czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek - inna historia II

Małżeństwo Marka i Pauliny nie zawsze było takie, jakie jest teraz. N ie zawsze zachowywali się w ten sposób. Kiedyś Paulina była zupełnie inna. Ta historia zaczęła się w pierwszej klasie liceum. Rodzice Pauliny, państwo Febo byli dobrymi przyjaciółmi rodziny Dobrzańskich. Poznali się we Włoszech skąd pochodzili Febo. Agnieszka i Francesco fascynowali się modą, chodzili na wszystkie pokazy mody. Na targach kolekcji wiosennej spotkali Helenę i Krzysztofa. Znaleźli wspólny język, obie rodziny fascynowała moda. Zaprzyjaźnili się. Państwo Febo miało dwoje dzieci Paulinę i Aleksa. Po kilku latach Dobrzańscy razem z Febo postanowili założyć wspólną firmę o nazwie Febo&Dobrzański. Paulina była w wieku Marka, Aleks był od nich kilka lat starszy. Po tragicznej śmierci Agnieszki i Francesco w wypadku samochodowym ich przyjaciele postanowili przygarnąć do siebie rodzeństwo. Na pierwszy rzut oka było widać, że Paula i Marek mają się ku sobie. W liceum zaczęli ze sobą chodzić. Wszyscy myśleli, że to jest tylko młodzieńcze zauroczenie. Jednak się mylili po skończeniu studiów zamieszkali ze sobą. Paulina była zupełnie inną osobą niż teraz. Była radosną, pełną energii kobietą. Wszyscy mężczyźni w stolicy chcieli z nią chodzić. Ona była zapatrzona tylko w Marka. Nawet nie przeszkadzała Pauli przyjaźń Marka z Ulą. Nie utrzymywała z nią większych kontaktów, ale zawsze starała się być dla niej miła. Tak było jeszcze przez kilka dobrych lat. Paulina i Marek byli w sobie zabójczo zakochani, w wieku dwudziestu pięciu lat wzięli ślub w słonecznej Toskanii. Wszystko było jak w bajce, Marek był prezesem firmy, Paulina ambasadorką. Kupili ogromny dom. Paulina była bardzo szczęśliwa z Markiem, niczego jej nie brakowało. Ich małżeńskie szczęście nie trwało jednak długo. Po dwóch latach niespodziewanie Paulina zaszła w ciążę, nie była tym zachwycona. Marek wręcz przeciwnie, bardzo pragnął mieć dziecko. Jednak Paula chciała usunąć ciążę, Marek jej zabronił. Rozumiał niechęć Pauliny do posiadania dziecka. Mieli duże plany, chcieli podróżować po świecie, a ta sytuacja przekreśliła to. Mężczyzna miał nadzieję, że gdy dziecko się urodzi Paula zmieni zdanie i poświęci się wychowaniu ich córeczki. Niestety nic takiego się nie stało. Czwartego marca na świat przyszła na świat mała Marysia. Marek był wniebowzięty od pierwszej chwili pokochał tą istotkę. Jego radości nie podzielała jednak Paulina. Zupełnie nie interesowała ją córka, płakała po nocach, odrzucała jakąkolwiek próbę kontaktu. Marek miał nadzieję, że to tylko depresja poporodowa, która zaraz minie i stworzą kochającą się rodzinę dla Mani. Nic takiego się nie stało, Paulina zamknęła się w sobie, stała się zimna jak lód. Kilka tygodni po porodzie wróciła do pracy, pracowała bez opamiętania. Robiła wszystko, co mogła, aby tylko nie wracać do płaczącego dziecka i stosu pieluch. Marek wziął wole, stał się jednocześnie tatą i mamą dla swojej córeczki. Ciągle miał nadzieję, że Paulina się opamięta i pokocha to dziecko tak samo jak on. Nic z tego, ich małżeństwo wpadło w kryzys, o którym nikt nie wiedział, przed rodziną i przyjaciółmi udawali, że wszystko jest w porządku. A gdy przechodzili przez próg domu, zaczęli się szarpać. A szczególnie Paulina, obwiniała Marka za wszystko, dosłownie. Podejrzewała go romanse, których nigdy nie było. Marek ponad rok chciał pomóc Paulinie, on bardzo ją kochał. Jednak potem zrozumiał, że to nie ma sensu. Nie mógł liczyć na swoją żonę w żadnej sprawie. Jedyną bliską mu osobą oprócz Sebastiana była Ula. Jego przyjaciółka, z którą mógł porozmawiać dosłownie o wszystkim. To właśnie ona pokazywała mu jak opiekować się niemowlakiem. Była dla niego prawdziwym oparciem.
Ula i Marek skończyli rozmowę, oboje wzięli się do pracy. Jednak Uli nie dawał spokoju fragment ich rozmowy w gabinecie.
M: Właściwie to tak. Paulina ciągle czepia się mnie, że się z tobą spotykam, podejrzewa, że mamy romans. Nie rozumiem tego, nie ma podstaw, aby tak sądzić.
U: Marek może faktycznie powinniśmy się przestać spotykać. Nie chcę, abyście się przeze mnie kłócili.
M: Ula, nie ma mowy. Nie zrezygnuje z twojej przyjaźni tylko, dlatego, że Paulina sobie coś ubzdurała. Ty jako jedyna mnie rozumiesz.
U: Ale, przecież macie dziecko.
M: Wiesz Ula mam wrażenie, że Mańka to jest tylko moja córka. Paulina się nią kompletnie nie interesuje. Mania ciebie bardziej traktuje jak mamę niż Paulinę.
Ula była naprawdę zdziwiona, że Marek woli spotykać się z nią niż ratować małżeństwo z Pauliną. Wiedziała, że im się nie układa i, że prędzej czy później ten związek się rozpadnie, ale nie spodziewała się, że Marek powie jej to prosto w oczy. Między nią, a Markiem nigdy nie było nic więcej niż przyjaźń, nie było mowy o romansie. Ula nie mogła sobie na to pozwolić. Jednak musi wziąć pod uwagę to, że odkąd Marek zaproponował jej pracę i widują się prawie codziennie coś zaczęło się dziać. Jej serce na widok Marka zaczęło dziwnie przyspieszać, nie było to takie samo uczucie jak jeszcze kilka tygodni temu. Zaczęła mieć podejrzenia, że być może się w nim zakochała, ale nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. Przecież on miał żonę i dziecko. Nie może tak po prostu wejść z buciorami w ich życia. Na razie nie chciała o tym myśleć, nie teraz. Postanowiła zająć się pracą.
Po kilkudziesięciu minutach do sekretariatu wszedł Marek, zastał tam Ulę pracującą na komputerze.
M: Ula zrób sobie trochę przerwy, bo oczy cię będą bolały. Chodźmy do pracowni, przedstawię cię naszemu mistrzowi.
U: Muszę? – Powiedziała z nutką obawy w głosie, znała Pshemko z opowieści Marka. Bała się, że w rzeczywistości może być jeszcze bardziej straszny. Marek na słowa Uli roześmiał się serdecznie.
M: Ulcia, nie bój się przecież cię nie zje. Obiecuję, że cię obronię. – powiedział rozbawiony.
U: Nie bądź taki mądry. – powiedziała udając obrażoną i rzuciła w niego papierową kulką – no dobra już idę.
Udali się do pracowni mistrza, Pshemko siedział w swoim czerwonym kompresie z satynowym materiałem na czole.
Ps: No co mi Kuba daje? To nie jest materiał! To, to jest jakaś szmata! Lekko zegnę i co? Już cały pomięty!! Co to ma być?! – dochodziły ich głosy.
M: Witaj Pshemko, pragnę ci kogoś przedstawić. – Pshemko spojrzał na Marka i stojącą obok kobietę. Aż zerwał się z miejsca.
Ps: O dio ! Cóż to za bogini! Zbawiciele. Witaj Bella. – Ula była szczerze zaskoczona reakcją Pshemko na jej osobę, spodziewała się czegoś zupełnie innego.
M: Pshemko to jest Ula, moja nowa asystentka i wieloletnia przyjaciółka.
U: Dzień dobry panie Pshemko. Miło mi pana poznać.
Ps: Jaki „panie” Bella mówi mi Pshemko. Proszę siadaj. Napijesz się czegoś? Może czekolady? Oryginalna z pieprzem Cayenne. Izabello! Podaj filiżankę dla Ursuli! – Ula nie zdążyła się sprzeciwić, Pshemko posadził ją w swoim fotelu i nalał jej swojego ulubionego napoju.

Minęło kilka dni, Ula na dobre zadomowiła się w firmie. Poznała całą załogę z którą pracuje, najbardziej jednak zżyła się z trzema osobami, Alicją – kobietą po pięćdziesiątce, pracuje w kadrach, Elą – bufetową i Izą – krawcową i prawą ręką Pshemko. We czwórkę spotykały się codziennie w czasie lunchu na „święte pięć minut”. Rozmawiały wtedy na różne tematy, opowiadały o swoim prywatnym życiu i plotkowały na firmowe sprawy.  Ula odnalazła się również w swojej pracy, znakomicie sobie radziła z obowiązkami. Dzielnie współpracowała z Violettą, którą prawdę mówiąc wyręczała w wielu sprawach. W jej relacjach z Markiem niewiele się zmieniło. Można powiedzieć, że zżyli się jeszcze bardziej poprzez codzienne spotkania. Ula nadal nie mogła nazwać uczuć, które darzyła do Marka. Jednak nie przeszkadzało jej to w przyjaźni z nim. Razem z Manią odliczali dni do wyjazdu. Nie mogli się doczekać wspólnego weekendu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz