czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek po pokazie FD Gusto XVII

Po trzydziestu minutach Dobrzańscy byli już w ich mieszkaniu na Siennej. Ula i Marek przebrali się i tyle co usiedli w salonie, a usłyszeli dzwonek do drzwi. Dobrzański otworzył, w progu zobaczył rozradowaną Violettę. 
V: Cześć. - Powiedziała i zanim zdążył odpowiedzieć Kubasińska już była w salonie. 
M: Cześć. 
W SALONIE 
V: Ula! Cebulek mi się oświadczył! 
U: To wspaniale! Gratuluję! 
V: Dzięki no i powiedział jeszcze, że chciałby mieć ze mną drugie dziecko. 
U: To wspaniale! 
V: Tylko, co go tak nagle napadło? 
U: Może pozazdrościł Markowi. 
V: Nie rozumiem? 
U: Seba ci nie mówił? A kazałam mu, żeby tobie przekazał. Jestem w ciąży. 
V: No jesteś w ciąży no i co? -Powiedziała jakby nie zdając sobie sprawy z tego, co przed chwilą usłyszała, po chwili się opamiętała - jesteś w ciąży? 
U: Tak. 
V: Cudownie, a to nie dobry Cebulek nic mi nie powiedział! - Powiedziała ze złością - wracam do domu. Cześć! 
U, M: Cześć. - Violetta wyszła 
U: Jak zwykle zwariowana. 
M: No tylko nie wiem czy Seba wie, co mówi, bo jak kiedyś z nim rozmawiałem to powiedział, że on pieluszek nie będzie zmieniał, że to działka Violi. 
U: No to ciekawe, co zrobi jak Violka chciała będzie gdzieś iść i zostawi dziecko z nim? 
M: Nie wiem nie rozmawiajmy o tym. 
U: Dobrze. 
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ 

Ula wzięła się za gotowanie obiadu, a Marek bawił się z Julką w salonie w "wypadki samochodów". 
Dobrzańska co chwilę słyszała trzask metalowych karoserii samochodzików. Przy tym towarzyszył również wesoły śmiech dziewczynki. 
Po jakimś czasie obiad był gotowy, więc Ula postanowiła zawołać Marka i Julię. Poszła do salonu. 
U: Moje kochane dzieciaczki obiad. - Powiedziała widząc bawiących się jej męża i córkę. 
M: Już idziemy. - Wziął Julkę na ręce i razem z nią poszedł do kuchni gdzie na stole był już obiad. 
Wszyscy zajadali się posiłkiem, Marek rozpoczął rozmowę. 
M: Kochanie nie myślałem, że Aleks jeszcze kiedykolwiek się zmieni. 
U: Szczerze mówiąc to ja też. Jednak ludzie się zmieniają. Ty też się zmieniłeś. 
M: Ja zrobiłem to dla ciebie. 
U: To może on też ma tam kogoś we Włoszech. 
M: Nie sądzę. Przypuszczam, że Aleks mimo tego, że rozstał się z Julią ponad siedem lat temu, to nadal ją kocha. 
U: Możliwe, jednak ona chyba nie czuje tego samego. Widzę jak patrzy na tego informatyka Sławka. Z resztą z wzajemnością. 
M: Może masz racje. Po prostu tak musiało być nie byli sobie pisani. Zdziwiło mnie też to, że Aleks zdecydował się pierwszy wyciągnąć do mnie rękę. Zawsze to ja byłem prowokatorem tego typu sytuacji. Jednak zawsze zmuszała mnie do tego Paulina. 
U: A skoro mówimy o Paulinie. Trochę jej współczuję. 
M:, Dlaczego? 
U: No bo w końcu odebrałam jej najcudowniejszego faceta na świecie. To moje zdanie. 
M: A ja zakochałem się w najpiękniejszej i najmądrzejszej kobiecie na świecie moim zdaniem. A wracając do Pauliny to myślę, że ona tak naprawdę nigdy mnie nie kochała. Była ze mną, bo było jej tak wygodnie. Wiesz pieniądze, rodzinna firma i tak dalej. Ten cały ślub to była jedna wielka szopka, w której ja miałem brać udział z zawieszoną plakietką z napisem "PAN MŁODY". To wszystko działo jakby po za mną. Ona pytała mnie o kolor obrusów, kwiatów na sali, a to było głupie. 
U: Przecież ja też cię o to pytałam. - Powiedziała z lekkim smutkiem w głosie. 
M: Nie Ula to źle zabrzmiało. To nie głupie, ale pop prostu Paulina nigdy nie liczyła się z moim zdaniem. Jakbym powiedział, że na przykład kwiaty mają być białe to ona i tak zrobiłaby po swojemu. A ty brałaś mnie pod uwagę i nawet, jeżeli mój pomysł nie bardzo ci się podobał to dyskutowaliśmy o tym i dochodziliśmy do kompromisu. Z resztą do teraz tak jest. 
Gdy zjedli obiad postanowili iść na spacer po parku. 
W PARKU 

Ula i Marek spacerowali po ścieżkach trzymając się za ręce i co chwile obdarowując się spojrzeniami pełnymi ciepła i miłości. Natomiast Julka biegała tam i z powrotem czując się jak wypuszczony z klatki ptak. 

PONIEDZIAŁEK 


Rano Ula i Marek szykowali się do pracy, przyjechała już Helena, aby zająć się Julką. 
Młoda Dobrzańska założyła „małą czarną”, która sięgała jej do kolan. Była z krótkim rękawem, sukienka miała wycięte plecy. 
Marek założył czarny garnitur i do tego różową koszulkę. Gdy byli już gotowi, pożegnali się z Julią i Heleną i ruszyli do firmy. 


W DOBRZAŃSKI FASHION 


Pod budynkiem DF byli dziesięć minut później. Weszli do firmy. 
U, M: Dzień dobry panie Władku! 
W: Dz..dzieńń doobry paaństwuu. – Odpowiedział jak zwykle się jąkając. 
Następnie Dobrzańscy weszli do windy. Tam Marek przysunął się do Uli i zaczął ją całować. Nie zauważyli, gdy znaleźli się na piątym piętrze budynku. 


PIĄTE PIĘTRO 


Drzwi windy otworzyły się, na korytarzu było pełno ludzi min. Sebastian, Ania i Julia. Seba ledwo powstrzymał się od śmiechu i „poważnym” głosem powiedział: 
S: Ludzie ja tu patrzę! 
Marek na chwilę przerwał całowanie Uli i powiedział: 
M: To się odwróć – powrócił do przerwanej czynności, lecz po chwili wyszedł ze swoją żoną z windy i skierowali się w stronę gabinetu Marka. 
W sekretariacie Ula usiadła przy swoim biurku, a Dobrzański poszedł do siebie. Violetty jak zwykle nie było. 
Przez pierwsze kilka godzin nie było dużo pracy, lecz później się zaczęło. 
Do Uli zadzwonił telefon. 
U: Słucham? 
Ps: Urszulo, niech Urszula przyjdzie do mnie do pracowni. 
U: Dobrze mistrzu. 
Ps: No migusiem. – Rozłączył się. 
Ula była zdziwiona tym, że Pshemko zadzwonił do niej osobiście. Zwykle mistrz wyręczał się Izą. 
Jednak nie miała czasu na rozmyślania, musiała iść do pracowni, bo Pshemko będzie niezadowolony. 
Po chwili Dobrzańska weszła do „królestwa” mistrza. 


W PRACOWNI PSHEMKO 

U: Witaj. 
Ps: Och Bella dobrze, że jesteś mam dla ciebie informację! 
U: Jaką? 
Ps: Wczoraj naszła mnie wena i zacząłem tworzyć nową kolekcję. Wiosenno-letnią. 
U: Cudownie! Mogę zobaczyć projekty? 
Ps: Oczywiście. – Pshemko pokazał Uli kilka projektów. 
Były to przeważnie krótkie sukienki ze wzorem kwiatowym. Kreacje były na ramiączkach, dwie z nich były sznurowane na szyi. 
Ps: To jest tylko kilka sukienek, będą jeszcze szorty, bluzeczki na ramiączkach i spodnie 7/8. 
U: Fajnie. Masz może jakąś nazwę? 
Ps: Tak Charm of spring. Podoba ci się? 
U: Czar wiosny. Oryginalne. 
Ps: Ursulo, a na jak drogie materiały możemy sobie pozwolić? 
U: Na te z Włoch w zupełności wystarczy. 
Ps: Nie, nie! Z jakich Włoch! Z Francji! 
Pshemko zaskoczył Ulę, zawsze zamawiali materiały z Włoch, a tu nagle taka zmiana. Co się stało? Tego nie wiedział nikt, oprócz samego mistrza. Dobrzańska nie chciała już o to pytać, więc pożegnała się i wyszła z pracowni. 
Skierowała się do gabinetu, w którym pracowała Julia Sławińska. 
Zapukała, po chwili usłyszała ciche „proszę”, więc weszła. 


W GABINECIE JULII 


U: Cześć Julia. 
J: Cześć Ula, co cię do mnie sprowadza? 
U: Wracam od Pshemko, szykuje nową kolekcję. 
J: Jaką? 
U: Wiosenną. Jeszcze nie wie, kiedy premiera, ale tym razem chce materiały z Francji. 
J: Coś podobnego. 
U: Właśnie. Wiesz, co trzeba by było rozejrzeć się za jakąś salą na pokaz itp., przecież wiesz, jaki jest Pshemko. Powie na ostatnią chwilę. 
J: Wiem. Dobra zaraz się rozejrzę, dam ci znać jakby, co. 
U: Dobra. 

Ula wyszła z gabinetu i skierowała się w stronę sekretariatu. Postanowiła powiedzieć Markowi o Pshemko. 


KILKA GODZIN PÓŹNIEJ 


Dochodziła siedemnasta Ula i Marek zbierali się do domu. Po chwili wyszli z firmy i wsiedli do samochodu. W mieszkaniu na Siennej byli kilkanaście minut później. 
Gdy tylko weszli do przedpokoju, do pomieszczenia wbiegła Julka. 
J: Mama, tata! 
U, M: Cześć kochanie. - Marek wziął córkę na ręce i poszedł z nią do salonu, gdzie siedziała Helena. 
M: Cześć mamo. 
U: Cześć. 
H: Witajcie dzieci, pójdę już – Helena pożegnała się i pojechała do swojego domu. 
Ula zrobiła obiadokolację, po godzinie całą rodziną siedzieli w salonie i zajadali się posiłkiem. 
J: Pokażę wam, co dzisiaj narysowałam 
U: Dobrze biegnij. 
Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju i po chwili wróciła z kartką w ręku. Podała ją Markowi. Mężczyzna oglądał z uwagą. Na rysunku były trzy osoby, dwie dorosłe i jedno dziecko, był również wózek. 
M:, Kogo narysowałaś? 
J: Jak to, kogo? Mnie, ciebie, mamę, a w wózeczku jest moja siostrzyczka. 
M: Pięknie. 
U: To chcesz mieć siostrzyczkę, a nie braciszka? 
J: Tak! Tak! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz