czwartek, 2 stycznia 2014

Miniaturka II

Siedzisz na parapecie w waszym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Waszym – jak to słowo dziwnie brzmi. Mimo, że minęły już dobre cztery lata odkąd zamieszkałaś razem z nim nie czujesz się tutaj bezpiecznie. Wpatrując się krople deszczu spływające po szybie, wracasz wspomnieniami do tych cudownych chwil spędzonych ze swoją prawdziwą i jedyną miłością – Markiem. Zastanawiasz się, co by było gdybyś nie potraktowała go wtedy na pokazie jak śmiecia, on przyjechał, przeprosił, chciał być razem z tobą. A ty, co zrobiłaś? Po raz kolejny zraniłaś go mówiąc, że nic nie czujesz. Wyjechał, nie chciał ci przeszkadzać, nie chciał wam przeszkadzać. Od tego czasu jesteś z Piotrem, okłamujesz jego i siebie. Wzięłaś go za człowieka, który może cię wyleczyć z tej miłości. To beznadziejne, miałaś na wyciągnięcie ręki mężczyznę, którego naprawdę kochałaś. A ty wybrałaś Piotra. Potraktowałaś go jako podróbkę, nędzny zamiennik, który pomoże ci w chorobie zwanej miłością. Dopiero niedawno zrozumiałaś, że kochałaś Marka i tylko Marka, nadal go kochasz i nie możesz bez niego żyć. Jest ci potrzebny jak tlen do oddychania, jak woda kwiatom. 
Przez swoją głupotę tak jest, straciłaś miłość i nie tylko. Straciłaś dziecko, które było jedyną pamiątką po nim, gdyby nie ten wypadek, który zresztą sama spowodowałaś teraz miałabyś się, kim opiekować. Po tym wszystkim przeprowadziłaś się do Piotra, udawaliście szczęśliwą parę, choć nie do końca tak było. Nie mogliście się dogadać, ale to nic takiego. Wkrótce jednak Piotr jako twój chłopak zaczął domagać się czegoś więcej. Chciał abyś mu się oddała, on naprawdę cię kocha. A ty bawisz się nim, zmieniłaś się nie do poznania. Nie jesteś już tą samą wesołą i ufną Ulą. Stałaś się oziębła i zamknięta w sobie. Coraz częściej myślisz o samobójstwie, nie masz, po co żyć. Jednak, gdy patrzysz na Beatkę, Jaśka i swojego ojca odganiasz od siebie te myśli, wiesz, że nie możesz im tego zrobić. 
Pewnego dzwoni do ciebie Helena, matka Marka. Jesteś zdziwiona tym telefonem. Ona mówi ci, że Marek ma raka, jest umierający. Prosi cię o spotkanie z nim. Zaczynasz płakać, szybko zgadzasz się i z impetem rzucasz telefon o ścianę. Spazmatyczny szloch ogarnął twoje ciało. Chcesz, aby to wszystko okazało się tylko koszmarem, z którego zaraz się obudzisz. Bez zastanowienia chwytasz torebkę i wybiegasz z bloku. Tam zimne krople listopadowego deszczu tuszują twój płacz. Biegniesz do samochodu i ruszasz z piskiem opon do szpitala podanego przez Dobrzańską. Starasz się skupić na drodze, warunki są naprawdę ciężkie. Po kilkunastu minutach docierasz do szpitala. Wpadasz do Sali gdzie leży twój ukochany. Widok, który ujrzałaś totalnie cię przeraził. Marek był blady, wychudzony i przypięty do jakiś urządzeń milionem kabli. Spał, nie usłyszał, gdy weszłaś. Usiadłaś obok niego i złapałaś go delikatnie za rękę. Obudził się, spojrzał na ciebie i lekko się uśmiechnął. 
„Ula przyszłaś” – powiedział słabym głosem, 
„Nie mogłam inaczej postąpić.” 
„Ula dziękuję ci, że przyszłaś, ja umieram. Jednak przedtem chciałem ci coś powiedzieć. Kocham cię i zawsze cię kochałem, wiem, że źle postąpiłem, ale proszę wybacz mi.” – Powiedział z prośbą w głosie. 
„Już dawno ci wybaczyłam i również bardzo mocno cię kocham”. 
„Ula, chciałem to zrobić zaraz po zarządzie, ale nie dałaś mi szansy. Od tej pory cały czas mam go przy sobie.” – Sięgnął po małe pudełeczko – „Wiem, że to nie ma sensu, bo i tak zaraz umrę, ale proszę przyjmij ten pierścionek. Chcę, abyś go nosiła, pragnąłem się z tobą ożenić, mieć dzieci”. – Mówił z coraz większym trudem, ty byłaś zaskoczona, jednak bez wahania powiedziałaś. 
„Marek oczywiście, że go przyjmę, ale muszę ci coś wyznać. Ja byłam z tobą w ciąży. Lecz przez swoją głupotę poroniłam. Przepraszam, wybacz mi.” 
„Kochanie wybaczam” – schyliłaś się i przytuliłaś go, trwałaś tak chwilę. 
Po chwili usłyszałaś ten przeraźliwy dźwięk. Oderwałaś się od ukochanego, miał zamknięte oczy, umarł. Specjalnie czekał na ciebie, aby ci powiedzieć to wszystko. Wybiegłaś ze szpitala, biegłaś przed siebie ile sił w nogach. Mimowolnie dotarłaś nad Wisłę, chciałaś to wszystko skończyć, nie miałaś wyjścia. Jeżeli Bóg nie pozwolił wam być razem tutaj, na ziemi to może chodziaż tam to się stanie. Chciałaś być przy nim, niewiele myśląc weszłaś na pomost. Mocno ścisnęłaś pierścionek, który dostałaś od Marka i biorąc głęboki oddech skoczyłaś. Po chwili już nic nie czułaś. 
Obudziłaś się zlana potem, spojrzałaś na zegarek, była godzina dziewiąta, Piotr już dawno był w pracy. Zerwałaś się z łóżka i ubrawszy się wybiegłaś z domu. Skierowałaś się do domu Dobrzańskich seniorów, może oni będą wiedzieć gdzie jest Marek. Drzwi niespodziewanie otwiera ci twój ukochany. Jest zaskoczony, niemniej niż ty. 
„Marek, tak bardzo cię przepraszam za moje zachowanie, nie powinnam była. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo cię kocham.” 
„Ula nawet nie wiesz jak długo czekałem na te słowa. Ja też cię kocham” – połączyliście się w namiętnym pocałunku. Już wiedziałaś, że chcesz spędzić resztę życia właśnie z nim. Nic innego się dla ciebie liczy. 

1 komentarz:

  1. Wzruszająca miniatura. Czasem trzeba coś stracić, aby to docenić i zawalczyć. Ula doświadczyła największej straty, bo śmierci ukochanego. Na szczęście wszystko okazało się koszmarem i zmotywowało ją do działania.

    OdpowiedzUsuń