. Bardzo ją kochał i nie wyobrażał sobie życia gdyby nagle jej zabrakło. W ogóle nie wyobrażał sobie życia bez swoich trzech skarbów: żony, córki i synka. 
J: Kocham cię tato. 
M: Ja ciebie też kocham córeczko. – W tym momencie do sypialni weszła Ula trzymająca na rękach najmłodszego członka rodziny Dobrzańskich. Usiadła na łóżku, Julka od razu znalazła się przy noworodku i pocałowała go w rączkę. W tej chwili chłopiec otworzył jedno oko i „uważnie przyjrzał” się siostrze. 
M: Daj mi go – poprosił Marek siadając przy Uli, ta podała mu chłopca. 
Dobrzański głaskał Łukaszka po główce, mały chyba wyczuł, że tata go dotyka, bo uśmiechnął się przez sen. 


Było około godziny czternastej, gdy Ula i Marek szykowali się na przyjęcie urodzinowe Marka, które zorganizowali wszyscy pracownicy Dobrzański Fashion. Dobrzańska miała, co prawda inne plany na popołudnie i wieczór, ale postanowiła, że część z nich przełoży na później. Dzieci były już w domu rodziców Marka, którzy obiecali zaopiekować się nimi do jutra. Ula założyła zwiewną grafitową sukienkę, szpilki w podobnym kolorze jak sukienka i czarne bolerko, Marek postanowił zrezygnować z garnituru i ubrał jeansy oraz białą koszulę. 
M: Wyglądasz cudownie – powiedział, gdy kobieta wyszła z łazienki 
U: Dziękuję. 
M: Jedziemy? 
U: Tak – małżeństwo wyszło z domu i wsiadło do samochodu 
Ruszyli w stronę klubu, 69 w którym miała się odbyć impreza urodzinowa dla Marka. 
Po kilkunastu minutach jazdy dotarli na miejsce, gdy weszli do budynku zobaczyli pustkę. Tylko na stolikach były przekąski, napoje oraz trunki. Nagle zza baru wyskoczyli pracownicy, DF z okrzykiem: „WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO PANIE PREZESIE”. Szczerze mówiąc Marka troszkę przymurowało. Po chwili zaczęły ustawiać się kolejki z życzeniami. 
S: No stary trzydziestka wybiła. Wszystkiego najlepszego. 
M: Dzięki. 
S: No i jak? Żonka dała prezent? 
M: Dała, ale największy prezent dała mi dwa tygodnie temu. 
S:, Jaki? Samochód, plazmę, striptizerkę? 
M: Seba nie rozumiesz nie? 
S: Nie – (jego ton był taki, jakiego użył w 120 odcinku BrzydUli w rozmowie z Markiem jak Ula wychodziła z firmy z Maćkiem) 
M: Dziecko mówi ci to coś? 
S: A no stary trzeba było tak od razu. 
V: Panie prezesie! Czas na tort! – Violetta krzycząc na całą salę przerwała rozmowę przyjaciół. 
Marek podszedł do stolika, na którym był tort. Składał się on z dwóch „pięter”, na ostatnim z nich widniał napis „WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MARKU”. Po środku stały świeczki „3” i „0”, które składały się w liczbę „30” 
Mężczyzna pomyślał życzenie i zdmuchnął świeczki, w tym momencie na Sali rozległy się gromkie brawa. Następnie kelnerzy pokroili tort i rozdali go pośród zgromadzonych gości. 
Gdy zjedli z głośników zaczęła sączyć się muzyka, która aż zapraszała na parkiet. 
Marek podszedł do Uli, która siedziała przy stoliku i zapytał podając rękę: 
M: Mogę prosić. 
U: Pewnie – podała mu dłoń i po chwili znaleźli się na środku Sali. 
Akurat była powolna piosenka, więc Dobrzańska wtuliła się w męża całym ciałem i przytuleni tańczyli w rytm muzyki lekko się kołysząc. 
U: Kocham cię Marek – szepnęła cicho. 
M: Ja ciebie też bardzo, bardzo kocham – powiedział jej wprost do ucha, nie mógł się powstrzymać i zaczął namiętnie całować Ulę. 
U: Marek nie tutaj, w domu czeka na ciebie niespodzianka – powiedziała zmysłowym głosem. 
Zabawa trwała do godziny dziesiątej, gdy już wszyscy powoli zbierali się do domów Marek wyszedł na scenę i zaczął mówić: 
M: Moi drodzy proszę o chwilę uwagi. Dziękuję wam wszystkim za zorganizowanie wspaniałego przyjęcia. Sebastian wiem, że to twój pomysł – widząc Violettę machającą ręką poprawił się – twój i Violi pomysł. Dziękuję wam jesteście prawdziwymi przyjaciółmi. Bardzo, bardzo dziękuję mojej żonie – Uli, która przez te dwa lata ciągle obdarowuje mnie prezentami. Najpierw mi wybaczyła, urodziła mi wspaniałą córkę, wyszła za mnie za mąż i dwa tygodnie temu obdarowała mnie synem. Kochanie dziękuję ci, że mimo krzyw, które ci wyrządziłem ty ciągle we mnie wierzysz, ufasz mi i mnie kochasz. Ja ciebie również bardzo kocham. – Na Sali było słychać brawa, chwilę potem goście wyszli z klubu. 
On i Ula również wyszli i wrócili do domu. Tym razem kobieta prowadziła, gdyż Marek trochę wypił. 
Gdy weszli do domu Marek od razu chciał przystąpić do „akcji”, lecz Ula wyrwała mu się i pobiegła do łazienki. W drodze powiedziała tylko: 
U: Zaraz wrócę, czekaj na mnie w sypialni – zniknęła za drzwiami łazienki. 
Dobrzański poszedł do sypialni i usiadł na łóżku. Kilka minut później do pomieszczenia weszła jego żona w bieliźnie. Była to różowa haleczka z czarną koronką do tego były takie same majteczki. Gdy Marek ją zobaczył jęknął z zachwytu, wstał chcąc zaczęć grę, ale Ula go popchnęła tak, że położył się z powrotem na łóżku. 
Pogrodziła mu palcem i powiedziała: 
U: Bądź grzeczny teraz moja kolej. – Mężczyzna postanowił poddać się żonie. 
Ula usiadła obok niego zawiązała mu chustką oczy i po upewnienie się, że on nic nie widzi zaczęła rozpinać mu koszulę. Gdy ją ściągnęła przeszła do spodni, których również dość szybko się pozbyła. Zostawiła go w samych bokserkach. Marek usłyszał szczęk zamykanych kajdanek, trochę się przestraszył, że jego ukochana zrobi to samo, co niegdyś Paulina. Teraz zaczęła ściągać swój strój. Gdy się rozebrała usiadła naprzeciw męża i odpięła mu kajdanki, potem zdjęła chustkę z oczu. Marek napawał się widokiem Uli, siedziała przed nim jego ukochana zupełnie naga. Patrzyła na niego wzrokiem pełnym pożądania, czekała na jego ruch. Lecz Dobrzański leżał jak zahipnotyzowany wpatrując się w oblicze Uli. Jednak po chwili ocknął się i zaczął gwałtownie całować kobietę, że niewiadomo, jakim sposobem znalazła się pod Markiem. Mężczyzna całował każdy skrawek jej ciała. Zaczął od ust, zszedł z pocałunkami na brzuch. Swoimi ustami rysował najrozmaitsze kształty na coraz bardziej rozpalonym ciele Uli. Nie mógł już wytrzymać, zdjął bokserki, z powrotem przeszedł do jej ust i jednocześnie wszedł w nią. Wykonywał szybkie, ale równocześnie delikatne ruchy chcąc doprowadzić oboje do spełnienia. Co chwilę ciszę panującą w pokoju przerywały ich głośnie jęki zachwytu. Tym razem nie musieli uważać, aby nie obudzić Julki, po prostu zachowywali się tak jak ponad dwa lata temu, gdy tylko zaczęli być razem. Mimo upływu tych kilku lat oni nie mieli siebie dosyć każdy dzień był zagadką, przez którą przechodzili razem. 
Po osiągnięciu spełnienia leżeli wtuleni w siebie uspokajając oddechy. Gdy zmęczenie wzięło górę nad emocjami usnęli około drugiej w nocy. 
NAZAJUTRZ 

Ula obudziła się około dziewiątej, spojrzała w stronę Marka ten spał wtulony w nią. Delikatnie, aby go nie obudzić wyswobodziła się z jego objęć i wstała. Założyła na siebie koszulę Dobrzańskiego i zaczęła sprzątać pobojowisko, które zostawili po sobie wczoraj. 
Kobieta bardzo lubiła nosić koszule swojego ukochanego, czuła jego intensywny zapach perfum. Gdy skończyła sprzątać zeszła na dół i wzięła się za robienie śniadanie. 
Kiedy zaczęła kroić pomidora ktoś od tyłu objął ją w pasie, po delikatnym dotyku poznała, że to nie kto inny jak Marek. 
M: Cześć kochanie – pocałował ją we włosy. 
U: Cześć Marek. 
M: Jak się spało? 
U: Cudownie – powiedziała z uśmiechem na ustach. 
M: To dobrze. 
U: Siadaj do stołu zjemy śniadanie i musimy jechać po dzieci do twoich rodziców. 
M: Okey. 
Po zjedzonym śniadaniu ubrali się i ruszyli w drogę do Dobrzańskich seniorów. 
Znajdowali się pod drzwiami, Marek zadzwonił dzwonkiem. 
Otworzyła Helena. 
U, M: Cześć mamo. 
H: Witajcie dzieci. Wejdźcie – razem przeszli do salonu gdzie Krzysztof był męczony przez Julkę. 
U, M: Cześć tato. 
K: Ula, Marek witajcie. 
J: Mama! Tata! – Julka, gdy tylko zobaczyła swoich rodziców oderwała się od dziadka i pobiegła ich stronę. 
H: Napijecie się herbaty? 
U: Chętnie. – Po chwili całą rodziną siedzieli popijając brązowy napój. 
H: Jak się udało przyjęcie? 
M: Znakomicie, Seba jak zawsze się spisał. 
H: Kto był na tym przyjęciu? 
U: My, Seba, Viola, Ania, Maciek, Pshemko, Wojtek, Jasiek, Kinga, Julia, Sławek, Daniel, Adam, Aleks, Dorota, Władek, Ela, Iza z mężem, Iza i kilka innych pracowników.
H: Pshemko? Nie wierzę! 
U: Mamo on trzy lata temu jak Wojtek się pojawił to wypił nawet piwo, 
Teraz mówi, że to normalne, że też pije, a wtedy to mówił, że to dla plebsu i tak dalej. 
M: Po prostu się zmienił. 
U: Dla Wojtka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz