czwartek, 2 stycznia 2014

"Nigdy nie przestanę Cię kochać" III

Ten dzień minął wyjątkowo szybko, Ula i Marek rozmawiali o szkole i rodzinie. Ula dowiedziała się, że jego dzieciństwo wcale nie było tak kolorowe jak jej się wydawało. 
Rodzice kompletnie nie mieli czasu dla Marka, ciągle wychodzili na spotkania i ważne uroczystości. Nim zajmowała się niania, którą w pierwszych latach swojego życia tak naprawdę uważał za mamę. Pani Marysia opiekowała się nim na okrągło, to z nią ubierał w święta choinkę, podczas gdy rodzice siedzieli w gabinecie i omawiali sprawy służbowe. To ona czytała mu bajki na dobranoc i czuwała przy jego łóżku gdy był chory. Gdy był mały myślał, że tak wygląda życie, zupełnie nie przeszkadzał mu brak mamy czy taty, wystarczały ulubione samochodziki i pani Maria. Jednak z czasem, gdy Marek dorastał miał coraz większy żal do rodziców, dlatego zaczął wymykać się z domu, opuścił się w nauce, próbował pić i palić. A wszystko tylko po to, aby jego rodzice zwrócili na niego uwagę. Helena i Krzysztof jakby niewzruszeni za te wybryki Marka obwiniali nianię. Co prawda on już wtedy nie potrzebował niani, bo chodził przecież do szkoły, ale jego rodzice zatrzymali ją, aby pomagała ich synowi w nauce, zabawiała go po szkole, jednym słowem, aby dalej mieć święty spokój.Gdy miał czternaście lat i w jego życiu pojawiło się rodzeństwo, Febo, którym państwo Dobrzańscy zgodzili się zająć po śmierci swoich wspólników, czyli Agnieszki i Francesco Febo. Wtedy właśnie Helena zapowiedziała, że Marek ma związać się z Pauliną i będą wspólnie prowadzili firmę. Marek nie uważał tego za coś złego, myślał, że to normalne. Jednak, kiedy ukończył osiemnaście lat całkowicie się zmienił, co prawda był, z Pauliną, ale gdy poszedł na studia zaczął sypiać z pierwszymi lepszymi panienkami poznanymi w szkole. Jego rodzice nie rozumieli tego zachowania, dlatego karali go. On nie przestawał, po ukończeniu studiów zaczął pracować w firmie ojca tam zabawiał się ze wszystkimi modelkami. 
U Uli wyglądało to trochę bardziej smutno. W pierwszych kilkunastu latach swojego życia była naprawdę szczęśliwa. Nie miała tak bogatego życia jak Marek, bo jej rodzina była biedna. Tata pracował w fabryce znajdującej się we wsi, a mama siedziała w domu i opiekowała się nią i jej młodszym bratem Jaśkiem. Józef nie zarabiał kokosów, ale na podstawowe rzeczy takie jak ubrania, książki i jedzenie starczyło, co miesiąc tylko na większe wydatki jak Np. meble, remont czy nowy rower musieli odkładać trochę czasu. Tego, co nie mieli uzupełniała rodzinna miłość i ciepło. Tak było do pewnego marcowego dnia, gdy Magda Cieplak z ogromnymi bólami porodowymi trafiła do szpitala. Miała urodzić trzecie dziecko Józefa, dziewczynkę. Po kilku godzinach wydała na świat małą Beatkę Cieplak. Na początku było dobrze, jednak po kilku godzinach wdało się zakażenie i mama Uli umarła. To była wielka tragedia, świat dla rodziny Cieplaków się zawalił. Józef totalnie się załamał, na Ulę spadły wszystkie obowiązki opieki nad Beti i Jaśkiem. Do tego dochodziła do tego jeszcze nauka, przecież była w drugiej klasie liceum. Cieplakówna musiała szybko dorosnąć, tak naprawdę została matką. Cudem zdała maturę i poszła na studia. W tym czasie jej ojciec otrząsnął się po śmierci żony i przejął od córki obowiązki. Po zdanych studiach na SGH zaczęła szukać pracy, aby pomóc ojcu w utrzymaniu rodziny. Pracowała w kilku bankach, ale ciągle ją zwalniano, naprawdę nie miała łatwego życia. 
Podczas opowiadania historii swojej rodziny płakała, Marek widząc to przytulił ją mocno do siebie i wytarł jej łzy. Zrobiło mu się jej żal. 
M: Kochanie przepraszam, że cię o to zapytałem, rozumiem, że te wspomnienia są zbyt bolesne. 
U: Nie ma, za co Marek. Chciałam abyś to wiedział, teraz jak ci to opowiedziałam zrobiło mi się lepiej. Skarbie mam pytanie. 
M:, Jakie? 
U: Pojechałbyś ze mną jutro na grób do mojej mamy? – Zapytała niepewnie. Marek zupełnie nie spodziewał się takiego pytania, ale bez wahania odpowiedział. 
M: Oczywiście kochanie z chęcią. Ale czy Iga może wychodzić już na spacer? 
U: Pytałam się lekarza, powiedział, że tak, bo jest ciepło. Bardzo ci dziękuję, to dla mnie bardzo ważne. 
M: Nie ma, za co. 
U: Dobra dosyć tych wspomnień już osiemnasta za chwilę przyjdzie Seba, przygotuję jakąś sałatkę. 
M: Pomogę ci. 
U: To chodź. – Pociągnęła go za rękę w stronę kuchni. Przygotowali razem sałatkę z kurczakiem i sosem czosnkowym. – Myślisz, że będzie Sebastianowi smakowało? 
M: Na pewno. Odkąd zamieszkał z Violą zaczął zdrowo się odżywiać. 
U: No proszę. Dobra zostało jeszcze dwadzieścia minut idę się przebrać. – Poszła do sypialni, nie zastanawiała się długo, co włożyć. Postawiła na fioletową tunikę z krótkim rękawem i czarne legginsy, do tego baleriny w tym samym kolorze. Ledwo weszła do salonu, a usłyszeli dzwonek do drzwi, Marek poszedł otworzyć. W progu zobaczył swojego przyjaciela z bukietem kwiatów i reklamówką. 
M: Cześć stary wejdź. 
S: Cześć. – Przeszli do salonu – Cześć Ula pięknie wyglądasz, to dla ciebie – powiedział wręczając kobiecie bukiet tulipanów. 
U: Cześć Seba, dzięki – odpowiedziała trochę zszokowana – usiądź, napijesz się czegoś? 
S: Kawy, jeśli można. 
U: Dobra, Marek? 
M: Ja też kawy. – Ula poszła do kuchni, wstawiła kwiaty do wazonu i wzięła się za przygotowanie napojów. Po kilku minutach wróciła z trzema kubkami. 
S: Dzięki - powiedział biorąc jeden z nich – to dla waszej córki – wyciągnął z torby białego misia. 
M: Dzięki, nie trzeba było. 
S:, Co tam u was? 
U: Wszystko dobrze, odpoczywamy, a co tam u ciebie? Jak Viola? 
S: Świetnie, wiecie, co wymyśliła? 
M:, Co? 
S: Pozazdrościła Ulce i powiedziała, że chce mieć ze mną dziecko. Dobrzański zabiję cię. – Spojrzał na Marka udawanym, morderczym wzrokiem. Pozostała dwójka wybuchła śmiechem. 
M: No i co w tym dziwnego? A ty nie chcesz? 
S: Nie wiem, nie mam podejścia do dzieci, ja chcę jeszcze trochę poszaleć, wyjechać na wymarzone wakacje, a nie tonąć w pieluchach jak ty Marek. – Zaśmiał się. 
M: Oj Seba, to, co innego, myślisz, że ja się spodziewałem? Nie przypuszczałem, że zostanę ojcem. 
S: Nie miałeś WDŻ w szkole, że nie wiesz, jakie są skutki seksu? – Zaczął się z niego nabijać. 
M: Seba wystarczy, zostaniesz ojcem to zrozumiesz. 
S: Ta jasne. 
Ula siedziała tylko na kanapie i przysłuchiwała się rozmowie przyjaciół. Robiący sobie jaja Sebastian i poważny Marek. Zawsze byli tacy sami, a tu nagle Dobrzański tak się zmienił, stał się odpowiedzialnym chłopakiem i ojcem. Seba pod wpływem Violetty też się zmienił, ale nie aż tak jak Marek. Z rozmyślań wyrwał ją głos Olszańskiego. 
S: Ula tak w ogóle to chciałem cię przeprosić. 
U: Mnie? Za co? 
S: Za to, że namówiłem Marka na ten pomysł z kłamstwem. To jest tylko moja wina, nie potrzebnie wciągałem Marka w tą intrygę. 
U: Daj spokój Seba my już z Markiem dawno sobie to wyjaśniliśmy i wybaczyłam mu. Zapomnijmy o tym. 
S: Dobrze, to skoro wszystko tak dobrze się układa to może się napijemy? Co Marek? – Powiedział wyciągając pół litra. 
M: Pewnie, przyniosę kieliszki. – Marek przyniósł kieliszki i razem z Ulą podali jedzenie. Sebastian polał. 
M: To napijmy się za Igę. 
S: Racja, niech zdrowo rośnie! 
W taki właśnie sposób minęła dalsza część wieczoru, co chwilę wznosili toasty na cześć najdziwniejszych rzeczy Np., aby Pshemko znalazł w końcu tego „jedynego” i żeby Paulina i Aleks poszli do diabła. Ula nie mogła powstrzymać śmiechu słuchając ich głupich historyjek. 
Około godziny jedenastej Sebastian wyszedł z mieszkania Uli i Marka. Dobrzański ledwo doszedł do sypialni, położył się na łóżku w ubraniu i zasnął. Ula nie mając ochoty męczyć się z jego rozbieraniem przykryła go kołdrą i udała się pod prysznic. Ubrana w koszulę nocną położyła się do łóżka. Marek wyczuwając obecność swojej dziewczyny przytulił się do niej i przez sen wymruczał: 
M: Kocham cię Oleńka. – Spał dalej. Ula również odpłynęła w śnie. 
Następnego dnia pierwsza wstała Ula i uwalniając się z ramion Marka udała się do kuchni. Zrobiła śniadanie, z powrotem udała się do sypialni w celu obudzenia ukochanego. 
U: Maruś wstawaj śniadanko gotowe – specjalnie powiedziała trochę głośniej niż zwykle, mężczyzna natychmiast się obudził. 
M: Kotku możesz trochę ciszej? Głowa mi pęka. 
U: No mogę, mogę. Wypij to. – Podała mu tabletkę i wodę. 
M: Jesteś aniołem. 
U: Wiem o tym, a teraz wstawaj, szoruj do łazienki i chodź na śniadanie. Za trzy godziny jedziemy do Rysiowa pamiętasz? 
M: Tak, już idę. 
Po kilkunastu minutach jedli razem śniadanie, potem Marek zmywał, a Ula poszła nakarmić Igę. Następnie ubrała się w białą, zwiewną sukienkę i razem z Markiem i córeczką ruszyła w stronę Rysiowa. Tym razem ona prowadziła, Marek nie był w stanie, głowa go bardzo bolała, ale to zrozumiałe w końcu wypili z Sebą wczoraj pół litra, a gdy było im mało poczęstowali się „odrobiną” piwa. Najpierw za cel obrali cmentarz, na którym spoczywała mama Uli. 
Gdy zaparkowali pod bramą, Marek włożył, Igę do wózka i obejmując Ulę w pasie udali się w stronę grobu Magdy Cieplak. Po niedługim czasie dotarli na miejsce, Cieplakówna wpatrywała się w zdjęcie swojej mamy na nagrobku ze łzami w oczach, a Marek zapalił znicze na grobie bądź, co bądź przyszłej teściowej. Ula zawsze tak emocjonalnie reagowała na wizyty u swojej mamy, wspominała wtedy najpiękniejsze chwile spędzone razem z nią. Podeszła bliżej do grobu i powiedziała: 
U: Mamo to jest Marek, mój chłopakach, twój przyszły zięć. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Tam w wózeczku leży owoc naszej miłości twoja wnuczka Iga. – łzy spływały jej po twarzy. Marek nie do końca rozumiał, dlaczego Ula to wszystko mówi, pewnie, dlatego, że nigdy nikt bliski mu nie zmarł. Jednak w ciszy przysłuchiwał się słowom Uli. Ucieszył się, gdy powiedziała: „twój przyszły zięć”, dowodziło to temu, że ona poważnie myśli o nim i ich przyszłości. Wzruszył się, podszedł do ukochanej i przytulił ją do siebie. Ula wtuliła się w niego mocno i najzwyczajniej w świecie zaczęła płakać. Wiedział, że to jest jej potrzebne, dlatego pozwolił jej się wypłakać. 


Po kilku minutach Ula uspokoiła się, pomodlili się i powoli ruszyli w stronę samochodu. Pojechali do Cieplaków. Weszli do domu, z kuchni było słychać kłótnię Beatki i Jaśka.
U: Cześć wam. – powiedziała Ula stając w progu. 
M: Cześć. 
B: Ulcia, Marek! – Wpadła wprost w ramiona siostry. 
J: Cześć siostra, cześć Marek. – Przywitał się. 
U: Gdzie tata i Ala? 
J: W salonie. Chodźcie. – Wszyscy podążyli do salonu. Po przywitaniu usiedli na kanapie. 
Józ: Zaprosiliśmy was tutaj, ponieważ ja i Alicja mamy coś ważnego do powiedzenia. – 
A: Zaręczyliśmy się. – Zapadła chwila ciszy, po chwili jednak zaczęły się gratulacje. 
Józ: Marku mogę cię na chwilę prosić? – Powiedział Józef, gdy mieli siadać do obiadu. 
M: Tak oczywiście. – Podał Uli, Igę i podążył z mężczyzną do kuchni. – O co chodzi. 
Józ: Marku mam pytanie. Czy zamierzasz oświadczyć się Uli? – To pytanie zbiło go z tropu, myślał, że Józef przekonał się do jego uczucia, jednak za chwilę odpowiedział.
M: Jeszcze nie teraz, ale tak. Nie chcę się spieszyć musimy się do siebie na nowo przyzwyczaić. Myślałem, że pan mi zaufał po ostatniej rozmowie. – Posmutniał. 
Józ: Ależ ufam ci, chciałem tylko się zapytać. Skoro zamierzasz się oświadczyć to mam coś dla ciebie. – Podał Markowi małe, lekko zniszczone pudełeczko – To pierścionek, który dałem na zaręczyny mamie Uli. Magda powiedziała, że gdy przyjdzie właściwy czas przekaże go przyszłemu zięciowi, aby podarował go naszej córce. Ona nie może tego zrobić, dlatego ja ci go daję. Mam nadzieję, że zrobisz z niego użytek. 
M: Na pewno. Dziękuję bardzo panie Józefie. – Otworzył pudełko i przyjrzał się pierścionkowi* - przepiękny. 
Józ: Nie ma, za co. Myślę, że Magda byłaby szczęśliwa gdyby cię poznała. – Wzruszył się. 
Marek nic nie powiedział, nie spodziewał się takiego prezentu od Józefa. Z drugiej strony cieszył się, że ma spokój z kupnem pierścionka. Chodziaż wiedział, że, z Ulą miałby mniejszy problem niż z, Pauliną, bo Febo preferowała tylko największe i najdroższe świecidełka, a Ula zadowala się, czym małym, ale danym z głębi serca. Wrócili do salonu, Marek usiadł obok Uli. Ta o nic nie pytała, wiedziała, że jakby było coś ważnego to Dobrzański sam by jej powiedział. 
Ala z Ulą i Beatką zaczęły nakrywać do stołu, nagle wszedł Maciek. 
Mac: Dzień dobry. – powiedział grzecznie – cześć Ula zauważyłem wasze auto i postanowiłem przyjść. 
U: Cześć Maciuś, o co chodzi? 
Mac: Słyszałaś, że mamy spotkanie klasowe z liceum? 
U: Nie, a skąd wiesz? 
Mac: Krzysiek Lipiński znalazł mnie na Internecie i powiedział, że razem z Karoliną Janosik organizują imprezę. Dostałem zaproszenie, tobie też kazał przekazać. Za dwa tygodnie w sobotę w knajpce koło wylotówki z Warszawy. Wszyscy będą nawet Ulka Kropacz.** Przyjdziesz? 
U: Oczywiście pokażę tej laluni, kto jest lepszy. – Powiedziała i razem z Maćkiem wybuchli śmiechem. 
Mać: A ty będziesz w stanie tańczyć? 
U: Tak, to dopiero za dwa tygodnie, do tej pory rana się zagoi i będzie dobrze. Można zabrać osobę towarzyszącą? 
Mac: Pewnie ja idę z Anią. 
U: Aha. Marek pójdziesz ze mną? – Zwróciła się do ukochanego. 
M:, Ale Ula ja tam nikogo nie znam. 
U: To poznasz, chodź proszę nie chcę tam być sama. – Zrobiła maślane oczka. 
M: Niech ci będzie. Pójdę. 
U: Dziękuję. – Pocałowała Marka w policzek. Ten szepnął jej do ucha. 
M: Za takie poświęcenie należy się coś więcej. 
U: Zobaczymy w domu. – Uśmiechnęła się – Maciek, a o której to ma być? 
Mac: Nie wiem, Krzysiek ma dzwonić, jak się czegoś dowiem to dam ci znać. Dobra to ja się zbieram. 
Józ: Maciek zostań na obiedzie, są gołąbki. – Maciek na dźwięk słowa „gołąbki” od razu się zgodził. Uwielbiał to danie w wykonaniu pana Józefa. Gdy był nastolatkiem, co sobotę przychodził z rodzicami do Cieplaków na obiad. Zawsze wtedy były gołąbki, razem z Ulą zajadali się nimi aż im się uszy trzęsły. I tym razem nie mógł odmówić, tym bardziej, że już dawno nie jadł obiadu ze swoją przyjaciółką. 
Usiedli do posiłku, panowała miła atmosfera. Czas w Rysiowie minął bardzo szybo i w końcu „Dobrzańscy” musieli się zbierać. Po wylewnym pożegnaniu z Cieplakami i Maćkiem udali się w stronę powrotną do Warszawy. Gdy przekroczyli próg mieszkania było kilka minut przed dziewiętnastą. Ula i Marek wykąpali najpierw Igę. Tym razem Markowi sprawniej wszystko poszło, a i dziewczynka była spokojniejsza. Może przez to, że cały dzień spędziła w towarzystwie wielu ludzi i była po prostu zmęczona. Po kąpieli para usiadła na kanapie, Marek zaczął rozmowę. 
M: Kochanie, a kto to jest ta Ulka Kropacz? 
U: Koleżanka z liceum, zawsze była piękna i bogata. Z góry traktowała innych, miała tylko jedną przyjaciółkę, z którą dokuczała wszystkim dookoła. A szczególnie mnie, z tego powodu, że byłam biedna, a na dodatek brzydka upokarzały mnie na każdym kroku, czego to one nie zrobiły, aby pokazać klasie, że jestem totalną idiotką. Tylko Maciek mnie bronił, tylko w nim miałam oparcie. Ale Ulka i Zośka się go nie bały, wyzywały mnie od kujonów, ufoludków i tak dalej. Nie potrafiły zrozumieć, że ja nie mam pieniędzy żeby wyglądać tak jak one. Dlatego postanowiłam pójść na to spotkanie i pokazać Ulce, że potrafię o siebie zadbać. 
M: To smutne, ale nie przejmuj się tym. Zobaczysz, że jeszcze będzie cię przepraszała. 
U: Nie liczyłabym na to, a zresztą ja od niej tego nie oczekuję. Po tych wszystkich upokorzeniach nie dałabym rady z nią się przyjaźnić. 
M: Dobra Ula dość tego gadania. Czekam na moją nagrodę, inaczej nigdzie nie pójdę. 
U: Dobra, dobra chodź. – Wstała i pociągnęła go za rękę w stronę sypialni. Ledwo weszli do pomieszczenia, a Marek już zaczął całować Ulę. Delikatnie, aby nie potargać materiału, rozpiął sukienkę kobiety, po czym zdjął ją. Ona nie pozostawała mu dłużna, rozpinała guziki jego koszuli. Popchnął ją na łóżko, Ula była naga do pasa, Marek obdarowywał ją pełnymi pasji i namiętności pocałunkami. Całował jej brzuch, dokładnie obrysowując jej kształtne piersi i bliznę po operacji. Ściągnęli resztę zbędnej garderoby. Teraz ona przejęła inicjatywę całowała jego tors, schodząc coraz niżej. W końcu nie wytrzymali, Marek wszedł w nią delikatnie, po chwili przyspieszył ruchy. Ula wydała z siebie jęk, on w obawie przed obudzeniem Igi stłumił go w namiętnym pocałunku. Doszli do spełnienia w tej chwili Ula wbiła mu paznokcie w plecy, prawie niesłyszalnie jęknął. Po kilku minutach rozkoszy opadli wykończeni na pościel. Miarowo uspokajali oddechy. 
Ula była niewyobrażalnie szczęśliwa ostatni raz przeżyła coś takiego w SPA właśnie z Markiem. Z resztą ona kochała się tylko z nim. Piotr chciał kilka razy uprawiać z nią seks, ale ona znacząco dawała mu do zrozumienia, że nie chce. Uważała to za zdradę Marka. Poza tym żyła w przekonaniu, że tak piękne chwile może zapewnić jej tylko Dobrzański. Teraz utwierdziła się w tym, był taki delikatny, każdy jego pocałunek, każdy dotyk doprowadzał ją do szaleństwa. Chciała mieć go coraz bliżej, choć bardziej już się nie dało. Uwielbiała się z nim kochać chodziaż bała się, że go nie zadowoli, że jej bardzo małe, prawie zerowe doświadczenie w tych sprawach go zawiedzie. W końcu miał tyle kochanek, wiedział, do czego są zdolne kobiety. Ona tego nie umiała, miała nadzieję, że mu się podobało. W sumie to przypuszczała, że tak jest, każdym gestem wyrażał ogromną miłość do niej. Coraz bardziej przekonywała się, że wybaczenie Markowi było najlepszą decyzją w jej życiu. On tak ogromnie się stara, aby do końca mu zaufała i na zawsze już wierzyła w jego miłość. 
Ula już teraz to wszystko wiedziała i cieszyła się, że los pozwolił im się spotkać tam wtedy w tym sklepie. Gdyby nie to, najprawdopodobniej nie leżałaby teraz tutaj koło niego. 
Uwolniła się od myśli i wtuliła się w ukochanego, Marek szepnął. 
M: Kochanie byłaś cudowna, dziękuję. 
U: Ty też byłeś cudowny. – Położyła czerwony od emocji policzek na jego nagim torsie i razem pogrążyli się w śnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz