czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek - inna historia IX

Przez chwilę siedzieli w ciszy, oboje musieli sobie przemyśleć tą całą sytuację. Ula bardzo się przejęła słowami Marka, ona nie lubi jak ktoś jej nie akceptuje. A tym bardziej jak jest to ktoś z jej otoczenia, a Helena na pewno była taką osobą. Co prawda nie bardzo się znały, ostatnio rozmawiała z nią kilka lat temu, ale teraz gdy jest dziewczyną Marka i planują wspólną przyszłość to chce być akceptowana. Zastanawiała się o co chodzi Helenie, przecież nie zrobiła nic przeciwko niej. 
U: Marek, co twoja mama o mnie mówiła? – zapytała przerywając ciszę. 
Marek nie wiedział co ma odpowiedzieć, zdawał sobie sprawę z tego, że gdy powie Uli te wszystkie epitety ta załamie się. Doskonale ją znał i wiedział, że jest bardzo wrażliwa.
M: Ula to jest nie ważne. – odparł wymijająco.
U: Marek to jest ważne, chce wiedzieć co sądzi o mnie twoja rodzina. – powiedziała płaczliwie. 
M: No dobrze. Moja mama nazwała cię wieśniaczką, powiedziała, że nie chce, abyś wychowywała jej wnuczkę. I rzuciła jeszcze kilka ostrych epitetów. – powiedział niepewnie, nie wiedział czego ma się spodziewać po jej zachowaniu. Spojrzał w jej oczy, ujrzał w nich łzy, które wielkości grochu spływały po jej twarzy. Marek kciukiem delikatnie otarł jej łzy i cicho powiedział.
M: Kochanie, nie przejmuj się tym. Moja mama jest jaka jest, dla niej najlepszą synową jest Paulina. Według niej byliśmy udanym małżeństwem, a doskonale wiesz, że to jest nie prawda. Nie kocham Pauliny, nikogo tak bardzo nie kochałem jak ciebie Ula. I moja mama tego nie zmieni, będę z tobą już zawsze. Chodź tu do mnie. – posadził ją sobie na kolanach i przytulił do siebie – Jesteś najcudowniejszą osobą na świecie. Bardzo cię kocham. Uśmiechnij się do mnie skarbie. – uśmiechnęła się do niego przez łzy, na jej policzki wypłynął rumieniec. Była zawstydzona tymi wszystkimi komplementami pod jej adresem. Nie była do tego przyzwyczajona. 
U: Dziękuję Marek, że jesteś ze mną. Ja też kocham cię najmocniej na świecie. 

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
Ula i Marek szli właśnie w kierunku pracowni, obiecali przecież Pshemko jeszcze dzisiaj obejrzeć projekty. Marysię zostawili u pani Jadzi, która zgodziła się nią zająć przez kilka godzin. Gdy weszli do środka natychmiast doskoczył do nich rozradowany mistrz.
Ps: Urszulo, Marku skończyłem! Skończyłem wszystkie projekty! Jesteśmy uratowani!
M: Bardzo się cieszymy Pshemko, dziękujemy, że się sprężyłeś. Dzięki temu zdążyliśmy na czas, jutro wysyłamy projekty do szwalni. Możemy je zobaczyć?
Ps: Oczywiście. Wojtuś, Wojtuś pokaż projekty. – chłopak szybko podał prezesowi teczkę. 
Marek oglądał projekty z zachwytem, były jeszcze lepsze niż te poprzednie, zniszczone przez Adama. 
M: Pshemko, one są genialne. A tak przy okazji, razem z Ulą dowiedzieliśmy się kto zniszczył te projekty. To robota Aleksa, zlecił Adamowi, aby zniszczył i podmienił te projekty. Powiedziałem o tym ojcu, był wściekły. Jutro najprawdopodobniej zwoła zebranie zarządu w tej sprawie. Aleks się z tego nie wywinie. 
Ps: Ha! Wiedziałem, wiedziałem!
M: Pshemko tylko proszę cię nikomu ani słowa, dobrze?
Ps: Oczywiście Marco. 
Wyszli z pracowni, byli pod wrażeniem szybkości w jakiej Pshemko stworzył prawie od podstaw nowe kreacje. 
M: Ula chodźmy na chwilę do mojego gabinetu, sprawdzę pocztę.
U: Dobrze. – poszli do gabinetu, Marek usiadł przy biurku i włączył laptopa. Zaczął przeglądać pocztę, po chwili znalazł maila od Damiana.
M: Ula Damian wysłał nam ofertę jego firmy. Popatrz jest naprawdę interesująca. – podeszła do Marka – Reklamy w sieci, w gazetach i na billboardach. Ciekawa oferta, spójrz na cenę bardzo atrakcyjna.
U: Masz rację, ta cena na miesiąc jest dobra. Myślę, że powinniśmy podpisać z nimi umowę. Jednak dla pewności pokaż to ojcu. 
M: Tak też zrobię, jutro po tym jak Aleks wyleci przedstawię to na zarządzie. Nie powinien mieć nic przeciwko. 
U: Również tak myślę, to może być dobra współpraca. Odpisz Damianowi, że jutro to omówimy. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli. 
Marek nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ w tej chwili do gabinetu weszła Paulina. Ula, gdy ją tylko zobaczyła lekko się przestraszyła, nie wiedziała czego ma się spodziewać.
P: Witaj Marku, dzień dobry pani Urszulo. Możemy chwilę porozmawiać?
M: Oczywiście.
U: To ja już pójdę. – wyszła zdziwiona miłym zachowaniem Pauliny w stosunku niej. 
„Marek miał rację, ona bardzo się zmieniła" -pomyślała Ula i usiadła przy swoim biurku, postanowiła wziąć się za wstępny kosztorys reklamy na jutrzejsze posiedzenie zarządu. 

TYMCZASEM – GABINET ALEKSA
Aleksander Febo siedział właśnie w swoim gabinecie z chytrym uśmieszkiem. Mój plan się powiódł, jutro Mareczek poniesie klęskę. 
„Wreszcie uda mi się wykurzyć z Febo&Dobrzański tego dupka” – pomyślał i potarł dłonie. Wygląda na to, że w końcu wygra tą wojnę. Pshemko nie zdąży do jutra zmienić tych wszystkich projektów, przy jego kaprysach to jest niewykonalne. Nikt się nie dowie, że to sprawka Aleksa. Gdy Krzysztof zobaczy te projekty będzie wściekły na Marka, że niczego nie dopilnował. Marek będzie się bronił, ale Krzysztof zwolni go z firmy. Wtedy Aleks wyskoczy ze swoim planem ratowania firmy i obejmie stanowisko prezesa. – Takie były plany Aleksa, miał nadzieję, ba był pewny, że tym razem mu się uda. Jego rozmyślanie przerwał dźwięk telefonu. 
A: Witaj Krzysztof. Coś się stało?
K:………………………
A: Dobrze, rozumiem, jaki jest cel tego zebrania?
K:………………………
A: Aha, na pewno przyjdę. Do jutra. – zakończył rozmowę. Był zdziwiony Krzysztof zwołał zebranie zarządu, nie podał powodów takiej decyzji. Powiedział tylko, że to jest pilna sprawa. Jednak Aleks zbytnio się tym nie przejmował, myślał, że to tylko jakieś problemy z rozliczeniami albo coś podobnego. Zadzwonił do Adama, aby jak najszybciej do niego przyszedł.
Turek po pięciu minutach stawił się w gabinecie swojego szefa.
Ad: Słucham Aleks?
A: Adam, dzwonił do mnie stary Dobrzański i powiedział, że jutro będzie posiedzenie zarządu. Mówił, że to pilne, ale nie wiem o co chodzi. Sprawdź wszystkie papiery i przyjdź do mnie jeżeli wykryjesz błąd. To pewnie o to chodzi. – Adam wyraźnie się zestresował, on miał odmienne zdanie od swojego szefa.
Ad: Wiesz Aleks ja myślę, że to wcale nie o to chodzi.
A: A o co?
Ad: Aleksiu… No, bo wiesz Marek dowiedział się o tych projektach. No, że to my je zniszczyliśmy.
A: Co takiego? – Aleks był zdenerwowany – Ale skąd?
Ad: On mnie szantażował. Szefunciu no nie miałem innego wyjścia, powiedziałem mu, że to ty mi kazałeś. Inaczej by mnie zwolnił, a wiesz, że ja mam kredyt do spłacenia.
A: Ty kretynie! Ty pieprzony kretynie! Co ty zrobiłeś?? Już było tak dobrze! Musiałeś wszystko spieprzyć, jak zwykle! Ale ja się do niczego nie przyznam, powiem, że to ty to zrobiłeś. No i komu Krzysztof uwierzy? Co? Mnie czy tobie i temu swojemu synusiowi?? Odejdziesz razem z nim z tej firmy! Już ja o to zadbam. A teraz zejdź mi z oczu.

GODZINĘ PÓŹNIEJ
Pracownicy Febo&Dobrzański wychodzili właśnie z Sali konferencyjnej. Wszyscy byli zdziwieni tym co przed chwilą usłyszeli. Otóż Paulina i Marek ogłosili, że się rozwodzą, nie podali przyczyny tej decyzji. Nikt nie wiedział o co chodzi, przecież na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało idealnie. Mieli dziecko, dom, samochód, firmę i pieniądze. Po prostu żyć i nie umierać, tyle, że to były tylko pozory. Pracownicy składali im wyrazy współczucia, ale oni nie wyglądali na zmartwionych. Można nawet rzec, że są szczęśliwi, oboje nie czuli się w tym małżeństwie dobrze. Marek nie ujawnił jeszcze swojego związku z Ulą, postanowił, że poczeka z tym do czasu rozwodu. Tak będzie lepiej, nie chciał, aby Ula była narażona na jakieś niepochlebne komentarze. Już wystarczyło to, że jego mama nie chce jej znać. 
W prywatnej rozmowie postanowili, że Paulina zachowa swoje dwadzieścia pięć procent udziałów i będzie pełniła tą samą funkcję w firmie co dotychczas. 
Marek powiadomił Paulę, że nazajutrz wybiera się do adwokata, ona w pełni poparła jego decyzję. Oboje chcieli mieć to jak najszybciej za sobą. 
Gdy Marek miał już wchodzić do swojego gabinetu w sekretariacie zaczepił go Sebastian. 
S: Stary co jest? Czemu ja nic nie wiem? – zapytał. 
M: Seba nie rozmawiajmy teraz. Może spotkamy się po pracy w 69?
S: No widzę, że naszła cię chęć na panienki?
M: Nie Sebastian. Mam ochotę się napić, porozmawiamy spokojnie.
S: No dobrze, to za pół godziny koło windy.
M: Stoi. – Sebastian poszedł do siebie, a Marek poczekał chwilę na Ulę, która poszła zrobić sobie kawy.
M: Ula nie masz nic przeciwko, że po pracy spotkam się z Sebastianem?
U: Nie oczywiście, że nie.
M: Dobrze. Obierzesz Manię od pani Jadzi? Weź mój samochód. Pojedziemy taksówką.
U: Nie ma sprawy, daj znać o której wrócisz. 
M: Dobrze. –dał jej szybkiego buziaka w usta tak, aby nikt nie zauważył i szepnął jej do ucha – Kocham cię skarbie.
U: Ja ciebie też Marek. – odpowiedziała równie cicho. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz