czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek po pokazie FD Gusto XVIII

Dwa miesiące później 


U Uli i Marka nie wiele się zmieniło. Dobrzańska była w czwartym miesiącu ciąży. 
Jej brzuszek był już widoczny. 
Od dłuższego czasu Dobrzańscy rozglądali się za domkiem jednorodzinnym. Co prawa nie mieli Az tyle odłożonych funduszy żeby kupić od razu dom, ale razem z pieniędzmi ze sprzedaży ich mieszkania na Siennej prawie im starczało Również Helena i Krzysztof obiecali dołożyć się do kupna domku. 

Violetta i Sebastian planowali urządzić ślub i wesele na 2 sierpnia czyli za dwa miesiące, gdyż był początek czerwca. Viola po pamiętnej rozmowie z Sebastianem o drugim dziecku dowiedziała się, że jest w drugim miesiącu ciąży. Stało się mniej więcej w tym samym czasie, gdy Ula zaszła w ciążę. Tym sposobem Dobrzańska i Kubasińska mają wyznaczony termin porodu w tygodniowym odstępnie, wiec może się zdążyć, że zaczną rodzić w tym samym dniu. Seba był bardzo szczęśliwy, uśmiech nie znikał mu z twarzy, podobnie jak Markowi. 


W DF dużo się zmieniło. 
Pshemko zgodził się sprzedawać FD Sportivo w ich markowych butikach. Tym sposobem firma oszczędziła pieniądze, które musiałyby być przeznaczone na nowego kontrahenta. Kolekcja DF Charm of spring przyniosła ogromne zyski. Nikt się nie spodziewał, że takie kreacje mogą bić kokosy. Dzięki temu wielu pracowników mogło dostać zasłużone podwyżki. 
W firmie zatrudnił się Aleks. Marek obsadził go na stanowisku zastępcy głównego dyrektora finansowego, czyli Doroty Madeckiej. Co prawda w DF nigdy nie było takiego stanowiska, ale Dobrzański uległ namową Aleksa, który postanowił wrócić na stałe do Polski i poszukiwał pracy. Pshemko dostał zaproszenie na targi mody w Paryżu, więc cały czas pracuje nad nowymi kreacjami. 



Powrócę do teraźniejszości. 



Ula i Marek jechali dzisiaj obejrzeć dom, który im się podobał. 
Julię zostawili z Heleną i Krzysztofem. Po czterdziestu minutach byli już na ulicy Turkusowej, na której znajdował się domek. 
Gdy wysiedli z samochodu skierowali się do budynku. 
Kiedy tylko Ula zobaczyła dom z zewnątrz była nim oczarowana. Był to biały, dwupiętrowy domek. Miał duży plac i garaż. W ogrodzie było pełno drzew i kwiatów. Znajdował się tam też mały plac zabaw, czyli zjeżdżalnia, huśtawki i piaskownica. Widać było, że w tym domu mieszkały dzieci. Podeszli do drzwi, Marek zadzwonił dzwonkiem. 
Otworzył im młody mężczyzna, był bardzo przystojny, lecz na Dobrzańskiej nie wywarł on wrażenia. Ona wręcz przeciwnie. Darek, bo tak miał na imię mężczyzna był oczarowany Ulą. Patrzył na nią z zachwytem. Marek to zauważył i zaczął się wściekać. 
D: Państwo Dobrzańscy jak mniemam? – Odezwał się w końcu. 
M: Tak. 
D: W takim razie zapraszam do środka. 
Ula i Marek weszli i zaczęli oglądać. Na parterze był salon, kuchnia, przedpokój i wc. Również znajdował się tam balkon. Na pierwszym piętrze znajdowały się dwa pokoje z tym jeden z garderobą, przedpokój, łazienka z prysznicem i wielką wanną oraz taras. Na ostatnim piętrze był pokój i łazienka. 
Dobrzańskim bardzo podobał się dom. 
Lecz oprócz łazienek nie był on w ogóle wyposażony. Należałoby również odświeżyć ściany. Mimo tego Ula i Marek zgodnie powiedzieli: 
U, M: Bierzemy. 
Potem podpisywali dokumenty, Marek wręczył mężczyźnie pieniądze, które mieli ze sobą, resztę obiecał przelać na konto jak najszybciej. 
Wrócili do domu. Wtedy zaczęło się załatwianie. Najęli malarza, który miał pomalować ich dom, dali ogłoszenie do Internetu, że sprzedają mieszkanie i poprosili Helenę i Krzysztofa, aby przelali pieniądze. 
Po miesiącu mieszkali już w swoim nowym domu. 
Pokój Julki oraz sypialnia Uli i Marka nie zmieniła swojego wyglądu, tylko oprócz koloru ścian. W pokoju Julii był kolor różowy, a Dobrzańskich fioletowy. 


Ula i Marek postanowili zaprosić rodzinę, aby zobaczyli jak mieszkają w nowym domu. 
Dobrzański zadzwonił do swoich rodziców, a Dobrzańska do swojego taty, Ali i dzieciaków. 
Umówili się z nimi na dzisiaj na dziewiętnastą. 
Z racji tego, że był czwartek, normalny dzień roboczy, Marek jak zwykle wychodził do pracy. Ula postanowiła, znaczy nie Marek postanowił, że jego żona nie będzie już pracowała. Tym sposobem Ula nie pracuje od miesiąca. 
U: Uważaj na siebie kochanie. 
M: Dobrze ty też. Kocham cię – pocałował Ulę w usta. 
U: Ja ciebie też – Marek wyszedł. 
Ula postanowiła zabrać się za robienie śniadania. Tego dnia postawiła na gotowane parówki, które zresztą Julka uwielbiała. O wilku mowa, gdy tylko kobieta położyła na stole półmisek z parówkami do pokoju wbiegła dziewczynka. 
J: Cześć mamo. 
U: Cześć kochanie – pocałowała córeczkę w czółko. – Jedź śniadanie. 
J: Tata już poszedł? – Zapytała gryząc chleb. 
U: Tak niedawno. 
J: Szkoda. 
Po zjedzonym śniadaniu Julka oglądała bajkę (czyt. Scooby-Doo), a Ula zmywała naczynia. 
Nagle jej wzrok padł na kalendarz wiszący w kuchni. 
U: 15 lipiec USG – przeczytała na głos – Jezu przecież to dzisiaj. Godzina 10. – Czytała dalej. 
Spojrzała na zegarek, ten pokazywał godzinę 9,40. 
Nie miała czasu, aby zostawić Julkę u dziadków, więc ubrała ją, wzięła kluczyki od samochodu i razem z córką zeszła na parking. 
Wsiadły do samochodu, Ula szybko ruszyła swoim czarnym, hyundai i30 cw, którego dostała od Marka na urodziny. 
Po dziecięciu minutach były na miejscu. Ula miała szczęście, ponieważ teraz była jej kolej, weszła z Julka do gabinetu lekarza. 
U: Dzień dobry. Przepraszam, że przyszłam z córką, ale nie miałam jej, z kim zostawić. 
L: Nie szkodzi, zapraszam na badanie. 
U: Dobrze. Kochanie usiądź sobie na krzesełku – zwróciła się do córki. 
J: Dobrze mamusiu. – Julka wypełniła prośbę mamy 
Ula położyła się na kozetce, lekarz rozpoczął badanie. 
L: Dziecko rozwija się prawidłowo. Chce pani poznać płeć dziecka? – Powiedział po chwili lekarz. 
U: Tak. 
L: Dobrze.- Wrócił do badania. – To chłopiec. – Powiedział po kilku minutach. 
Ula tylko uśmiechnęła się i powiedziała. 
U: Dziękuję – wytarła brzuch z żelu, wzięła Julkę i wyszły z gabinetu. 
Poszły na parking i wsiadły do samochodu. 
U: To teraz pojedziemy do tatusia. 
J: Fajnie! – Zawołała z entuzjazmem dwulatka. 
Po kilkunastu minutach Ula zaparkowała samochód pod firma Dobrzański Fashion i razem z Julką skierowała się do budynku. Przywitały się z panem Władkiem i weszły do windy. 
Po chwili wysiadły na piątym piętrze, poszły w stronę gabinetu Marka. W sekretariacie natknęły się na Anię. Violetty nie było, gdyż Sebastian podobnie jak Marek Uli zabronił pracować Violi. 
U; Cześć Aniu. 
J: Cześć ciociu. 
A: Hej, a co wy tu robicie? 
U: Przyszłyśmy do Marka, jest w gabinecie? 
A: Nie poszedł na lunch z Sebastianem. 
U: Nie szkodzi poczekamy. 
A: Dobrze, napijesz się czegoś? 
U: Herbaty. 
A: Oczywiście. 
U: Dzięki. 
A: Nie ma, za co. 
Ula razem z Julką weszły do gabinetu Marka. Kobieta usiadła na kanapie, a dziewczynka „dopadła” czerwone samochody taty stojące na biurku. Po chwili przyszła Ania z kawą, Ula podziękowała asystentce, ta wyszła. 
Dobrzańska czekała na swojego męża chciała mu powiedzieć, że będą mieli syna. Miała nadzieję, ze się ucieszy. Postanowiła zapytać się Julki czy cieszy się, że będzie miała braciszka. 
U: Julka cieszysz się, że będziesz miała braciszka? 
J: Tak, tak! – Zawołała radośnie dziewczynka. 
U: To dobrze. 
Po dziesięciu minutach do gabinetu wszedł Marek, gdy zobaczył swoje dziewczyny zdziwił się. 
U: Cześć kochanie. 
M; Cześć Ula, co wy tu robicie? 
J: Tata! – Wskoczyła ojcu na ręce. 
U; Muszę ci coś powiedzieć. 
M:, Co takiego? 
U: Byłam dzisiaj na USG i… - nie dokończyła, bo Marek jej przerwał. 
M:, Czemu mi nie powiedziałaś? 
U: Zapomniałam dopiero zorientowałam się jak wyszedłeś no, ale mniejsza z tym. 
M; Co ci powiedział lekarz? 
U: Dziecko rozwija się prawidłowo, 
M: To dobrze. 
U: Daj mi dokończyć. 
M: Słucham. 
U: Będziemy mieli synka. 
M: To cudownie. – Wstał i pocałował swoja żonę nie zważając na to, że Julka się patrzy. 
U: Naprawdę się cieszysz? 
M: Oczywiście zawsze marzyłem o synku. Już sobie wyobrażam jak będę z nim grał w piłkę w ogrodzie. 
U: Hola, hola nie zapędzaj się tak. Zanim to nastąpi czekają cię jeszcze zakupy ubranek, wózka łóżeczka. Potem wstawanie w nocy, zmiana pieluszek, kolki itp. 
M: Nie będzie tak źle skoro z Julką sobie poradziłem. To z drugim dzieckiem też dam radę. 
U: W to nie wątpię. 
M: I tak trzymaj. 
U: Dużo masz pracy? 
M: Dzisiaj nie, a co? 
U: No, bo tak sobie pomyślałam, że może pojechalibyśmy do jakiegoś centrum handlowego pooglądać rzeczy dla naszego synka? 
M: Niech ci będzie. Jedziemy. 
Zeszli na dół wsiedli do samochodu Marka i pojechali do sklepu. 
Po pół godzinie znajdowali się już pod Złotymi Tarasami. Weszli do środka i od razu skierowali się do sklepu z ubraniami i zabawkami dla dzieci Smyk. 
Ula i Marek oglądali rzeczy dla ich dziecka, a Julka biegała pomiędzy regałami w poszukiwaniu samochodu, na który ewentualnie mogłaby naciągnąć rodziców. 
Po kilku minutach wróciła do rodziców z dużym samochodem sterowanym na baterie 
J: Mamo proszę kup! 
U: Julka powiedz ile masz tych samochodów? 
J: Mało. 
U: Tak bardzo mało – powiedziała ironicznie Ula. 
J: No, ale mamo!!! 
U: Nie! – Powiedziała stanowczo kobieta. 
Julka wiedziała, że z mamą nic więcej nie ugra, wiec postanowiła iść z tym do taty. 
J: Tato proszę! 
M: Julka mama ma rację. 
J:, Ale ten samochód jest sterowany na baterie!!!! 
M: Kochanie, ale mama będzie zła jak ci go kupie. 
J: Nie będzie. To ty ją poproś. Zawsze ja przekonujesz. 
M: Ula, proszę zgódź się. – Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. Jeżeli Ula się nie zgodzi to Julka będzie męczyć Marka, co najmniej przez tydzień i gotowa jest w każdej chwili rozpłakać się na środku sklepu. 
U: No dobrze, ale to już ostatni. – Powiedziała w końcu 
J: Dziękuję mamusiu!! – Krzyknęła uradowana dziewczynka. 
Po kilku minutach Marek stał przy kasie i płacił za samochód Julki i kilka ubranek dla swojego synka. 

1 komentarz: