czwartek, 2 stycznia 2014

"Nigdy nie przestanę Cię kochać" I

Młoda, zaledwie dwudziestosiedmioletnia kobieta siedziała w swoim nowiutkim mieszkaniu na ulicy Siennej kupionym jakieś pięć miesięcy temu zaraz po powrocie z Londynu od swojej przyjaciółki. Z Dorotą znała się od małego, mieszkały w jednej wsi, razem bawiły się w przedszkolu i uczyły w tej samej klasie. Niespodziewanie jednak zaraz po studiach dziewczyna opuściła rodziną miejscowość i udała się w poszukiwaniu dobrych zarobków, w ten sposób wylądowała w Londynie. Ula pojechała do niej zaraz po tym jak dowiedziała się prawdy o swoim...Hm...Kochanku tak to jest dobre słowo do określenia relacji łączących pannę Cieplak z nijakim Markiem Dobrzańskim prezesem firmy Febodobrzański i ówczesnym szefem Uli. Poznali się, gdy kobieta zatrudniła się w jego firmie jako sekretarka. Potem stopniowo się zaprzyjaźniali się aż w końcu się stało. Na służbowym wyjeździe wylądowali w łóżku. Ula była bardzo szczęśliwa, gdyż od dawna kochała Marka. Jednak jej radość nie trwała długo, niedługo po tym dowiedziała się, że Dobrzański ją oszukiwał, był z nią tylko dla weksli. Odeszła, po jakimś czasie poznała Piotra, kardiologa mieszkającego w Warszawie. Związała się z nim, potem wróciła do FD, aby ratować firmę. Gdy wykonała swoją pracę, po udanym pokazie FD, Gusto rozstała się z Piotrem i chcąc na zawsze zapomnieć o Marku Dobrzańskim wyjechała do swojej przyjaciółki z dzieciństwa - Doroty. Było jej tam dobrze znalazła pracę jako dyrektor finansowy w znanym banku, otoczona była przyjaciółmi oraz mężczyznami. Ona jednak nie zwracała na nich uwagi. Chciała być wolna, chciała zapomnieć o tej świni, jaką był Dobrzański. Ula po prostu bała się jakichkolwiek bliższych kontaktów z mężczyznami. Wreszcie odzyskała szczęście, gdy jej świat znów legł w gruzach. Dowiedziała się, że jest w ciąży z Markiem. Ta wiadomość kompletnie ją załamała. Myślała, ba była pewna, że na zawsze odcięła się od Dobrzańskiego. 
Siedząc w swoim pięknym mieszkaniu ciągle wspomina dzień, w którym dowiedziała się, że pod sercem nosi małą kruszynkę, która należy do Marka. 

Był ciepły wiosenny dzień tego dnia Ula nie czuła się za dobrze miała wymioty, bolał ją brzuch, a do tego ciągle kręciło jej się w głowie. Dorota już nie mogła patrzeć jak jej przyjaciółka okropnie się męczy, dlatego kazała jej iść do lekarza. Nie było to łatwe, ponieważ kobieta była strasznie uparta. Jednak po usilnych prośbach i groźbach pod jej adresem Ula niechętnie zgodziła się na wizytę w przychodni. Z sercem na ramieniu czekała na swoją kolej, gdy ta nadeszła Ula weszła do gabinetu lekarza. Zobaczyła tam starszego, łysiejącego pana z plakietką: Jan Wiśniewski, lekarz. 
"Przynajmniej jest Polakiem" - pomyślała 
U: Dzień dobry. 
L: Dzień dobry, co panią do mnie sprowadza. 
U: Panie doktorze mam zawroty głowy, wymioty i bardzo boli mnie brzuch. 
L: Rozumiem, podejrzewam, że jest to zatrucie, ale na wszelki wypadek zrobimy USG. 
U: USG? 
L: Tak, ponieważ istnieje możliwość ciąży. 
U: Ciąży? - Ula przestraszyła się nie na żarty. 
L: Proszę się położyć, przeprowadzimy badanie. - Ula posłusznie wykonała polecenie lekarza. Po kilku minutach doktor Wiśniewski oznajmił: 
L: Miałem rację jest pani w ciąży, gratuluję. 
U: Dzdziękuję. - Była totalnie zszokowana, nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Podziękowała grzecznie i wyszła z gabinetu. 

Po usłyszeniu tej wiadomości postanowiła wrócić do Warszawy. Nie miała wątpliwości, ojcem jej dziecka był Marek Dobrzański. Postanowiła jednak mu nie mówić. 
Jej ojciec bardzo niechętnie przyjął informację o ciąży, a jeszcze gorzej było jak usłyszał, kto jest ojcem. Józef Cieplak wiedział wszystko o tym jak, Marek potraktował jego córkę, więc zrozumiałe było jego niezadowolenie na tą nowinę. 
Teraz Ula Cieplak była w ósmym miesiącu ciąży. Był to właściwie koniec ósmego miesiąca. Termin porodu miała wyznaczony za mniej więcej tydzień. Nie znała płci dziecka, pragnęła, aby to była niespodzianka. Pokoik dla maluszka był już gotowy, umeblowany był uniwersalnie. 
Dwa dni później Ula Cieplak udała się do osiedlowego sklepu po najpotrzebniejsze rzeczy. Na miejscu spotkała nikogo innego jak Marka Dobrzańskiego. Była bardzo zaskoczona, on nie mniej. 
M: Ula? Co ty tu robisz? 
U: Mieszkam. A ty? 
M: Ja też. - Dopiero teraz zwrócił uwagę na jej duży brzuch, co świadczyło o tym, że spodziewa się dziecka - Jesteś w ciąży...Gratuluję. 
U: Dziękuję. - Na tym rozmowa się skończyła, stali w ciszy czekając na swoją kolej. Nagle Ula krzyknęła łapiąc się za brzuch. Marek zrozumiał, co się dzieje i nie wiele myśląc wziął kobietę na ręce i udał się do swojego samochodu. Pędził jak najszybciej się da, co chwilę uspokajając rozhisteryzowaną Ulę. Po piętnastu minutach byli pod szpitalem. Marek jak najszybciej podbiegł do pierwszej lepszej pielęgniarki, która zabrała Cieplakównę na salę porodową. Mężczyzna z racji tego, że nie był z rodziny nie mógł jej towarzyszyć. 
Po dwóch godzinach lekarz oznajmił: 
L: Pani Urszulo musimy zrobić cesarskie cięcie, pępowina zawinęła się wokół szyi maluszka. Pani Zosiu proszę przygotować salę operacyjną. - Ula była przerażona. 
Zabrano ją na salę, podano kobiecie miejscowe znieczulenie i zaczęto operację. 
Po jakimś czasie Ula urodziła dziewczynkę, jednak był jeden mały problem. 
L: Pani Urszulo czy ma pani kontakt z ojcem dziecka? Potrzebujemy krwi. - Ula przez moment się wahała, ale w końcu postanowiła ujawnić, kto jest ojcem, przecież tu chodziło o jej kruszynkę. 
U: Tak Marek Dobrzański, najprawdopodobniej siedzi na zewnątrz. 
Lekarz natychmiast wyszedł i powiedział do Marka: 
L: Pan Marek, Dobrzański? 
M: Tak. 
L: Musi pan oddać krew, dziecko potrzebuje. - Marek był zdziwiony, ale zgodził się. Oddał krew. 
Po następnych kilku godzinach został zawołany na salę gdzie była Ula i jej dziecko. 
Wszedł do sali i ujrzał swoją ukochaną trzymający na rękach malutkie zawiniątko. 
M: Jak się czujesz? 
U: Dobrze. Marek muszę ci coś powiedzieć. 
M: Tak? 
U: To jest Igusia, twoja córka. 
Marek nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Został ojcem, ma córkę! Ma przepiękną córkę i to, z Ulą. 
M: Matko boska Ula jak się cieszę! Czy to znaczy, że będziemy razem? 
U: Jeżeli chcesz? Ja nadal cię kocham. 
M: Ja ciebie też kocham Ulcia i tą małą kruszynkę. 



Marek siedział u Uli już dwie godziny, w tym czasie dziewczyna opowiedziała mu o swoim życiu w Londynie, o dniu, w którym dowiedziała się o ciąży. 
M: To skoro było ci tam tak dobrze to, czemu zdecydowałaś się wrócić? 
U: Nie chciałam, aby dziecko wychowywało się w obcym kraju, chciałam być blisko rodziny. Szczerze, kiedy wróciłam pożałowałam tej decyzji. 
M:, Dlaczego? 
U: Kiedy powiedziałam ojcu o ciąży wściekł się, nigdy go takiego nie widziałam. Zaczął mi wyrzucać, że się z tobą przespałam, że ci ufałam. Powiedział, że nie chce widzieć ani mnie ani tego bachora jak on to ujął. Od tego czasu nie mam z nim kontaktu, tylko Alicja przywozi do mnie, co dwa tygodnie Jaśka i Beatkę. 
M: Pan Józef taki wściekły? Niemożliwe, przecież wydawał się taki miły. Na mnie powinien być najbardziej wściekły to ja doprowadziłem do tej sytuacji. To ja cię okłamałem i to ja zrobiłem ci dziecko. 
U: Marek, co ty mówisz? Ja też tam byłam i chciałam tego. Zadzwonię do Ali powiedzieć jej, że urodziłam nie wiem, co ojciec zrobi. Wiesz wtedy chciałam wrócić do Londynu, ale teraz jak o tym myślę to dobrze, że tego nie zrobiłam, bo wtedy Iga by nie żyła. 
M: Uluś nie myśl o tym, Bóg chciał abyśmy się spotkali w tym sklepie i żebym mógł poznać prawdę. Zostawmy to w spokoju, to już było. Wszystko jest dobrze. Uśmiechnij się. – Ula uśmiechnęła się, a Marek obdarował ją pocałunkiem. Nagle zadzwonił telefon Dobrzańskiego, spojrzał na wyświetlacz „Tata”. 
M: Przepraszam cię Ula, tata dzwoni muszę odebrać. 
U: Nie szkodzi. 
M: Cześć tato. – Powiedział do słuchawki. 
K: Marek, co się z tobą dzieje? Miałeś być w pracy od kilku dobrych godzin! 
M: Tato spokojnie, wypadło mi coś ważnego. 
K: Stało się coś? 
M: W pewnym sensie tak. Tato poczekaj chwilę – oddalił telefon – Ula mogę im powiedzieć? 
U: Tak, przecież muszą wiedzieć, że mają wnuczkę. Ale to lepiej osobiście im powiedz. 
M: Racja – wrócił do rozmowy – Halo tato przyjadę do was wieczorem to wszystko wam wyjaśnię. Dobrze? 
K: No dobrze. Do zobaczenia. 
M: Do widzenia. 
W tej samej chwili do Sali weszła pielęgniarka pchając przed sobą plastikowy wózek z noworodkiem. 
P: Pora karmienia maluszka. – Podała Uli dziewczynkę, ta wyjęła pierś i zaczęła karmić Igę. Kobieta wyszła z Sali. Marek przyglądał się tej scenie z zaciekawieniu, nigdy nie widział tak intymnej sytuacji, jaką z pewnością jest karmienie piersią. Po jedzeniu, mała od razu usnęła w ramionach mamy. 
U: Jest bardzo podobna do ciebie. 
M: A moim zdaniem do ciebie. – Zaczęli się droczyć. 
U: Wcale, że nie. 
M: Tak. 
U: No dobra jest podobna do nas – wybuchli cichym śmiechem. – Chcesz ją potrzymać? 
M: Ja? Nie no coś ty. Ona jest taka maleńka, jeszcze jej coś zrobię. – Zaczął histeryzować. 
U: Marek uspokój się nic jej nie zrobisz. No chodź. – Marek niepewnie podszedł do łóżka. Ula podała mu Igę. – Teraz jeszcze ręka pod główkę i gotowe. 
Marek patrzył się w dziewczynkę jak w obrazek, po raz pierwszy w życiu miał na rękach takie małe dziecko. Łzy wzruszenia popłynęły mu po twarzy. Ula chcąc utrwalić tę jakże piękną chwilę chwyciła za telefon i zrobiła zdjęcie. 
Około godziny osiemnastej Marek musiał już iść, ze szpitala udał się prosto do domu swoich rodziców. Czekała go trudna rozmowa. 
Po przywitaniu we troje usiedli w salonie, Helena zapytała. 
H: Marku możesz nam powiedzieć, o co chodzi? 
M: Pamiętacie Ulę? – Zaczął ostrożnie 
H: Cieplak? – Marek pokiwał głową – Tak. 
M: Spotkałem ją dzisiaj. 
H: No i co u niej? 
M: Ma dziecko. –Wziął głęboki oddech – To jest też moje dziecko, mam córkę, zostaliście dziadkami. – Zapadła cisza, w końcu Krzysztof zapytał. 
K: Marku, ale jak to możliwe? 
M: Podczas wyjazdu do szwalni, tam, tam przespaliśmy się ze sobą. Ona się we mnie zakochała, a ja ją wykorzystałem dla ratowania firmy. Na początku jej nie kochałem, ale potem zrozumiałem, co do niej czuje. Ale wtedy było już za późno. To dla tego zwolniła się z pracy. Po pokazie FD Gusto wyjechała do Londynu, to tam dowiedziała się o ciąży. Wróciła do Warszawy, dzisiaj spotkałem ją w sklepie, wtedy zaczęła rodzić. Dopiero po wszystkim powiedziała mi, że to ja jestem ojcem dziecka. 
H: To wspaniale – przytuliła syna, po jej twarzy spływały łzy. Krzysztof również się wzruszył. 
K: Jakie wybraliście imię? 
M:, Iga. 
H: Piękne imię. Masz jakieś zdjęcie? 
M: Tak. – Wyciągnął komórkę i pokazał rodzicom. 
H:, Jaka słodka. 
K: Podobna do ciebie jak byłeś mały. 
H: Myślisz, że moglibyśmy ją odwiedzić? 
M: Tak Ula się ucieszy. Są w szpitalu przy Febo&Dobrzański. 
H: Jutro pojedziemy, prawda Krzysiu? 
K: Oczywiście. 
M: Dobrze to ja już będę jechał. Jutro się zobaczymy w szpitalu. 
H, K: Do jutra. 
Marek wrócił do domu, zadzwonił jeszcze do Uli, aby opowiedzieć jej o przebiegu rozmowy z rodzicami. Ta ucieszyła się z tego i nie miała nic przeciwko aby Helena z Krzysztofem przyjechali do niej jutro. Powiedziała również, że odwiedzi ją Alicja z Beatką i Jaśkiem. Nie wie co z ojcem, choć w głębi duszy pragnie aby przyjechał. 
Marek wziął prysznic i po zjedzeniu kolacji położył się do łóżka wykończony wrażeniami minionego dnia. W ciągu zaledwie kilkunastu godzin spotkał Ulę za, którą tak bardzo tęsknił i został ojcem słodkiej Iguni. Przez chwilę zastanawiał się jakim będzie tatą i stwierdził, że kompletnie nic nie wie o opiece nad noworodkami. Po tych przemyśleniach zasnął zmęczony. 
Następnego dnia Marek wstał wcześnie, musiał jechać do firmy zawiadomić, że przez jakiś czas nie będzie go w firmie. Tak, więc po śniadaniu ruszył do Febo&Dobrzański. Wszedł do firmy, przywitał się z panem Władkiem i udał się prosto do windy. Gdy znalazł się na piątym piętrze budynku skierował się w stronę sekretariatu. Zastał tam Anią, która pisała coś na komputerze, Violetty jak zwykle nie było. 
A: O Marek dobrze, że już jesteś. 
M: Cześć Aniu, ja przyszedłem tylko powiedzieć, że przez jakiś czas mnie nie będzie firmie. 
A: Mogę wiedzieć, dlaczego? – Marek zastanawiał się czy powiedzieć Ani o wszystkim. 
M: Chodź do mojego gabinetu. - Weszli do gabinetu. - Aniu Ula wróciła i okazało się, że jest w ciąży ze mną. – Na twarzy Ani malowało się zdziwienie – Wczoraj urodziła, mamy córeczkę. 
A: To wspaniale jak ona się czuje? 
M: Dobrze, tylko proszę o dyskrecję. 
A: Oczywiście. Mogłabym ją kiedyś odwiedzić? 
M: Pewnie wpadaj, za tydzień wychodzi. No to ja idę. Dzięki Aniu. Do zobaczenia. 
A: Cześć. – Pędem ruszył do szpitala. 
Pod budynkiem był kilkanaście minut później, przy wejściu spotkał swoich rodziców. 
M: Cześć mamo, cześć tato. 
H, K: Witaj synku. 
M: Chodźcie, dzwoniłem wczoraj do Uli i bardzo się ucieszyła, że chcecie ją odwiedzić. Mamo i proszę cię bądź ostrożna, bo jej ojciec odwrócił się od niej i nie chce widzieć ani jej ani dziecka. 
H: Oczywiście. – Byli już pod salą gdzie leżała Ula, Mark zapukał, po czym weszli. 
M: Cześć kochanie, przywiozłem ci delegację. – Ula siedziała na łóżku i czytała książkę, a Iga leżała obok niej. Gdy zobaczyła swojego ukochanego szeroko się uśmiechnęła. 
U: Cześć, dzień dobry. – Powiedziała grzecznie do Dobrzańskich. 
H, K: Dzień dobry. 
H: Jak się czujesz Uleńko? 
U: Dobrze, tylko szwy mnie trochę bolą, bo miała cesarskie cięcie. 
H: Ach to zrozumiałe. – Uśmiechnęła się. – Jaka śliczna dziewczynka, zobacz Krzysiu. – Kobieta była zachwycona swoją małą wnuczką. 
K: Masz rację Helenko, wykapany Marek. 
Jeszcze długo zachwycali się Igą, gdy Helena powiedziała. 
H: Marku mógłbyś mi przynieść kawę? 
M: Oczywiście, tato chcesz coś? 
K: Pójdę z tobą synu. – Mężczyźni wyszli, a Helena zaczęła rozmowę. 
H: Ula Marek mi powiedział o problemach z twoim ojcem, nie martw się to był dla niego ogromny szok tak samo jak dla nas. Daj mu czas niech oswoi się z tą sytuacją, na pewno nie chciał ci zrobić przykrości. 
U: Pani Heleno… - nie dokończyła, bo Dobrzańska jej przerwała. 
H: Mów mi po imieniu. 
U: Dobrze, a więc Heleno ja dałam mu dałam na to już pięć miesięcy, nic nie zrobił nic. Nie zadzwonił, nie zapytał, co u mnie jak się czuję. Rozumiem, że może być zły na mnie, na Marka, ale co do cholery jest winna ona? – Spojrzała na swoją córkę. Wiem, że mógł być zaskoczony, ale wy też zapewne byliście. Biologiczny ojciec takie rzeczy? Już bym się mniej zdziwiła jakbyście wy z panem Krzysztofem nie chcieli poznać wnuczki. W końcu mogłam wrobić Marka w dziecko. 
H: Kochanie, co ty mówisz? My bardzo się cieszymy i wierzymy ci, bo wiemy, że jesteś bardzo uczciwą dziewczyną i czegoś takiego byś nie zrobiła. 
U: Dziękuję. 
Po jakieś godzinie seniorzy Dobrzańscy musieli już iść, lecz zapowiedzieli się na wizytę, gdy Ula z Igą wyjdą ze szpitala. Ula i Marek zostali sami, dziewczyna zaczęła rozmowę. 
U: Wiesz Marek Ala była dzisiaj z samego rana. Przywiozła mi owoce, soki i kilka ubranek dla małej. Zapytałam ją o ojca, powiedziała, że nawet nie wzruszyła go informacja o tym, że urodziłam. – Do jej oczu zaczęły napływać łzy. Marek przytulił ją do siebie i leciutko się kołysząc, powiedział: 
M: Kotku nie martw się, zobaczysz, że twój tata w końcu cię odwiedzi. Wszystko będzie dobrze. – Ula nic nie powiedziała tylko wtuliła się w swojego chłopaka. 
Tydzień później 
Tego dnia Ula z Igą miały opuścić szpital. Marek zwlekł się z łóżka i po śniadaniu około godziny dziesiątej udał się do szpitala. Po krótkim czasie wszedł do Sali gdzie były jego dziewczyny. Ula pakowała ubrania, a dziewczynka leżała na łóżku i rozglądała się po pokoju. 
M: Cześć Ula już jestem. 
U: Cześć. – Podeszła do niego i namiętnie go pocałowała – Już zaraz kończę. 
M: Dobrze, a jak się ma moja księżniczka? – przysiadł koło córki i wziął ją na ręce. 
U: Świetnie, tylko strasznie dokucza. Nie młoda? – Zapytała chwytając Igę za rączkę. – Gotowe, możemy iść. 
M: Dobrze. – Włożył noworodka do nosidełka i po uprzednim zawiadomieniu lekarza, że wychodzą udali się do samochodu. 
Zaparkowali pod klatką, w której mieszkała Ula, weszli do mieszkania. Tam kobieta zaczęła rozbierać Igunię. 
U: Chodź, pokaże ci jej pokój. – Powiedziała do Marka. Poszli razem do pokoju znajdującego się przy sypialni. Było to niewielkie pomieszczenie, ściany miały kolor zielony. Na środku pokoju stało łóżeczko. Wszystkie meble były kolorze jasnego brązu.* 
M: Bardzo ładnie. – Ula przebrała Igę w śpioszki z napisem; „Kocham swoją mamusię”, którą dostała od Marka. Dziewczynka prawie od razu usnęła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz