czwartek, 2 stycznia 2014

"Nigdy nie przestanę Cię kochać" IV

Następnego dnia po śniadaniu Ula i Marek poszli na spacer do parku. Zrobiło się trochę chłodniej z 30 stopni w słońcu zrobiło się 25. To było wybawienie dla zmęczonych upałem ludzi, więcej z nich chodziło po ulicach Warszawy napawając się słońcem. Ukochani siedli na jednej z ławek znajdujących się nad jeziorem. Lecz to nie była jakaś tam ławka to była „ich” ławka, na której przesiadywali godzinami po pracy i rozmawiali o życiu, wygłupiali się i śmiali. 
U: Marek, mogę cię o coś zapytać? 
M: Jasne, o co tylko chcesz. 
U: Zastanawiałam, się wczoraj czy jesteś ze mnie zadowolony. W sensie no wiesz… - plątała się w zeznaniach – W łóżku – powiedziała jednym tchem. 
M: Ula skąd ci to przyszło do głowy? 
U: No, bo miałeś tyle kobiet, z którymi to robiłeś, one miały doświadczenie. A ja? Żadnego. Marek proszę odpowiedz, tylko szczerze. 
M: Kochanie, po pierwsze z tymi wszystkimi modelkami szukałem tego, czego nie dawała mi Paulina, czyli miłości. Na początku myślałem, że to już znalazłem, ale po jakimś czasie poczułem, że to, to samo, co z Pauliną. Jednak nie mogłem jej nie zdradzać to był już swego rodzaj uzależnienia. Dopiero, gdy kochałem się z tobą, zrozumiałem, co to seks z miłości. Wtedy cię kochałem, poznawałem jak to jest być z kimś i dawać z siebie jak najwięcej, nie myśląc o swoich potrzebach. Po tym jak odeszłaś cały czas wracałem do tej cudownej nocy. Nie mogłem, wręcz brzydziłem się na myśl, że mógłbym kochać się z kimś innym niż z tobą. Ty dałaś mi ciepło i prawdziwą miłość, nigdy wcześniej tak się nie czułem. Skoro już o tym rozmawiamy to ja też mam pytanie, nie chcesz nie odpowiadaj. Zrozumiem, przepraszam. Ula, dlaczego ty nigdy nie uprawiałaś seksu z Bartkiem? 
U: Nie masz, za co. Szczerość za szczerość. Nie wiem, dlaczego tak było, nigdy nie byłam na to gotowa. Kochałam go i to bardzo, był moją pierwszą miłością. Myślę, że to przez mój wygląd, wstydziłam się. Wiesz teraz doszłam do wniosku, że dobrze, że tego nie zrobiłam. Gdy byłam nastolatką marzyłam o takim cudownym pierwszym razie, z mężczyzną, którego pokocham bezwarunkowo. Właśnie do ciebie coś takiego czułam. Po naszej nocy w Spa, nie byłam z nikim, Piotr naciskał, ale ja się nie godziłam. Uważałam to za zdradę, tak w ogólne to ja go nigdy nie kochałam. Zupełnie nie wiem, dlaczego z nim byłam, może po to, aby pokazać ci jak to jest, gdy widzisz ukochaną osobę, z kim innym. 
M: No i pokazałaś, jak widziałem cię z Piotrem, gdy się całowaliście, coś ściskało mnie w środku. Miałem ochotę dojść do was i mu dowalić. 
U: Tak samo ja się czułam, gdy całowałeś się z Pauliną. Wiem jednak, że nie powinnam tak podle zachowywać się w stosunku do ciebie, kiedy wróciłam do firmy. 
M: Zasłużyłem sobie na to, warto było przez to wszystko przejść, aby teraz być bardzo szczęśliwym. Mam ciebie i tą cudowną istotkę, która jest dowodem mojej miłości do ciebie.* – Spojrzał na swoją córeczkę, aż łzy stanęły mu w oczach. Był niewyobrażalnie szczęśliwy, miał wszystko pracę, przyjaciół, rodzinę i przede wszystkim Ulę i tą małą iskierkę, którą kocha nad życie tak samo jak jej mamę. 
W tej chwili coś tknęło Marka i zrobił to, o czym marzył od chwili, gdy się pogodzili. Wstał z ławki i klęknął przed Ulą. Wyciągnął z kieszeni pudełko, które poprzedniego dnia dał mu Józef. Nie mógł już czekać musiał to zrobić. 
U: Ula, kochanie miałem zrobić to później, nie chciałem się spieszyć, ale naszej dzisiejszej rozmowie zrozumiałem, że nie dłużej nie wytrzymasz. Jesteś wyjątkową kobietą, jedyną w moim życiu, która okazała mi tyle ciepła, miłości i zrozumienia. Tylko z tobą czuję się szczęśliwy. Podziwiam cię za to, że wybaczyłaś mi tyle zła, które ci wyrządziłem. Skarbie czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zgodzisz się zostać moją żoną?** – Otworzył pudełeczko, spojrzał na nią z nadzieją i wyczekiwaniem w oczach. Ula była totalnie zaskoczona, nie wiedziała, co powiedzieć. Bynajmniej nie, dlatego, że nie wiedziała czy chce za niego wyjść. Chciała i była pewna w stu procentach. Tylko, dlatego, że ogromna gula wzruszenia utknęła jej w gardle. Łzy popłynęły jej z oczu. Rzuciła się Markowi w ramiona i przez łzy, cichym pełnym wzruszenia głosem powiedziała. 
U: Tak, Marek tak. – na te słowa z serca Marka spadł - ogromy głaz, ustępując miejsce nieograniczonej radości. Wsunął na palec Uli pierścionek i usiadł z powrotem obok niej. Cieplakówna dopiero teraz dokładnie przyjrzała się pierścionkowi. 
U: Marek to jest, przecież pierścionek zaręczynowy mojej mamy. Skąd go masz? 
M: Twój tata dał mi go wczoraj, powiedział, że twoja mama chciała go przekazać przyszłemu zięciowi. Postanowiłem więc zrobić z niego użytek. Ula przepraszam, wiem, że miała być kolacja przy świecach, kwiaty, ale ja już nie mogłem wytrzymać. Wybaczysz mi? 
U: Kochanie co ty mówisz? To były najpiękniejsze oświadczyny jakie mogłam sobie wymarzyć, ja nie potrzebuję tych wszystkich rzeczy o których powiedziałeś. Wystarczą mi szczerość i słowa wypowiedziane prosto z serca. Nawet pierścionek nie jest mi potrzebny. Tak bardzo cię kocham – ponownie przytuliła się teraz już do swojego narzeczonego. 
M: Ja też cię bardzo kocham. – Pocałował ją. Ten pocałunek był potwierdzeniem ich miłości i rozpoczęcia nowego rozdziału ich życia Pt. „Narzeczeni”. 

Dwa tygodnie później. 
Rozpoczął się wrzesień, a wraz z nim jesień. Drzewa powoli traciły swoje liście, które dodawały uroku parkowym alejkom przykrywając je niczym dywan. Słońce świeciło mocno i było bardzo ciepło, co w ostatnich latach nie było dość często widoczne. We wcześniejszych latach wrzesień kojarzył się mieszkańcom Warszawy z deszczem i temperaturą poniżej 15 stopni.* 
W życiu Uli i Marka przez te dwa tygodnie nie wiele się zmieniło. Ogłosili swoje zaręczyny, wszyscy byli bardzo szczęśliwi i gratulowali przyszłym małżonkom. Wszyscy oprócz jednej osoby, mianowicie Pauliny Febo. Nadal miała za złe Markowi, że zostawił ją dla takiej brzyduli. Nie chodziło tu nawet o miłość tylko o straszliwe upokorzenie. Niektórzy ludzie w firmie, którzy dobrze życzyli Uli i Markowi naśmiewali się z niej. Nie bali się, że Paulina ich zwolni, wiedzieli, że ostatnie słowo w tej firmie ma Dobrzański, a on nie da ich wyrzucić w firmy. 
Mała Igusia rosła jak na drożdżach, była oczkiem w głowie mamy i taty. Marek chwalił się nią na prawo i lewo pokazując wszystkim w firmie zdjęcie swojej pierworodnej. Dobre wieści dotarły również do Febo, która o mało nie potargała zdjęcia dziewczynki. Również dziadkowie wychwalali swoją wnuczkę pod niebiosa. Helena przyjeżdżała do Uli i Marka, co dwa dni, aby spędzić czas z małą Dobrzańską. 
W końcu nadszedł dzień, w którym miało odbyć się klasowe spotkanie Uli. Kobieta nie mogła się doczekać, od samego rana biegała po domu szykując się do imprezy. Marek do południa odwiózł Igę do Heleny i Krzysztofa, który mieli się nią zająć do następnego dnia. 
Nareszcie nadeszła godzina 15, czyli chwila, w której Ula*** i Marek**** wyruszyli do klubu, w którym miało się odbyć spotkanie. Mieli godzinę na dojazd. Dwadzieścia minut przed wyznaczoną godziną znaleźli się pod klubem „Blue”. Weszli uśmiechnięci, było już kilka osób wśród nich Ania i Maciek. Przywitali się z przyjaciółmi i zajęli stolik, impreza rozpoczęła się. Byli wszyscy oprócz Doroty, która z racji tego, że mieszkała w Londynie nie mogła się zjawić. Osoby z klasy Uli zastanawiały się, kim może być ta piękność o niebieskich oczach z przystojnym mężczyzną. W końcu do narzeczonych podeszły dwie osoby, których ci na początku nie zauważyli. Po chwili usłyszeli głos. 
UK: Przepraszam, kim pani jest? – Odezwał się tak dobrze znany Uli głos, który przez cztery lata prześladował ją na każdym kroku. Odwróciła głowę, zobaczyła przed sobą nikogo innego jak Ulkę Kropacz. 
U: Ula Cieplak – powiedziała z satysfakcją, że kobieta jej nie poznała. 
UK: Ta Ula? Jezus Maria kobieto nie poznałam cię! Pozwól to mój mąż Zbyszek. 
Z: Miło mi. – Ula przez chwilę przyjrzała się swoim rozmówcom. Ulka bardzo się zmieniła, grubła, jej skóra zszarzała, a po pięknych, prawie platynowych włosach zostało siano w kolorze wyblakłej czerni. Przeniosła wzrok na jej męża, on też był gruby, łysiejący. Jego żółty uśmiech nie zachęcał. 
Cieplakówna postanowiła zadziałaś. 
U: Poznaj to mój narzeczony Marek Dobrzański – wskazała ręką na siedzącego koło niej Marka – Marku to jest Ula, o której tak dużo ci opowiadałam – uśmiechnęła się sztucznie. Kropacz była zafascynowana Markiem, on zdawał się nie zwracać na nią uwagi. Podała mu rękę, widocznie chciała, aby ją pocałował, ten niechętnie tylko ją uścisnął. Cofnęła dłoń zawiedzona, lecz tego nie okazała. 
U: No to opowiadaj, co u ciebie? – Zapytała udając, że ją to interesuje. 
UK: Dobrze pracuję w sklepie, mam dziewięcioletniego syna. – Na ostatnie słowo Ula wytrzeszczyła oczy, dwudziestosiedmioletnia kobieta ma syna w wieku dziewięciu lat? – No, co? Zaszłam w ciążę zaraz po ukończeniu liceum. Bardzo się ze Zbysiem kochaliśmy. – Wyjaśniła zauważając zdziwienie kobiety – A co tam u ciebie? 
U: Pracuję w firmie Febo&Dobrzański, której Marek jest prezesem i właścicielem, mamy trzytygodniową córeczkę. – Patrzyła jak mina Ulki zrzedła. 
UK: Wspaniale, przepraszam, musimy przywitać resztę gości. – Odeszła z mężem. 
Ula Cieplak nie była mściwa, nie lubiła się chwalić tym, czym ma, ale w tym przypadku po prostu musiała. Musiała pokazać tej Ulce, która zawsze uważała ją za totalne zero, że potrafi dojść do czegoś w życiu. 


mpreza rozkręcała się, coraz więcej par tańczyło na parkiecie. Do Uli i Marka dosiadł się Maciek z Anią. 
Mac: No i Ulka zawsze po każdym sprawdzianie mówiła, że coś źle zrobiła. A co się okazało przy oddawaniu? Wszystko zaliczone bezbłędnie na piątkę – opowiadał Maciek o dokonaniach swojej przyjaciółki. 
U: Nie przesadzaj, miałam kilka trój. 
Mac: Z historii, tak pamiętam. Ulka Kropacz do końca liceum się z tego śmiała. A właśnie widziałaś ją? 
U: Tak, rozmawiałam z nią. – Powiedziała błądząc wzrokiem po Sali. – Tam jest – wskazała ręką. 
Mac: Ta? Coś ty, Ulka tak nie wyglądała. – Spojrzał na kobietę w długiej, lekko zniszczonej od prania sukience w kolorze brudnego różu. 
U: Mówię ci to ona. 
Mac: O dżizas, nigdy bym jej nie poznał. A wracając do historii to Ula zakochała się w nauczycielu. Więckowski pamiętasz? 
U: Tak, wszystkie dziewczyny do niego wzdychały, miał takie bystre spojrzenie… 
Mac: Patrzyłaś się niego jak w obraz, gdy opowiadał o tych starożytnych wydarzeniach. 
U: Świetnie tłumaczył, do dzisiaj pamiętam wszystkie mity… 
Mac: To je utrwalaj, za kilka lat przydadzą ci się jak Iga pójdzie do szkoły – zaczął się nabijać z Uli. 
U: Bardzo śmieszne, nie moja wina, że mam dobrą pamięć. 
Mac: Nie no skądże. 
U: Maciek skończyłeś już? – Zapytała z udawaną irytacją – Marek zatańczymy? 
M: Pewnie. – Złapał narzeczoną za rękę i udali się w głąb Sali. Akurat leciała wolna piosenka, Ula wtuliła się w Marka i razem kołysali się w rytm muzyki. Zrobiło się bardzo romantycznie, Dobrzański wykonywał bardzo czułe ruchy, co chwilę patrzyli sobie w oczy. Ich spojrzenia wyrażały miłość, szczęście i zaufanie. Ula bardzo bezpiecznie czuła się w ramionach ukochanego, wiedziała, że nic złego jej się nie stanie, gdy jest razem z nim. Piosenka skończyła się, następna była szybsza. Ula i Marek nie próżnowali i zaczęli tańczyć. Wiele osób przyglądało się z podziwem tym dwojgu. Zrobili ogromną furorę swoim tańcem. Tylko Ulka Kropacz stała z boku i nienawistnym spojrzeniem wpatrywała się w swoją „znajomą”. 
Kilka godzin później około dwudziestej zabawa coraz bardziej nabierała tempa. Marek tańczył raz z Ulą raz z Anią, przewinęło się jeszcze kilka kobiet, ale nawet nie pamiętał jak wyglądały. Było to zupełnie nieistotne. Marek ciągle wpatrywał się w Ulę, szczególnie wtedy, kiedy ona tańczyła z innymi mężczyznami, niekoniecznie z jej byłej klasy. Był zazdrosny, ale wiedział, że nie ma, o co. Mimo tego chciał zabierać ją z ramion natrętnych facetów którzy po raz setny tańczyli z jego narzeczoną. W końcu Ula i Marek postanowili odpocząć, wrócili do stolika i napili się zimnych napojów. Cieplakówna korzystając z okazji chciała zadzwonić do Heleny, zapytać jak sobie radzi z Igą. Wyszła na dwór, aby lepiej słyszeć. Wieczór był piękny i ciepły jak na tą porę roku. Ula usiadła na ławce i wybrała numer przyszłej teściowej. 
U: Cześć mamo. (Ula do Dobrzańskich mówiła „mamo” i „tato” odkąd ogłosili zaręczyny, Marek też mówił do Józefa „tato”) Jak sobie radzicie z Igą? 
H: Cześć kochanie, wspaniale, prawie nie płacze, właśnie usnęła po jedzeniu. A jak wy się bawicie? 
U: Znakomicie, świetna atmosfera, dobra muzyka. 
H: To cudownie. Bawcie się dalej, do juta. Pa. 
U: Do zobaczenia. – Uspokojona wieściami od Heleny postanowiła chwilę posiedzieć na świeżym powietrzu i odetchnąć. Nagle ktoś do niej podszedł i usiadł obok. 
UK: No i co masz satysfakcję? Fajnie jest kogoś poniżać? Zniszczyłaś mi życie w liceum! – Cieplak aż wstała, nie mogła uwierzyć. 
U: Ja ci zniszczyłam? To ty na każdym kroku mi dokuczałaś i się zemnie śmiałaś! A poza tym ja nie chciałam cię poniżyć, chciałam ci tylko pokazać, że ja też potrafię o siebie zawalczyć i, że się zmieniłam. – Prawie krzyczała, w tym momencie z Sali wyszedł Marek, zauważył kłócące się kobiety, ale nie chciał do nich podchodzić, czekał na rozwój sytuacji. 
UK: Jasne, nigdy byś tak nie wyglądała gdyby nie pieniądze Dobrzańskiego. Omotałaś go i wykorzystałaś! – Zaczęła krzyczeć, Marek wyraźnie wszystko słyszał. 
U: Nikogo nie omotałam! Marek mnie kocha i ja jego też! Zrozum, że ja nie byłam taka bogata jak ty, nie miałam pieniędzy, aby lepiej wyglądać. Myślisz, że mi się to podobało? 
UK: Jak Marek cię kocha to ja jestem miss polonia. Co ty uważasz, że ja nie czytam gazet? Że nie wiem, że on był z Pauliną Febo? Musiałaś go omamić, inaczej by nawet na ciebie nie spojrzał. – Uli zrobiło się smutno, ale nie dała po sobie tego poznać. Marek chciał podejść do nich i wygarnąć tej Kropacz, ale wiedział, że Ula sobie poradzi. 
U: Nie jestem taka jak ty i nigdy nie byłam. To ty zawsze pakowałaś się do łóżka najlepszym partiom w szkole. – Kropacz straciła cierpliwość. 
UK: O ty ździro! – Pchnęła ją, Ula upadła. W tym momencie Marek już nie czekał, jak najszybciej znalazł się przy ukochanej. 
M: Kochanie wszystko dobrze? – Uklęknął przy siedzącej na trawie Uli, która płakała. 
UK: No proszę nasz książę się pojawił. – Powiedziała z ironią w głosie. 
M: Daruj sobie, co? Ula boli cię coś? 
U: Nie. 
M: To chodź, pomogę ci wstać. – Podał Uli rękę, wstała i przytuliła się do niego. – Chodź kotku. – Ruszyli w kierunku innej ławki. – Jeśli jeszcze raz zobaczę cię koło mojej narzeczonej to pożałujesz – pogroził Kropacz i poszli. 
Marek wycierał łzy z policzków Uli siedzącej mu na kolanach. 
M: Ulcia nie płacz, nie przejmuj się nią. Wracamy do domu? 
U: Nie, nie chcę, aby jakaś Kropacz popsuła mi zabawę – powiedziała już trochę spokojniejsza – chodźmy do środka. 
M: Dobrze. – Udali się do Sali, Ula poszła poprawić makijaż do toalety, a Marek czekał na nią przed drzwiami. Nagle zobaczył znajomą postać. 
M: Tomek? Tomek Wcisło? - Powiedział do mężczyzny stojącego koło niego. 
TW: Tak. My się znamy? 
M: Nie wiem czy mnie pamiętasz. Marek Dobrzański, poznaliśmy się kiedyś w 69 na imprezie. 
TW: Dobrzański! Już pamiętam! Co ty tu robisz stary? 
M: Ja…- nie dokończył, bo w tej chwili podeszła do niego Ula. 
U: Już jestem Marek. O Tomek, cześć. – Mężczyzna przez chwilę przyglądał się kobiecie, po czym powiedział 
TW: Ula Cieplak? – Potrząsnęła głową – Jezu, ale się zmieniłaś. Pięknie wyglądasz. 
U: Dzięki. Marek poznaj to mój kolega z klasy. 
M: Tak wiem Ula Tomek Wcisło, znamy się. 
U: Skąd? – Zdziwiła się. 
M: Z klubu. 
U: Jasne. – Uśmiechnęła się. 
TW:, Co tam u ciebie? – Zwrócił się do Uli. 
U: Dobrze, zaręczyłam się z Markiem, mam dobrą pracę. 
TW: Gratuluję, ale chwila, chwila Marek ty, przecież byłeś z tą jak jej tam…Pauliną Febo. 
M: No tak, ale się rozstaliśmy, to długa historia. 
Spotkanie klasowe trwało do pierwszej w nocy, po tym incydencie z Ulką Kropacz było już spokojnie. „Dobrzańscy” tańczyli i rozmawiali z Tomkiem, również Ania i Maciek dołączyli się do pogawędki. Prawdę mówiąc to była udana impreza. 
Gdy wrócili do domu było przed drugą, byli padnięci. Rozebrali się i położyli do łóżka, od razu zasnęli w swoich ramionach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz