czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek - inna historia VII

Ula i Marek stali w pracowni Pshemko i przyglądali się zniszczonym projektom. Ktoś na dwóch projektach kolekcji markerem narysował kreski. Cztery inne, były zupełnie zmienione. To na pewno nie były projekty mistrza. Gołym okiem było widać, że ktoś je podłożył.   Zastanawiali się, kto to może być, Markowi tylko jedna myśl wpadła do głowy. Spojrzał na załamanego mistrza, który z bezsilności usiadł na fotelu i schował twarz w dłonie.
Ps: O dio! Co teraz będzie? Tylko cztery projekty nie są zniszczone, a reszta?! Nawet nie chodzi o te pomalowane markerem. Łatwo można to odtworzyć, na szczęście nie całe zostały zamalowane. Ale te? – zaczął machać kartkami – To są zupełnie inne projekty! Krzywe linie, sukienki przerysowane prosto z malowanek dla małych dzieci! Nie ma oryginałów, przekopałem całą pracownię i nic! A to były najważniejsze kreacje! Marku, znajdź tego kto to zrobił, a uduszę go gołymi rękami. – był na skraju wytrzymania.
M: Pshemko, mam podejrzenia kto mógł to zrobić, jednak przed oskarżeniem, muszę się upewnić. Teraz to jest najmniej ważne, najgorsze jest to, że w środę popołudniu mamy wysłać projekty do szwalni. Pshemko dasz radę odtworzyć te zniszczone projekty? Może niektóre z tych nie są tak bardzo zamazane? – Dwa ostatnie zdania Marek powiedział z nadzwyczajną ostrożnością, nie miał pojęcia jak mistrz zareaguje na jego słowa.
Ps: Marku…- ku zdziwieniu wszystkich Pshemko był bardzo spokojny – nie wiem, to jest sześć projektów, sześć kreacji. Nie mam pojęcia czy zdążę, mam gdzieś stare szkice niektórych kreacji. Proszę, zostawcie mnie teraz samego, spróbuję coś z tym zrobić.
M: Dobrze, my zajmiemy się ustaleniem kto to zrobił. Jak czegoś się dowiemy damy ci znać. – razem z Ulą wyszli z pracowni i udali się do gabinetu Marka.
M: Ula ja mam podejrzenie, że to Aleks zrobił, nie wiem dlaczego, ale tak czuję.
U: Też tak mi się wydaje. Bo jak nie on to kto inny? Aleks ma w tym swój cel. Doskonale wie, że pojutrze projekty jadą do szwalni, będziemy szyć.
M: Dokładnie, ale nie mamy dowodów, nikt nam nie uwierzy. Ojciec już na pewno, Aleks ma takie zdolności manipulacji, że tata uwierzy mu we wszystko.
U: Dlatego trzeba coś wymyślić. Zaraz się tym zajmę.
M; Dobrze, Ula, ale zaraz. To musiało się stać w piątek, albo w weekend. Tyle, że w piątek o piętnastej Aleks miał mieć spotkanie, już jak wyjeżdżaliśmy to go nie było.
U: Masz rację, ale pójdę to sprawdzić. Zaraz wrócę. – wyszła z gabinetu i udała się na parter.

U: Panie Władku mam do pana pytanie.
W: Ssłuchaam ppani Uulu. – powiedział jak zwykle się jąkając
U: Czy pan Aleksander Febo był w firmie w piątek po południu? Albo w weekend? Proszę niech pani mi pomoże to jest bardzo ważne.
W: Oooczywiście, jest pani asystentką ppana Markaa. Ttak ppan Febo był w ppiątek w firmie, siedział zz Adamem ddo późna. – powiedział z lekkim trudem.
U: Dziękuję panie Władku, jest pan wielki. – Ula prawie skakała z radości, pan Władek spojrzał na nią troszkę dziwnie. Nie bardzo rozumiał co takiego ważnego zrobił. Jednak nic się nie odezwał, bo Uli już nie było.

U: Marek mam! – powiedziała wchodząc do gabinetu przyjaciela. – Pan Władek powiedział mi, że Aleks razem z Adamem siedzieli w piątek do późna w firmie. To pewnie wtedy to zrobili. Tak wiem, że to i tak nie jest żaden dowód, ale przynajmniej mamy trop i wszystko wskazuje na to, że to oni zrobili.
M: Teraz tylko pozostaje nam upewnić się na sto procent i znaleźć coś co pozwoli nam ich oskarżyć.
U: No właśnie. A może by tak porozmawiać z Adamem?
M: Też o tym myślałem, ale on za bardzo boi się Aleksa żeby się wygadać.
U: Wiem Marek, ale nie zaszkodzi spróbować. Jak z nim porozmawiasz to dowiesz się prawdy.
M: Dobrze, spróbuję. – wyszedł z gabinetu i udał się na trzecie piętro do pokoju głównego księgowego.  Zapukał i zanim usłyszał odpowiedź wszedł do środka. Adam siedział z nogami założonymi na biurko zajadając się pączkami. Gdy zobaczył Dobrzańskiego natychmiast usiadł poprawnie.
M: Adam możemy porozmawiać?
Ad: O czym? Coś nie tak z zestawieniami?
M: Nie, zestawienia są okey. Chcę porozmawiać o czymś innym.
Ad: Słucham. – Marek zauważył, że Adam stał się spięty jakby wiedział o co chodzi.
M: Adam wiem, że razem z Aleksem zniszczyliście pracę Pshemko. Byliście w piątek w firmie i to uknuliście. Myślałeś, że to się nie wyda? Tylko Aleksowi zależy żeby mnie zniszczyć. Adam jeżeli powiesz prawdę, przymknę oko, na to, że pomagałeś Febo i będziesz mógł zachować posadę. Jeżeli nie…to wylatujesz razem z nim. Co masz mi do powiedzenia w tej sprawie?
Ad: Nic, to nie prawda. – powiedział, lecz wcale nie był tego pewien.  
M: Czyżby? Dobra, nie mam czasu na głupie pogawędki. Zastanów się nad tym, czekam do siedemnastej.  – wyszedł z gabinetu i odetchnął z ulgą, wiedział, że ma go w garści. Poszedł do sekretariatu, gdzie czekała na niego Ula. Violetty na szczęście nie było.
U: No i jak poszło?
M: Nie chciał nic powiedzieć, ale postawiłem mu ultimatum. Zmięknie na pewno. Dałem mu czas do siedemnastej.
U: Ma jeszcze cztery godziny. Wszystko idzie w dobrym kierunku.
M: Mam taką nadzieję, jeszcze czeka mnie rozmowa z ojcem i…z Pauliną. Ula dzisiaj muszę załatwić tą sprawę. Już nie mogę dłużej czekać.
U: Trzymam kciuki. Marek po rozmowie możesz wziąć Mańkę i wprowadzić się do mnie. Propozycja dalej jest aktualna.
M: Dziękuję. Ula co powiesz na luch w bufecie?
U: Z chęcią, padam z nóg. – poszli do bufetu. Zjedli pyszny lunch w wesołej atmosferze, wspominali weekend w Zalesiu i rozmawiali o Aleksie. Po czterdziestu minutach wychodzili z pomieszczenia, przy drzwiach spotkali Adama.
Ad; Marek szukałem cię, możemy porozmawiać? – był widocznie zdenerwowany
M: Oczywiście, chodźmy do gabinetu.
Ad: Wolałbym na neutralnym gruncie, za dziesięć minut w parku koło firmy?
M: Zgoda, do zobaczenia. – ruszył z Ulą w stronę wind. – Mówiłem, że zmięknie? Porozmawiam z nim i wszystko się wyjaśni. Za niedługo wrócę.
U: Dobrze. – Marek wsiadł do windy i zjechał na parter.
Po pięciominutowym spacerze był już w parku, usiadł na jednej z ławek i czekał na Adama. Po kilku minutach przyszedł Turek i usiadł. Zaczął nerwowo strzelać gumką od papierowej teczki.
Ad: Marek to wszystko prawda. Aleks chciał cię pogrążyć, kazał mi ukraść projekty Pshemko i je pomazać. Najważniejsze ukraść i podłożyć za nie inne. Przerysowałem więc sukienki z kolorowanek dla dzieci. Aleks za w szelką cenę chciał, aby ten pokaz się nie udał. Marek ja naprawdę nie chciałem tego robić, bo uważam cię osobiście za dobrego prezesa, ale on mnie zastraszał, że mnie zwolni. A ja mam kredyt na mieszkanie, musiałem to zrobić. Marek proszę, zrobię wszystko tylko mnie nie zwalniaj. – prawie płakał.
M: Adam bardzo ci dziękuję, że się odważyłeś i się przyznałeś. Tylko dlatego cię nie zwolnię, bo bądź co bądź jesteś lojalnym pracownikiem. Aleksa się już nie bój, zaraz jadę do ojca i opowiem mu o wszystkim. Mam jeden warunek, jeżeli powiesz coś Aleksowi to wylatujesz razem z nim. Zgoda?
Ad: Zgoda. Tutaj mam oryginalne projekty i kolorowanki z których rysowałem. Proszę. – podał mu teczkę.
M: Dziękuję Adam. Do jutra, jedź już do domu.
Ad: Do jutra, dzięki prezesie. – odetchnął z ulgą i udał się w stronę swojego starego forda.
Marek nie chcąc tracić czasu wsiadł do swojego auta i ruszył w stronę domu rodziców. Zadzwonił tylko do Uli, aby się nie denerwowała.

Po pół godzinie był pod posiadłością Dobrzańskich seniorów. Drzwi otworzyła mu starsza kobieta o imieniu Zosia, która była tutaj gosposią.
M: Witaj Zosiu, gdzie rodzice?
Z: Dzień dobry synku, w ogrodzie. Napijesz się czegoś?
M: Nie dziękuję. – uśmiechnął się ciepło i udał się w stronę ogrodu. Przywitał się z rodzicami i przeszedł do rzeczy. Opowiedział im dokładnie o tym co się stało w pracowni i o rozmowie z Aleksem. Dobrzańscy byli w szoku, szczególnie Krzysztof, który z tego wszystkiego musiał wziąć tabletki na serce.
K: Synu, zupełnie się tego nie spodziewałem. Nigdy nie sądziłem, że Aleks jest zdolny do czegoś takiego.
M: Tato, on zrobi wszystko, żeby mnie zniszczyć. Od samego początku podkładał mi kłody pod nogi. Sam jednak udawał niewinnego.
K: Wierzę ci Marku, jutro około południa zwołam nadzwyczajne zebranie zarządu. Przedstawisz zgromadzone dowody i wysłuchamy wersji Aleksa. Zapewniam cię jednak, że bez względu na to co powie, zostanie bezzwłocznie zwolniony ze stanowiska dyrektora finansowego i odbiorę mu udziały w Febo&Dobrzański. Nie potrzebni są nam tacy pracownicy.
M: Dziękuję, zadzwoń do mnie proszę i powiadom, o której będziesz w firmie. Ja będę się już zbierał. Do jutra.
K: Oczywiście synu.

Miał już dość na dzisiaj, ale mimo tego obiecał sobie i Uli, że musi załatwić tą sprawę z Pauliną. Podjechał więc pod dom i z lekką obawą przed reakcją Pauli wszedł do domu. W salonie zastał panią Jadzię bawiącą się z Marysią. Mała gdy tylko go zauważyła uwiesiła mu się na szyi.
M: Cześć kochanie, dzień dobry. Jest Paulina?
J: Pani Paulina jest w sypialni.
M: Dobrze. Mam prośbę, czy mogłaby pani wziąć Marysię do ogrodu? Muszę porozmawiać z Pauliną.
J: Oczywiście. – kobieta poszła z dziewczynką w wyznaczone miejsce, a Marek poszedł do sypialni.
M: Paulina musimy porozmawiać. – powiedział bez przywitania, do stojącej koło lustra żony.
P: Słucham.
M: Ale lepiej usiądź. – Paulina wykonała jego polecenie. – Paulina od jakiegoś czasu w naszym związku się nie układa. Nie jesteśmy ze sobą szczęśliwi, nie kochamy się. Żyjemy w innych światach, ja pracuję i opiekuję się Marysią, a ty całymi dniami nic nie robisz i wcale nie interesujesz się naszą córką. Tak dalej być nie może, ona nie zasługuje na takie traktowanie, ona nie jest niczemu winna. To my nie potrafimy się dogadać. Oskarżasz mnie ciągle o romanse, których nie miałem. Chciałbym stworzyć dla Marysi szczęśliwą i kochającą się rodzinę, z kobietą, którą kocham całym sercem i która to uczucie odwzajemnia. Znalazłem już taką kobietę i to nie jesteś ty. Dlatego postanowiłem, że powinniśmy się rozwieść. To będzie najlepsze rozwiązanie dla nas wszystkich.
Paulina chwilę nic nie mówiła, jednak w końcu się odezwała.
P: Marek masz rację, my nie pasujemy do siebie. Może kiedyś tak było. Przed pojawieniem się Marysi. Nie byłam wtedy gotowa na dziecko, miałam duże plany. Teraz już nie potrafię pokochać jej jak swojej córki. Po prostu nie potrafię. Powiedziałeś, że znalazłeś inną kobietę. To Ula prawda? – Marek pokiwał głową. – Wiem, że ona jest inna, lepsza ode mnie. Mam nadzieję, że przy niej znajdziecie szczęście, którego ja nie potrafiłam wam dać. Nie mam ci tego za złe. Miałam świadomość tego, że to tak się skończy. Zgadzam się na rozwód, proponuję bez orzekania o winie. Tak będzie szybciej, Marysia oczywiście zostaje z tobą. Nie będę ci tego utrudniać – Paulina powiedziała to wszystko ze spokojem, Marek był zdziwiony jej zachowaniem.
M: Dziękuję za wyrozumiałość, na siebie wezmę załatwienie i koszty rozwodu. Trzeba będzie zawiadomić rodziców. Może byśmy jutro do nich pojechali? Na razie spakuję kilka rzeczy swoich i Mani. Wyprowadzamy się do Uli. Jutro do ciebie zadzwonię. Pozew niedługo przyślę ci pocztą.
P: Niech będzie jak chcesz.
Marek spakował najpotrzebniejsze rzeczy i poszedł po Manię. Pożegnali się z Pauliną i ruszyli w stronę bloku w którym mieszka Ula. Marek odetchnął z ulgą.

Po dziesięciu minutach byli już pod jej drzwiami. Marek zadzwonił dzwonkiem i po chwili otworzyła im Ula.
Mar: Ciocia Ula!
M: Hej Ula możemy?
U: Cześć, jasne wchodźcie.
Marek rozpakował ubrania na wyznaczonych przez Ulę półkach. Usiedli w salonie.
U: Jak Paulina przyjęła wiadomość o rozwodzie?
M: Niespodziewanie dobrze. Nie zrobiła awantury tylko spokojnie mnie wysłuchała. Ustaliliśmy, że weźmiemy rozwód bez orzekania o winie. Mania zostanie ze mną. Jutro pojedziemy do rodziców ogłosić, że się rozstajemy. Zaopiekujesz się małą? Dostaniesz wolne w pracy.
U: Oczywiście nie ma problemu.
M: Dziękuję. Ula już nie mogę się doczekać, aż będę wolny. Wtedy stworzymy razem szczęśliwą rodzinę. – pocałował ją w czoło.
U: Ja też nie mogę się doczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz