czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek po pokazie FD Gusto XI

Nad Wisłą posiedzieli jeszcze kilkadziesiąt minut i postanowili, że pojadą do Konstancina na grób dziadków Marka 
. Po dłuższym czasie (korki) znaleźli się na cmentarzu. Dobrzański bez problemu odnalazł miejsce w którym spoczywali jego dziadkowie. Marek wiele razy był tam, ale Ula dopiero pierwszy raz się wybrała z nim w to miejsce. Zobaczyła mały nagrobek z napisem Ś.P Stanisław Dobrzański ur. 05.12.1920 zm. 07.08.1992 Ś.P Marta Dobrzańska ur. 01.01.1930 zm. 09.05.2000 Marek zapalił dwa znicze i razem z Ulą pomodlili się. 
Nagle Dobrzański poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się i zobaczył swojego wujka, który od pięciu lat mieszkał we Francji.* 
M: Wujek Rysiek? A co ty tu robisz? 
R: Wróciłem do Polski na jakiś czas. A co u ciebie? 
M: Dobrze, ożeniłem się. 
R: Z Pauliną? M: Nie wujku. Ula pozwól-zwrócił się do żony. - Poznaj moją żonę Ulę i moją córkę Julkę. 
R: Miło mi cię poznać - zwrócił się do Uli i pocałował ją w dłoń. 
U: Mi również. 
M: Wujku, a co u Karoli, jak sobie radzi z kierowaniem DF? 
R: Świetnie. Niedawno skończyła 23 lata i ma chłopaka. 
M: Do dobrze. Może wpadniesz do nas jutro na kolację? 
R: Z przyjemnością. Tylko o której i gdzie? 
M: O 19 na Siennej 12/58 w Warszawie. 
R: Dobrze przyjdę. - Ryszard pożegnał się i poszedł w bliżej nie określonym kierunku. 
Była 15 więc Dobrzańscy postanowili wrócić do domu. Gdy byli na miejscu Ula nakarmiła Julkę i położyła ją do łóżeczka. Marek w tym czasie gotował obiad. * Wujek Ryszard Dobrzański jest bratem Krzysztofa Dobrzańskiego, ma córkę Karolinę, która zajmuje się francuską filią DF. Jego żona zginęła w wypadku samochodowym gdy Karolina miała dwa lata. Od tej pory sam zajmuje się córką. 

Dochodziła godzina dziewiętnasta, Ula była ubrana w turkusową sukienkę na grubych ramiączkach sięgającą przed kolana. Marek również był już w garniturze. Dobrzańscy czekali na wujka Ryszarda. Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Marek poszedł otworzyć, w progu ujrzał swojego wuja z kwiatami i dobrym winem w ręku. 
M: Cześć wujku. 
R: Witaj Marku to dla ciebie. - Powiedział podając Markowi trunek. 
M: Dziękuję wejdź. - Mężczyźni razem weszli do salonu gdzie czekała na nich Ula. 
R: Dobry wieczór. To dla ciebie Ulu. - Podał Dobrzańskiej bukiet herbacianych róż. 
U: Dobry wieczór, dziękuję bardzo. Niech pan siada do stołu kolacja podana. 
R: Jaki tam pan mój mi wujku. 
U: Dobrze. - Zasiedli do stołu i zaczęli jeść posiłek. 
M: To, co robisz we Francji? 
R: Razem z Karoliną mieszkamy na Le Marais w domku jednorodzinnym. Prowadzę firmę budowlaną. 
U: Na La Marais? To jest jedna z najbardziej luksusowych dzielnic w Paryżu! 
R: No tak. 
M: A jak się układa Karoli? Ma kogoś? 
R: Bardzo dobrze pracuje jej się w waszej firmie. Ma chłopaka, jest biznesmenem. 
M: To fajnie. Byłeś już u moich rodziców? 
R: Nie mam zamiar jutro do nich pojechać 

PONIEDZIAŁEK* 
Jak zwykle Ula została w domu z Julką, a Marek pojechał do pracy. Tego dnia Marek miał dużo pracy musiał rozliczyć się z materiałów na kreacje dla Ewy Farny, które miały lada dzień zostać skończone. Nagle do jego gabinetu weszła Iza. 
I: Cześć Marek stroje dla Ewy Farny już są i teraz pasowałoby przeprowadzić końcowe przymiarki. No i trzeba ją tutaj ściągnąć tylko, że pan Przemysław zgubił numer telefonu do Farny. 
M: Dobra nie ma sprawy ja zadzwonię. 
Marek zadzwonił do piosenkarki, ta powiedziała, że za godzinę przyjedzie do Dobrzański Fashion. 
GODZINĘ PÓŹNIEJ - GABINET MARKA 
EF: Dzień dobry panie Marku. - Powiedziała Ewa Farna wchodząc do gabinetu Dobrzańskiego. 
M: Dzień dobry, zaraz pójdziemy do... - Nie dane mu było dokończyć, ponieważ w tej chwili do gabinetu weszła Beatka. 
B: Marek!!!- Krzyknęła i już chciała podbiec do prezesa, gdy nagle znieruchomiała.- Ewa Farna o boże dzień dobry! 
EF: Dzień dobry. 
M: Ewo to siostra jej żony Beatka. 
Beatka była wielką fanką Ewy Farny uwielbiała wszystkie jej piosenki. 
B: Mogę prosić o autograf i o zdjęcie? 
EF: Oczywiście. - Marek podał Ewie kartkę i długopis, a ta napisała na niej: "DLA BEATKI - EWA FARNA". 
Następnie Dobrzański zrobił Beatce zdjęcie z piosenkarką. 
M: Beti co ty tu robisz? 
B: Przyjechałam z Jaśkiem i Maćkiem. To ja wpadnę później. Cześć, do widzenia. 
M: Cześć. 
EF: Do zobaczenia. 
Potem oszołomiona nadal Beti wybiegła z gabinetu Marka. 
M: Przepraszam za nią. 
EF: Nic się nie stało. Chodźmy do pracowni Pshemko. 


W PRACOWNI MISTRZA PSHEMKO 
Ewa Farna właśnie przymierzała kreacje, które "stworzył" dla niej Pshemko. Wszystkie bardzo podobały się piosenkarce. 
EF: Mistrzu te kreacje są przepiękne. Jestem pewna, że stroje spodobają się również moim fanom podczas trasy koncertowej, którą rozpoczynam już we wrześniu. 
Ps: Ja też mam taką nadzieję. Ale niech Ewa nie przesadza, ładnemu we wszystkim ładnie. Prawda Marku? 
Oczywiście. 
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ - MIESZKANIE ULI I MARKA 
Marek właśnie wszedł do domu po ciężkim dniu pracy. 
M: Cześć kochanie. - Powiedział, gdy dotarł do salonu gdzie Ula czytała gazetę. 
U: Cześć Marek. - Wstała i pocałowała ukochanego na przywitanie. - Mam do ciebie pytanie. - Powiedziała i poszła do przedpokoju. Po chwili wróciła z reklamówką w ręku. 
M: Tak? 
U: Marek, co to jest? - Zapytała pokazując zawartość reklamówki. 
Dobrzański widząc to zaczął się śmiać. 
M: Zupełnie o tym zapomniałem, gdzie to znalazłaś? 
U: Sprzątałam w pawlaczu. Co to jest? 
M: Jakiś czas przed pokazem FD Gusto nie miałem już zupełnie pomysłów jak przekonać cię do tego, że naprawdę ciebie kocham. Wpadłem na pewien pomysł. Postanowiłem, więc na małych karteczkach napisać "KOCHAM CIĘ" i przykleić je w twoim gabinecie. Tak zrobiłem na środku gabinetu ułożyłem wielkie kolorowe serce właśnie z tych karteczek. Obkleiłem nimi też lampę, ławę i twojego laptopa. Kupiłem kwiaty i czekałem aż przyjdziesz. Jednak po pewnym czasie stchórzyłem, zapakowałem te karteczki do reklamówki wróciłem do domu i schowałem je do pawlacza. 
U: Jakie to piękne. Jednak zapomniałeś zabrać jednej karteczki i znalazłam ją na moim laptopie, było tam napisane "CIĘ". 
M: No tak. Wiem, że może za późno już na takie rozmowy, ale mam do ciebie pytanie. 
U: Jakie? 
M: Pamiętasz, jak kiedyś wpadłaś do mnie do konferencyjnej i napadłaś na mnie krzycząc, „co ja sobie wyobrażam, że ty nie jesteś taka"? A potem mnie przepraszałaś? 
U: No pamiętam. 
M: To, o co ci wtedy chodziło? 
U: Poszłam z Alą do mojego gabinetu, gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam wiele płatków róż porozrzucanych po moim gabinecie. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Piotr tak zrobił w ramach za nieudany wypad na żagle. Zadzwoniłam do niego, a on powiedział, że nie wie, o co chodzi, że od rana jest w szpitalu, itp. Wtedy ty mi wpadłeś na myśl. No i nakrzyczałam na ciebie, a potem jak byłam, z Violą w socjalnym to przyszedł Adam i zaczął mi mówić, że kto mu odda za kwiaty. Ja nie wiedziałam, o co mu chodzi, a jak powiedział, że płatki róż to pobiegłam cię przeprosić. Nie powinnam na ciebie wtedy tak naskakiwać. Przepraszam. 
M: Daj spokój Ula to było dawno. 


KILKA DNI PÓŹNIEJ 
Nadszedł dzień, w którym państwo Dobrzańscy wraz z córeczką mieli pojechać na trzy tygodnie do Gdańska do hotelu Lival. Wczesnym rankiem o godzinie 7 zbierali się do drogi, aby później uniknąć upałów oraz możliwych na Polskich drogach kilometrowych korków. Ula po raz setny raz sprawdziła czy zabrała wszystkie potrzebne rzeczy dla Julki. Gdy już to zrobiła i okazało się, że niczego nie brakuje zeszli na parking. Marek w myślach dziękował swojemu ojcu, który gdy tylko dowiedział się, że Marek będzie miał dziecko postanowił dać mu swoje terenowe Mitsubishi. Tak pomyślał, ponieważ musieli zabrać do Gdańska wózek, łóżeczko turystyczne oraz trzy duże walizki na kółkach. Po chwili byli już w drodze. Ula i Marek rozmawiali, a Julka słodko spała w foteliku na tylnym siedzeniu. 
6 GODZIN PÓŹNIEJ 
Dobrzańscy właśnie zaparkowali samochód na parkingu pod hotelem Lival. W porównaniu do podróży po pokazie FD Gusto kiedy to jechali 5 godzin i 37 minut teraz jechali dłużej o ponad pół godziny dłużej. Marek wziął walizki i łóżeczko, a Ula wózek, do którego włożyła Julkę i weszli do budynku. Podeszli do recepcji. 
M: Dzień dobry mamy rezerwację na nazwisko Dobrzański. 
Rec: Dzień dobry pokój z łóżkiem dwuosobowym z tym, że państwo z dzieckiem? 
M: Zgadza się. 
Rec: Dobrze, pokój numer 102. Życzę miłego pobytu. 
U,M: Dziękujemy. - Udali się na drugie piętro. 
U: Niesamowite mamy ten sam pokój, co wcześniej. 
M: Sam to załatwiłem. 
U: Dziękuję. 
Znaleźli swój pokój i weszli do niego. 
U: Nic się tutaj nie zmieniło. 
M: Faktycznie. 
Rzeczywiście nic się w nim nie zmieniło. Nadal te same żółte ściany, to samo łóżko, stół i krzesła. Tylko kolor pościeli zmienił się z kremowo-pomarańczowego na biały. 
Marek rozkładał łóżeczko, w którym miała spać Julia, a Ula rozpakowywała ubrania do szafek. Gdy już uporali się z tym postanowili odpocząć po długiej i męczącej podróży. Najpierw jednak Ula i Marek wzięli razem prysznic, podczas którego myli się i całowali na przemian, a potem położyli się na łóżku. Dobrzańska po chwili usnęła, a Marek postanowił obejrzeć telewizję. 
GODZINĘ PÓŹNIEJ 
Dobrzańscy szykowali się właśnie na spacer. Postanowili udać się w to samo miejsce, w którym kilkanaście miesięcy temu Marek oświadczył się Uli. Szli plażą Dobrzański w jednej ręce trzymał nosidełko, w którym leżała jego córka i oglądała otaczające ją widoki, a drugą ręką obejmował w pasie swoją żonę. 

Gdy już doszli na miejsce Ula oglądała widoki, a Marek wziął swoją córkę na ręce i powiedział do niej: 
M: Kochanie w tym miejscu tatuś poprosił o rękę mamusię. – Powiedział cicho, a Julka uśmiechnęła się uroczo, pokazując swoje dołeczki, które odziedziczyła po ojcu. 
U: Marek wzięłam koc, może usiądziemy? 
M: Pewnie. – Dobrzański rozłożył koc i razem z żoną i córką usiedli na nim. 
Julia zaczęła bawić się piaskiem, a małżeństwo siedziało przytulone. 
U: Pamiętam to jak by to było wczoraj. Był wieczór wracaliśmy objęci brzegiem morza, ty nagle się zatrzymałeś i zacząłeś mówić. Gdy skończyłeś zapytałeś mnie czy zostanę twoją żoną. 
M: A ty powiedziałaś, że tak gdy to usłyszałem stałem się najszczęśliwszym facetem na ziemi. 
Resztę dnia spędzi na leniuchowaniu nad brzegiem morza. Ula i Marek bawili się jak małe dzieci w morzu pryskali się wodą, a mała Julka tylko przyglądała się rodzicom. Zrobili też mnóstwo zdjęć. Zbliżał się wieczór, robiło się chłodno. Dobrzańscy postanowili wracać do hotelu. Ula miała na sobie cieniutki sweterek w dodatku przemoczony, gdyż niechcący go wrzuciła do wody i zaczęło robić się jej zimno. Marek to zauważył i postanowił, że da żonie swoją bluzę. Natychmiast ściągnął ją i narzucił na ramiona kobiety. 
M: Zimno ci, masz moją bluzę. 
U: Teraz tobie będzie zimno. 
M: Mną się nie przejmuj. Ważne, żeby tobie było ciepło. 
U: Dziękuję. 
Po jakimś czasie weszli do swojego hotelowego pokoju. Ula nakarmiła Julkę i wykąpała ją, a Marek zamówił kolację do ich pokoju. Mała Dobrzańska ubrana w swoją pidżamkę w pieski, którą dostała od babci Helenki i dziadka Krzysia spała w łóżeczku cichutko sapiąc. Ula i Marek mimo tego, że było chłodno postanowili zjeść kolację na tarasie przy świetle księżyca. 
Gdy skończyli była godzina 22. Wzięli szybki prysznic i zmęczeni po ciężkim dniu usnęli wtuleni w siebie. 
RANO 
Dzisiaj pierwszy wstał Marek, postanowił nie budzić Uli, ponieważ Julka nie bardzo dawała jej spać tej nocy. Wziął prysznic, a potem usiadł na tarasie i postanowił znaleźć jakieś ciekawe miejsca, które mogliby zwiedzić. Po pół godzinie miał kilka miejsc wartych zainteresowania. W tej samej chwili obudziła się Ula i gdy zobaczyła męża siedzącego na tarasie poszła do niego. 
U: Cześć kochanie. 
M: Cześć Ula. – Pocałował ją. 
U: Co robisz? 
M: Szukam miejsc, w które moglibyśmy się udać. 
U: To fajnie pokaż co znalazłeś. – Usiadła obok niego. 
Pokazał jej takie miejsca jak: Pałac Opatów, Wieżę Więzienną i Katownię, Ratusz Staromiejski. 
M: W te wszystkie miejsca trzeba jechać samochodem, bo na piechotę to za daleko. 
U: No dobra to, jeśli zdążymy to dzisiaj zobaczymy to wszystko, a jutro może byśmy do Sopotu pojechali? 
M: Zobaczymy. Zamówię śniadanie. 
U: Okey. – Po 20 minutach jedli kanapki popijając sokiem pomarańczowym. 
Gdy zjedli obudziła się Julka, Marek przygotował dla niej kaszkę, a Ula ubrała ją w sukieneczkę. Już zaczynała karmić małą, gdy zadzwonił telefon Dobrzańskiej. 
U: Marek dokończ karmić Julię, ja odbiorę. 
M: Dobrze. 
U: Słucham? 
J: Cześć córcia. 
U: Cześć tato. 
J: Co tam u was? 
U: Wszystko dobrze, wczoraj poszliśmy w miejsce gdzie Marek mi się oświadczył. 
J: To cudownie, a co robicie dzisiaj? 
U: Pozwiedzamy Gdańsk, pałac, ratusz itp. 
J: Jaka jest u was pogoda? 
U: Gorąco i mam nadzieję, że tak zostanie, a u was? 
J: U nas niestety pada deszcz, wczoraj była ogromna burza. 
U: To nieciekawie. 
J: Córcia to ja wam nie przeszkadzam pozdrów Marka i ucałuj Julkę. 
U: Dobrze, ty też ucałuj Jaśka, Beti i Alę. Pa 
J: Pa. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz