czwartek, 2 stycznia 2014

"Nigdy nie przestanę Cię kochać" II

„Czas nie będzie na nas czekał, 
Więc wybaczmy sobie to, co było w nas złe, 
Nie umiem żyć bez ciebie, 
Teraz dobrze to wiem” 

Ula i Marek poszli do salonu i usiedli na kanapie. 
U: Marek pomyślałam, że może byśmy zamieszkali tutaj razem? 
M: Świetny pomysł, ale pozwól, że wyjaśnię ci tą całą sprawę z wekslami. Chciałbym zacząć wszystko od początku. 
U: Dobrze mów. 
M: Ula na początku naszego „romansu” nie kochałem cię, to Sebastian wpadł na pomysł abym się koło ciebie zakręcił. Wszystko miało być po to abym utrzymał weksle przy sobie. Oczywiście nie mogę winić za to, Seby bo równie dobrze mogłem się na to nie zgodzić. Ale ja głupi uwierzyłem mu, że ty z Maćkiem planujecie przejąć firmę. Wiem to było beznadziejne. Potem im bardziej zaczęliśmy rozmawiać na prywatne tematy zacząłem coś do ciebie czuć. Nie wiedziałem tylko, co to takiego było. Wmawiałem sobie, że to mocna przyjaźń, ale potem zacząłem sobie powoli uświadamiać, że to coś więcej. To, że cię kocham tak naprawdę zrozumiałem dopiero nad Wisłą. Coraz bardziej zacząłem żałować tego, że cię okłamywałem. Wtedy w Spa już przestały się liczyć weksle to, że się z tobą kochałem to było jakby udowodnieniem mojej miłości. Chciałem ci o tym wszystkich kłamstwach powiedzieć, ale cholernie się bałem. A potem ty przeczytałaś ten list i odeszłaś. Myślałem, że nie wytrzymam, nie mogłem spać, jeść, normalnie funkcjonować. Potem, gdy wróciłaś z Piotrem miałem nadzieję, że wszystko się ułoży, ale ty wprost dawałaś mi do zrozumienia, że mnie nie kochasz. Czasami chciałem się zabić, nie miałem, po co żyć. Przed pokazem FD Gusto przyszedł do mnie Piotr i powiedział mi o wszystkim, powiedział też żebym do ciebie jechał, ale najzwyczajniej w świecie stchórzyłem. Teraz wiem, że źle zrobiłem, mogłem spróbować może byś mi wybaczyła i mógłbym opiekować się tobą w czasie ciąży. Wiesz teraz się cieszę, że jednak się nie zabiłem, jak sobie pomyślę, że nigdy bym już ciebie nie spotkał i nie poznałbym Igi to mnie szlag bierze. – Zakończył swoją wypowiedź, spojrzał na Ulę. Po jej twarzy spływały łzy wielkie jak groch. 
U: Marek jak pięknie to powiedziałeś. Ja wybaczyłam ci już jak byłam Londynie, ale nie potrafiłam się do tego przyznać i o wszystkim ci powiedzieć. Kocham cię. – Wtuliła się w Marka. 
M: Ja też ciebie bardzo, bardzo kocham Ula. – Powiedział ze wzruszeniem. 
Siedzieli tak jeszcze chwilę, gdy Iga zaczęła płakać. 
U: Pójdę do niej. – Poszła do pokoju dziewczynki. 
Nagle zaczął dzwonić telefon Uli, Marek postanowił odebrać. 
M: Słucham. 
A: Cześć Marek jest Ula? – To była Alicja. 
M: Jest, ale zajmuje się małą, dać ci ją? 
A: Nie, tylko przekaż jej, że nie przyjedziemy, samochód mi się zepsuł. 
M: Spokojnie Alu przyjadę po was. 
A: Nie chcę robić kłopotu. 
M: Żaden kłopot i tak chciałem porozmawiać z panem Józefem. 
A: No dobrze w takim razie czekamy. 
M: Już jadę. – Rozłączył się i poszedł do pokoju gdzie była Ula. – Kochanie pojadę po Alę i dzieciaki, bo dzwoniła, że ma problem z samochodem. 
U: Dobrze ja w tym czasie przygotuję jakiś obiad. – Marek wyszedł z mieszkania i wsiadł do samochodu, udał się w stronę Rysiowa. Chciał porozmawiać z Cieplakiem, jakoś mu to wszystko wytłumaczyć, nie mógł już patrzeć jak Ula jest smutna. Po pół godzinie był pod domem numer osiem. Wszedł na podwórko i zapukał do drzwi. Po chwili otworzył pan Józef. 
M: Dzień dobry. – Powiedział niepewnie. 
Józ:, Co pan tu robi? – Zapytał zdziwiony. 
M: Przyjechałem po Alicję i dzieciaki. 
Józ: Niech pan poczeka, zaraz przyjdą. – Powiedział niechętnie. 
M: Dziękuję. – Wszedł do domu – panie Józefie chciałem z panem porozmawiać. 
Józ: Nie mamy, o czym. 
M: Myli się pan mamy. Wysłucha mnie pan? 
Józ: No dobrze niech pan siada. – Wskazał na krzesło w kuchni. – O co chodzi? 
M: O Ulę. Panie Józefie ja wiem, że może być pan zły na mnie za to, co zrobiłem Uli, ale nie rozumiem, o co pan na nią się wścieka. To wszystko tylko i wyłącznie moja wina. Zapewne wie pan jak wyglądało to z perspektywy Uli, ale proszę wysłuchać też mnie. Na początku rzeczywiście ją oszukiwałem, ale im bardziej się zagłębiałem w ten romans tym bardziej wiedziałem, że kocham Ulę. Wtedy w Spa nie kłamałem wszystko co tam zrobiłem było tylko i wyłącznie dowodem mojej miłości do pana córki. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem i gdybym mógł cofnąć czas na pewno postąpiłbym inaczej. Ale tu nie o mnie chodzi tylko o Ulę i Igę, Ula bardzo przeżywa to, że pan nie chce jej znać, chodziarz przykrywa się, że zależy jej tylko na spotkaniu z Igą. Tak naprawdę wiem, że chodzi tu też o nią. Dlatego proszę niech pan z nami pojedzie i ją odwiedzi. To dla niej bardzo ważne. Proszę. – Spojrzał błagalnie na Józefa, ten widocznie zastanawiał się nad sensem słów Dobrzańskiego. Po kilku minutach milczenia powiedział. 
Józ: Dobrze, skoro ona panu wybaczyła to ja też powinienem. Tak naprawdę to nie wiem, dlaczego tak zareagowałem na wiadomość o ciąży Uli. Przepraszam i z chęcią pojadę zobaczyć ją i Igę. – Uśmiechnął się. 
M: Dziękuję. – W tym momencie do kuchni wpadła Beatka z Alą i Jaśkiem. 
B: Pan Marek, pan Marek przyjechał! – Krzyczała zadowolona dziewczynka. 
M: Też się cieszę, że cię widzę. Mów mi po imieniu dobrze? 
B: Tak. 
M: Cześć Alu, cześć Jasiek. 
A, Jas: Cześć. 
Józ: Możemy już jechać? 
A: Józku ty też jedziesz? – Zapytała zdziwiona Alicja. 
Józ: Tak, a co w tym dziwnego? Chcę poznać wnuczkę. 
M: Oczywiście już jedziemy chodźcie. – Józef zamknął dokładnie drzwi i wsiedli do samochodu. Ruszyli w drogę powrotną do Warszawy. Po jakimś czasie zaparkowali pod blokiem, weszli do mieszkania, tam od progu czuć było przepiękny zapach zupy pomidorowej i naleśników. 
M: Już jesteśmy! – Ula weszła do przedpokoju, widok ojca całkowicie ją zaskoczył. 
U: Tato, a co ty tu robisz? 
Józ: Ulcia rozmawiałem z panem Markiem, wszystko mi wyjaśnił i zrozumiałem, że źle postąpiłem mówiąc ci takie rzeczy. Przepraszam córeczko. 
U: Nie ma, za co tatko. – Wtuliła się ojca, po przywitaniu z pozostałymi gośćmi powiedziała. – Chodź tato pokażę ci małą. –Wszyscy ruszyli za Ulą do pokoju dziewczynki. Iga nie spała jakby czekając na swojego dziadka. Gdy Józef ją zobaczył, wzruszył się i powiedział 
Józ: Witaj kochanie. Ula mogę ją wziąć? 
U: Pewnie. – Pomogła ojcu. Marek obserwował tą scenę z lekkim uśmiechem na ustach. Cieszył się, że Ula pogodziła się ze swoim tatą. Nie mógł już patrzeć na jej smutne oczy. Niby cieszyła się z narodzin Igi, ale była też załamana słowami ojca. 
Potem całą rodziną usiedli do obiadu, rozmawiali wesoło na wszystkie możliwe tematy. Była radosna i spokojna atmosfera. Po kilku godzinach Marek odwiózł Cieplaków do Rysiowa, gdy wrócił Ula siedziała w salonie i czytała książkę. Rozebrał się i usiadł obok niej, Cieplakówna wtuliła się w niego. 
U: Marek dziękuję ci, że porozmawiałeś z moim tatą. 
M: Nie ma, za co kochanie, nie mogłem już patrzeć jak się męczysz. Zrobiłem to dla ciebie i Iguni. 
U: Uwierz mi, że jest. Tyle dla mnie zrobiłeś, oddałeś krew dla Igi, uznałeś ją jako swoją córkę, nie odtrąciłeś mnie, teraz ta rozmowa. To wiele dla mnie znaczy. 
M: Nie mógłbym postąpić inaczej. Dobra Ula to ja będę się zbierał, jesteś zmęczona, musisz odpocząć. – Podniósł się z kanapy. 
U: Marek zostań proszę, jutro przeniesiesz swoje rzeczy. Proszę. – Zrobiła maślane oczka. 
M: No dobrze, wiesz, że nie mogę ci się oprzeć. 
Było już po dziewiętnastej, więc Ula powiedziała. 
U: Chodź Marek wykąpiemy małą. 
M: Dobrze. – Poszli do pokoju. Kobieta nalała do wanienki letniej wody, a Markowi nakazała rozebrać dziewczynkę. Mężczyzna powoli ściągał śpioszki Igi, uważając, aby nie robić jej krzywdy. Gdy skończył Ula powoli włożyła noworodka do wanienki. Wtedy rozległ się ogromny płacz, Iga płakała jakby „obdzierali ją ze skóry”.* Marek nie był przyzwyczajony do tego typu dźwięków i sytuacji, więc było mu żal córeczki. 
U: Kochanie nie płacz to tylko woda, mamunia wymyje i będziesz czyściutka tak? – Starała się uspokoić Igę, ale to nie pomagało. Po krótkim czasie wyjęła ją z wody zaczęła wycierać ręcznikiem. Dziewczynka powoli uspokajała się. Kiedy znalazła się w łóżeczku od razu zasnęła wykończona płaczem, Marek posprzątał, po czym powiedział do ukochanej. 
M: Skoro mała już wykąpana to my też może weźmiemy prysznic? 
U: Świetny pomysł. – Poszli do łazienki i rozebrali się, Marek przez chwilę napawał się pięknym ciałem Uli, zwrócił jednak uwagę na szramę na brzuchu. Była to dość duża rana, w dodatku zaczerwieniona.** 
M: Boli cię? 
U: Trochę, nie jest źle. – Uśmiechnęła się – wchodzimy pod prysznic? 
M: Tak. – Weszli do kabiny, myli się nawzajem, śmiali się i całowali. Po kąpieli położyli się w sypialni przytuleni cieszyli się sobą. Jednak Ula za chwilę usnęła, była wykończona, spotkało ją za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Marek pocałował ją w policzek i szepnął: 
M: Śpij dobrze skarbie – Ula uśmiechnęła się przez sen jakby wszystko słyszała, zgasił światło i również odpłynął do krainy Morfeusza. 


Był ciepły sierpniowy poranek, niebo było bezchmurne, dzięki czemu słońce mogło bezwstydnie oświetlać twarze przechodniów, wprawiając ich tym samym w lepszy nastrój. Zapowiadał się naprawdę piękny i upalny dzień. Większość mieszkańców Warszawy śpieszyło się do pracy. Tylko nieliczni szczęściarze mogli pozwolić sobie tego dnia na leniuchowanie w parkach i nad jeziorami ochładzając się zimnymi napojami i lodami. Mimo wczesnej pory na ulicach było sporo dzieci, które w małych grupkach zmierzali zacięcie w swoje ulubione miejsca gdzie czekał ich kolejny pełen przygód dzień. Do osób, które spędzały piątkowy dzień bez pracy była pewna kochająca się para, mianowicie Ula i Marek. 
Tego dnia pierwszy obudził się Marek, spojrzał na swoją ukochaną, która spała wtulona w jego tors. Pogłaskał ją delikatnie po włosach i tak, aby jej nie obudzić wstał z łóżka. Najpierw swoje kroki skierował do łazienki, po codziennej toalecie i ubraniu się zajrzał do Igi. Dziewczynka nie spała tylko rozglądała się po pokoju. Wszystko było w porządku, więc postanowił zrobić śniadanie dla Uli. Przygotował tosty z dżemem i sok pomarańczowy, położył to na drewnianej tacy i ruszył do sypialni. Tam Ula powoli się przebudzała. 
M: Dzień dobry kochanie, zrobiłem śniadanie. 
U: Dzień dobry Marek, dziękuję. 
M: Proszę. – Położył na kolanach Uli tacę. 
U: Zjesz ze mną? 
M: Z chęcią. – Usiadł koło kobiety. – Jak ci się spało? 
U: Cudownie, a tobie? 
M: Mnie też. – Zajadali się pysznymi tostami, po kilku minutach zostały z nich tylko okruszki. 
M: Kotku idź się umyj, ja posprzątam. 
U: Dobrze. 
Po umyciu się i nakarmieniu Igi razem z Markiem usiedli na balkonie. 
U: Marek wiesz, że dzisiaj mijają dwa lata odkąd po raz pierwszy przyszłam do Febo&Dobrzański? 
M: Serio? Ty to wszystko tak dokładnie liczysz? 
U: Pewnie, do była najlepsza decyzja w moim życiu, oprócz tej o wybaczeniu tobie. W dzień, kiedy poszłam na rozmowę kwalifikacyjną mój tata powiedział: „No Ulcia ty jeszcze w tej firmie narzeczonego znajdziesz, ani się obejrzysz i się zakochasz.” Ja w duchu wyśmiałam ojca. Ja taka brzydka znajdę chłopaka w domu mody, na pewno…Ale co tego drugiego się nie mylił. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. 
M: Jak to? W kim? 
U: W tobie skarbie, gdy tylko ujrzałam się pod firmą w pogniecionej koszuli i potarganych włosach. Byłeś taki słodki, myślałam, że zemdleję. A ty zamiast powitania dałeś mi dychę. 
M: Tak pamiętam to, wychodziłem z firmy po mojej „pracy” z Klaudią. 
U: Nie ładnie… - pogroziła mu palcem. 
M: Wciągnąłem jeszcze w to wszystko pana Władka, który zawsze skutecznie ukrywał moje romanse. 
U: Dobrze wiedzieć, muszę go przekupić żeby mówił mi o wszystkich twoich wybrykach. – Powiedziała ze śmiechem. 
M: Ula no coś ty, nigdy w życiu cię nie zdradzę. Zmieniłem się, ty mnie zmieniłaś. Wierzysz mi? 
U: Oj Marek tylko żartowałam, oczywiście, że ci wierzę. Widzę jak bardzo się zmieniłeś, jak ogromnie starasz się być dobrym ojcem i dobrym partnerem. I muszę ci powiedzieć, że jak na te dwa dni to bardzo dobrze ci to wychodzi. 
M: Myślisz? 
U: Tak Marek bardzo dobrze sobie radzisz. 
M: Dziękuję. Kocham cię Ula, nawet nie wiesz jak bardzo. – Pocałował ją namiętnie. 
U: Ja też cię kocham. – Uśmiechnęła się. 
M: Dobra Ula zbieram się, muszę iść po moje rzeczy. Za jakąś godzinkę będę. 
U: Pewnie, leć ja zrobię ci w tym czasie miejsce w szafie. – Marek wyszedł z domu, a Ula wzięła się za porządki. Ledwo doszła do sypialni, a usłyszała dźwięk telefonu, spojrzała na wyświetlacz: „Seba dzwoni”. Zdziwiła się, ale postanowiła odebrać. 
U: Cześć Seba. 
S: Cześć Ula, mam małe pytanie. 
U: Jakie? 
S: Mógłbym wpaść wieczorem do Marka z buteleczką czegoś mocniejszego? 
U: Dlaczego dzwonisz do mnie, a nie do niego? 
S: No, bo, przecież to twoje mieszkanie i nie chciałbym ci przeszkadzać. 
U: Pewnie wpadaj, Viola też będzie? 
S: Nie, zawożę ją dzisiaj do rodziców na weekend. W takim razie będę około dziewiętnastej dobrze? 
U: Dobra to do zobaczenia. 
S: Cześć. – Ula rozłączyła się. Była zdziwiona, że Sebastian zadzwonił do niej i poprosił o zgodę na spotkanie z Markiem. Dziwne, zawsze był spontaniczny, niczego nie planował albo Ula po prostu go takiego nie znała. Istnieje też możliwość, że zmienił się, aby być z Violą. 
Postanowiła porzucić rozmyślania na temat Sebastiana i jego zachowaniu i wróciła do sprzątania w szafie. Po niecałych dwóch godzinach przyszedł Marek z dwoma walizkami i reklamówką, zdziwiona Ula zapytała: 
U: To wszystko? 
M: Nie, mam jeszcze dwa kartony. – Po kilkunastu minutach był już w mieszkaniu ze wszystkimi swoimi rzeczami. Szybko rozpakował ubrania. 
M: W tych kartonach są takie drobiazgi, jak chcesz to je przejrzyj. 
U: Dobrze. 
Oglądała rzeczy przyniesione przez Marka, był tam stary zegarek, kilka pucharów za I miejsce w grze w koszykówkę, srebrne figurki piłkarzy i trzy duże, zabytkowe samochody. Wśród tych rzeczy był również album. 
U: Marek te rzeczy są zbyt cenne, aby się ich pozbyć. Zegar położymy w sypialni, puchary na półce nad telewizorem, figurki włożymy do jakiegoś pudełka pewnie przydadzą się na prezent, a te samochody na komodzie w salonie. 
M: Dobrze, nie myślałem, że ci się spodobają. Gdy mieszkałem z Pauliną musiałem je trzymać w garażu, ona nie pozwoliła mi położyć je gdzieś w domu. 
U: Oczywiście, że mi się podobają, są piękne i drogocenne. A jeśli chodzi o Paulinę to ona nadal pracuje w firmie? 
M: Tak, po pokazie pojechała z Aleksem do Mediolanu, ale po jakimś czasie wrócili. Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że z nią pracuję? 
U: Nie no coś ty. 
M: Ula, jak już o tym mówimy. Pracujesz gdzieś? 
U: Nie, po powrocie z Londynu żyłam z pieniędzy tam zarobionych. A niedługo, za rok jak Iga podrośnie chciałabym znaleźć jakąś pracę, nie mogę żyć na twój koszt. 
M: Ula, co ty mówisz, z miłą chęcią utrzymam ciebie i Igusię. Oczywiście, jeżeli praca sprawia ci przyjemność to możesz wrócić do FD jako moja asystentka. Viola skończyła studnia na PR-owca, więc mogę z pełną odpowiedzialnością przenieść ją na to stanowisko. Będziesz pracować z Anią. 
U: Dobrze, zgadzam się. A właśnie dzwonił Seba i zapytał mnie czy może do ciebie przyjść na wieczór. Zgodziłam się, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. 
M: Oczywiście, że nie, a dlaczego dzwonił do ciebie, a nie do mnie? 
U: Też się zdziwiłam, powiedział, że nie chciał przyjść bez zapowiedzi, bo to moje mieszkanie. Dziwne. 
M: Faktycznie dziwne. 
Tym czasem w Rysiowie 
A: Mówię ci Józku, oni niedługo się pobiorą i stworzą prawdziwą rodzinę. 
Józ: Może masz rację Alu, tylko żeby on jej znowu nie skrzywdził. 
A: Nie ma mowy. Widziałam jak Marek się męczył, gdy Ula wyjechała, chodził jak struty, schudł nie spotykał się ze znajomymi, wciągnął się w wir pracy. A odkąd znalazł Ulę i został ojcem, jest pogodny, szczęśliwy nie ten sam człowiek Józku. Uwierz mi. 
Józ: Wierzę ci Alicjo, wierzę. Skoro już mówimy o rodzinie, to mam do ciebie jedno ważne pytanie. 
A: Jakie? 
Józ: Alu odkąd ciebie poznałem, w naszym życiu wreszcie wyszło słońce. Przez te wszystkie lata, kiedy Magda umarła wszystkie jej obowiązki spadły na Ulę to ona zajmowała się Beatką i domem. Ja ciągle o niej myślałem, myślę i będę myślał, bo to ona była moją pierwszą miłością i matką moich dzieci. Jednak, kiedy ty się pojawiłaś zrozumiałem, że nie mogę do końca życia się zadręczać. Pokochałem cię całym sercem, za twoje ciepło i optymizm. Alicjo czy zgodzisz się zostać moją żoną i zaopiekujesz się mną i Beatką? – Wyjął z kieszeni pierścionek* 
Alicję totalnie zatkało, nie mogła nic powiedzieć, również pokochała Józefa całym sercem. Ona również wiele przeżyła w swoim życiu, po śmierci narzeczonego nie widziała swojej przyszłości z żadnym innym mężczyzną. Tak było, do kiedy poznała Józefa Cieplaka, ojca swojej przyjaciółki z pracy. Wreszcie ocknęła się z myśli i drżącym, pełnym wzruszenia głosem odpowiedziała. 
A: Oczywiście, zostanę twoją żoną i zaopiekuję się cię wami. – Na te słowa twarz Józefa rozjaśniła się uśmiechem. Włożył na palec Alicji pierścionek. – Jest piękny, dziękuję. – Przytulili się. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz