czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek - inna historia XII - ostatni

Dzień w Febo&Dobrzański minął niespodziewanie szybko, nie było zbyt dużo pracy. Teraz, przed świętami nie mieli żadnych ważnych spraw.Wszyscy pracownicy zaczynali czuć już magię zbliżających się wielkimi krokami Świąt Bożego Narodzenia. A to wszyscy bez wątpienia lubili najbardziej. 
Punkt siedemnasta Marek wyszedł ze swojego gabinetu. 
M: Ula jedziemy już? 
U: Marek, dzisiaj nie jadę z tobą, chciałabym porozmawiać z tatą o nas. 
M: Kochanie myślałem, że załatwimy to razem. 
U: Tak wiem, ale uważam, że lepiej będzie jak najpierw sama z nim porozmawiać. To na pewno będzie dla niego dużym zaskoczeniem. Na rodzinne spotkania będzie jeszcze czas. Nie gniewaj się. 
M: Skądże skarbie, nie gniewam się. Doskonale rozumiem twoją decyzję i wydaje mi się, że to jest chyba najlepsze rozwiązanie. Chodź podwiozę cię. 
U: Nie trzeba, poradzę sobie. Zaraz mam autobus. 
M: Daj spokój, nie będziesz się tłukła autobusami. Chodź. 
U: No dobrze. 

Po kilkudziesięciu minutach srebrny rodzinny Mercedes zaparkował pod domem numer osiem w podwarszawskim Rysiowie. 
U: Zostanę na noc, przyjadę prosto do pracy. Jedź ostrożnie Marek, jest bardzo ślisko. Zadzwoń jak dojedziesz. Do jutra. 
M: Dobrze. Do jutra. – Pocałowali się i Ula wyszła z samochodu. 
Z trudem doszła do drzwi wejściowych, duży wiatr i zawierucha skutecznie jej to utrudniała. Otrzepała kurtkę ze śniegu i weszła do domu, od razu poczuła przyjemne ciepło i usłyszała śmiech Beatki dochodzący z salonu. Rozebrała się i skierowała się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. 
U: Cześć wszystkim. 
B: Ulcia! – Krzyknęła mała i po chwili znalazła się w ramionach siostry. – Bardzo się za tobą stęskniłam. Długo nie przyjeżdżałaś. 
U: Ja za tobą Beti też się stęskniłam. Wiem, przepraszam, ale ostatnio miałam dużo pracy. Obiecuję, że się poprawię. A Jasiek gdzie? 
Józ: Jak zwykle u Kingi, córeczko zjesz coś? 
U: Chętnie tato, jestem głodna jak wilk. 
Józ: Mam barszczyk czerwony i paszteciki, może być? 
U: Oczywiście. – Józef poszedł do kuchni, podgrzać barszcz, Ula udała się za nim. 
U: Tato możemy porozmawiać? 
Józ: Jasne, stało się coś? 
U: W pewnym sensie. Tato jakby to powiedzieć…Ja i Marek, my jesteśmy razem. 
Józ: Jak to? Przecież on ma żonę i dziecko! 
U: Rozwiódł się z Pauliną kilka dni temu, Mania została z nim. Kochamy się, chcemy być razem. Wiedziałam, że się nie ucieszysz. 
Józ: Ulcia to nie tak. Cieszę się, nawet bardzo. Po prostu mnie zaskoczyłaś, nic o tym nie wiedziałem. Jestem szczęśliwy, że znalazłaś wreszcie kogoś, kto cię pokochał i jest ci z nim dobrze. 
U: Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, dziękuję. 
Józ: Nie ma za co. Siadaj i jedz. – Postawił przed nią kubek z parującym barszczem i dwa paszteciki. – Zostaniesz na noc? 
U: Taki miałam zamiar, mogę? 
Józ: Oczywiście, ten dom na zawsze pozostanie twoim domem możesz tu spać kiedy chcesz. – Rozmowę przerwał dźwięk telefonu Uli. 
U: Cześć kochanie. 
M: Cześć Ula. Dojechałem już. 
U: To dobrze. 
M: Rozmawiałaś z ojcem? 
U: Tak. 
M: I co? 
U: Wspaniale, wszystko gra. 
Józ: Pozdrów Marka! – Wtrącił się Józef. 
U: Masz pozdrowienia od taty. 
M: Dziękuję. Dobrze Ula to ja już kończę, do jutra. 
U: Pa. 
Rozłączyła się, dokończyła jeść i poszła bawić się z Beatką. Jednak nie potrwało to długo, bo dziewczynka zrobiła się senna. Ula przeczytała jej bajkę na dobranoc i poszła wziąć kąpiel. Usiadła w wannie wypełnionej pianą i odprężyła się. Bardzo się cieszyła, że jej rodzina zaakceptowała Marka i cieszą się ich szczęściem. Tylko jedna myśl ciągle nie dawała jej spokoju, a mianowicie Helena. Nie mogła zrozumieć dlaczego mama Marka pała do niej aż taką nienawiścią. Przecież nic jej nie zrobiła, to nie przez nią rozpadło się małżeństwo jej syna z Pauliną. Jeszcze bardziej się zmartwiła po tym jak Paula opowiedziała jej o rozmowie z byłą teściową. Chciała być z nią szczera. Z tej rozmowy jednoznacznie wynikało, że do Heleny nie docierały żadne słowa, nawet jej ukochanej Paulinki. 

Następnego dnia. 
Ula razem z Markiem weszła do mieszkania Dobrzańskiego, ustalili, że ten weekend spędzą razem. Postanowili zaprosić na jutrzejszy obiad Krzysztofa, wiedzieli, że i tak Helena nie przyjdzie. Dobrzański senior kibicował temu związkowi, nie miał absolutnie nic przeciwko Uli, traktował ją jak córkę. 
Gdy tylko przekroczyli próg salonu na ich szyjach zawisła Marysia. 
Mar; Ciocia Ula! Zostaniesz z nami na weekend? – Zapytała z nadzieją w głosie. 
U: Oczywiście kochanie. 
Mar: Tak!! – Zawołała i wykonała na środku salonu „taniec radości”. 
M: Ula odpocznij sobie, a ja przygotuję kolację. 
U: Nie, nie tym razem moja kolej. Pobaw się z Manią. – Udała się do kuchni i szybko wyjęła na blat warzywa, ser feta i wędzonego kurczaka. Zwinnie pokroiła pomidory, ogórki, sałatę i rzodkiewkę, które po chwili wylądowały w szklanej misce. Do nich dołączył ser feta i wcześniej lekko podgrzany kurczak. Ostatni etap, sos. Wyjęła z lodówki majonez, musztardę i ketchup, wszystko zmieszała w małej miseczce. Po chwili weszła do salonu z miską sałatki i talerzami w rękach. 
U: Zapraszam do stołu. – Całą trójką usiedli przy stole i zaczęli się zajadać. 
M: Ula to jest przepyszne. – Powiedział. 
U: Dziękuję, nic specjalnego. 
M: Mylisz się, wcześniej niczego tak pysznego nie jadłem. 

Po zjedzonym posiłku, razem pozmywali naczynia. Marek wykąpał Marysię, a Ula opowiedziała jej historię na dobranoc. Po niedługim czasie, gdy dziewczynka zasnęła Ula zeszła do salonu, czekał tam na nią Marek. 
U: To co robimy? – Zapytała Ula siadając koło niego. – Może jakiś film? 
M: Mam inny, z pewnością lepszy pomysł. – Spojrzał na nią z błyskiem w oku, a ona już wiedziała o co chodzi. Wziął ją na ręce i posadził na stole nie przestając całować. Rękami pieścił jej jędrne piersi, które uwolnił spod koronkowej bluzeczki. Ona odpinała jego spodnie, które po chwili razem z bokserkami wylądowały na podłodze. Dotknęła jego męskości, jęknął, był wniebowzięty. Całował jej piersi z ogromną czcią, po chwili postawił Ulę na podłodze i pozbył się zbędnych części ich garderoby. Z sekundy na sekundę był coraz bardziej podniecony, wiedział, że już nie wytrzyma. Ułożył ją na kanapie i nie czekając już na nic wszedł w nią. Najpierw poruszał się delikatnie, aby potem przyspieszyć. Chciał jak najszybciej doprowadzić oboje do spełnienia. 
Tej nocy kochali się jeszcze dwa razy, jednak już nie tak szaleńczo jak za pierwszym razem. Delektowali się sobą i swoją bliskością. Pasowali do siebie jak dwie krople wody. Dopełniali się nawzajem. 

„Teraz wiem, tak już jest Jesteś częścią mnie Każdym dniem każdą z chwil
Jesteś częścią mnie.” 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz