czwartek, 2 stycznia 2014

Ula i Marek po pokazie FD Gusto XIV

U: Który to miesiąc? 
L: Drugi, przepiszę pani witaminy. 
Lekarz przepisał Uli witaminy, po czym Dobrzańska wyszła z gabinetu. Nadal była oszołomiona informację, którą usłyszała kilka minut temu. Zastanawiała się jak powiedzieć o tym Markowi. Wpadła na pewien pomysł. Jednak najpierw postanowiła iść do apteki, aby kupić witaminy, które przepisał jej lekarz. Potem poszła do centrum handlowego, a konkretniej do sklepu z ubrankami dla noworodków i niemowląt. Kupiła dla Marka małe buciki. Miała nadzieję, że jej mąż domyśli się, o co chodzi. Poszła w stronę bloku, w którym mieszkała, odebrała, Julkę od Violetty i razem z dziewczynką udały się do ich mieszkania. Postanowiła, że na razie nie powie nic córce, ponieważ ta przez przypadkiem mogłaby wygadać się ojcu, a wtedy nici z niespodzianki. 
Gdy Ula usiadła w salonie zadzwonił jej telefon. Zobaczyła na wyświetlaczu:”Marek dzwoni" od razu odebrała. 
U: Cześć kochanie. 
M: Hej Ula, już dojechałem. 
U; To dobrze. 
M: No teraz czeka mnie ostra harówa. 
U: No to idź haruj ty mój pracusiu. - Zaczęła się śmiać. 
M: Kotku kończę zadzwonię wieczorem. Kocham cię tęsknię. 
U: Ja też cię kocham. 
Marek rozłączył się. 
NAZAJUTRZ - OKOŁO GODZINY 17 
Ula oglądała telewizor i z niecierpliwością czekała na Marka. 
Nagle usłyszała. 
- Informacja, nad Poznaniem szaleje burza, z obfitymi opadami deszczu oraz gradem. Doszło już do kilkunastu wypadków. Wiele osób zostało rannych. Jednak nie wszystkim szczęście dopisało. Kierowca czarnego Mitsubishi L200 Double Cab zginął na miejscu, ponieważ na jego samochód runęło wielkie drzewo. - Ula słuchała z obawą, gdy pokazano zdjęcia, powiedziała : 
U: Przecież to samochód Marka. - Rozpłakała się. 
Płakała około godziny, gdy usłyszała szczęk zamka w drzwiach. Poderwała się na równe nogi i pobiegła do przedpokoju. Tam zobaczyła Marka. 
M: Cześć kocha... - Nie dokończył, gdy zobaczył, że płakała. - Co się stało? 
U: Marek ty żyjesz! - Przytuliła się do niego z całej siły. 
M: No żyję, żyję. Ula, co jest? 
U: No, bo jakiś czas temu pokazywali w telewizji burzę nad Poznaniem i taki sam samochód jak twój. Mówili, że kierowca nie żyje. 
M: Gdy wyjeżdżałem z Poznania to burza się dopiero zaczynała. Lekko grzmiało. 
U: Chodź do salonu zrobię ci coś do jedzenia, pewnie jesteś głodny. - Pociągnęła Dobrzańskiego za rękę w stronę salonu. Nagle sobie przypomniała, że Julka nie wie, że tata wrócił, więc krzyknęła - Julka tata przyjechał! 
Po chwili dziewczynka wbiegła do salonu i wdrapała się Markowi na kolana. 
J: Tata, Tata! - Wtuliła się w niego. 
M: Cześć kochanie. 
Ula odwróciła się w stronę Marka i Julki i uśmiechnęła się. 
Marek był takim dobrym ojcem, miał świetny kontakt z córką. 
" Właśnie przecież muszę mu powiedzieć, że po raz drugi zostanie tatą, a to później". - Pomyślała i wróciła do przygotowywania kanapek dla męża. 
Gdy Dobrzański zjadł, usiadł na kanapie. 
Po chwili przyszła do niego Ula z małym pudełeczkiem w ręku. 
"Dobra raz kozie śmierć." - Pomyślała i podała Markowi pudełeczko. 
U: To dla ciebie, otwórz. - Mężczyzna otworzył. 
"No i co teraz powiesz?" 
M: Kochanie czy to znaczy, że... - Nie dokończył, bo Ula mu przerwała. 
U: Tak będziemy mieli dziecko. 
M: To cudownie!! - Wstał i porwał Ulę w ramiona. - Kocham cię, kocham Julkę i nasze nienarodzone dziecko! 
U: Wariacie puść mnie. - Powiedziała ze śmiechem. - Marek wykonał życzenie ukochanej. 
M: Właśnie, a Julka wie? 
U: Nie postanowiłam, że tobie pierwszemu powiem. 
M: To trzeba jej powiedzieć. - Poszli do pokoju gdzie Julia bawiła się. 
U: Kochanie mamusia i tatuś mają ci coś do powiedzenia - zwróciła się do Julki i wzięła ją na kolana. 
M: Julciu niedługo będziesz miała braciszka albo siostrzyczkę - Julka nic nie mówiła, więc Ula powiedziała. 
U: Kochanie w brzuszku mamusi jest taki bardzo malutki dzidziuś, który urośnie. Gdy się urodzi będziesz starszą siostrą. 
W końcu Julka się odezwała. 
J: Super! - Powiedziała i pogłaskała mamę po brzuchu. 
To dla Uli i Marka był znak, że mała cieszy się z tego, że będzie miała rodzeństwo. 
Po tej rozmowie małżeństwo poszło do salonu. 
M: Ula, w którym jesteś miesiącu? 
U: W drugim, pokazać ci USG? 
M; Pewnie. - Po chwili Ula wróciła z karteczkami w ręku, dała je Markowi. - Moje dziecko... 
U: Jutro trzeba będzie powiedzieć rodzicom i dzieciakom w Rysiowie. 
M: Masz rację. 


Później Marek wykąpał Julkę, a Ula zrobiła jej kolację. Gdy dziewczynka zjadła powiedziała. 
J: Tato chodź mi przeczytać baję! - I pociągnęła go za rękę do swojego pokoju. 
Marek od dawna był "maltretowany" przez dzieci o czytanie bajek. Dwa lata temu przez Beatkę i teraz przez Julkę. Co gorsza będzie tak przez najbliższe osiem lat. Julia weszła do swojego łóżeczka turystycznego, w którym jeszcze spała. Marek zaczął czytać "Królewnę śnieżkę" miał szczęście,gdyż mała usnęła po kilku minutach. Dobrzański pocałował córeczkę w czółko i wyszedł z jej pokoju. 
OKOŁO GODZINY 22 
Ula i Marek leżeli już w łóżku, jednak nie spali. Byli do siebie przytuleni.Mężczyzna jedną ręką gładził płaski jeszcze brzuch żony. 
U: Cieszę się, że się cieszysz. 
M: A dlaczego miałbym się nie cieszyć? 
U: Nie wiedziałam, że chciałeś mieć drugie dziecko. 
M: Chciałem, znaczy chcę, ale nie myślałem o tym, że teraz to się stanie. 
U: A myślisz, że ja o tym myślałam? 
M: Nie wiem. 
U: Trzeba by niedługo pomyśleć o jakimś większym mieszkaniu. 
M: Wiesz chyba lepszy będzie dom. Julka ma dwa lata i potrzebuje przestrzeni do zabawy do biegania. A w domku to jest ogród i można zrobić taki prywatny plac zabaw.
U: Masz rację. 
NAZAJUTRZ 
Gdy tylko Dobrzańscy zjedli śniadanie postanowili jechać do rodziny i podzielić się z nimi radosną informacją. 
W SAMOCHODZIE 
M: To gdzie najpierw jedziemy? - Zapytał Marek siedząc w samochodzie z żoną i córką. 
J: Do babci Helenki i dziadzia Krzysia! 
U: Tak właśnie. 
Tak jak zarządziły kobiety Marka najpierw pojechali do jego rodziców. 
Po 30 minutach byli pod rezydencją Dobrzańskich seniorów. 
DOM HELENY I KRZYSZTOFA 
Marek zadzwonił do drzwi. Po chwili otworzyła je Helena. 
H: Witajcie kochani. 
U, M: Cześć mamo. 
J: Babcia! - Podbiegła do Dobrzańskiej. Ta wzięła ją na ręce. 
H: Cześć Julka! Wejdźcie. 
Ula i Marek weszli do środka za nimi poszła Helena z wnuczką na rękach. 
M: Gdzie tata? 
H: W salonie. 
M: To dobrze się składa. - Całą czwórką poszli do salonu, gdzie siedział Krzysztof i czytał gazetę. 
U, M: Cześć tato. 
K: Cześć wam. 
J: Dziadek! - Pobiegła do niego Julka i usiadła mu na kolanach. 
U: Chcielibyśmy wam coś powiedzieć. 
Już Marek miał zacząć mówić, gdy Julka krzyknęła. 
J: Będę miała braciszka albo siostrzyczkę! 
M: Ula jest w ciąży. - Dopowiedział Marek. 
K: To cudownie! 
H: Wspaniale! 
Zaczęli się ściskać. 
J: A ja? - Powiedziała z wyrzutem Julka. 
Marek podszedł do niej i wziął ją na ręce. 
M: Ty też kochanie - przytulił mocno swoją córkę. 
Po jakimś czasie Ula, Marek i Julka zbierali się do Rysiowa. 
GODZINĘ PÓŹNIEJ - RYSIÓW 
Marek zaparkował właśnie samochód pod domem numer osiem. Po chwili Julka jak strzała wbiegła na podwórko. Tam przywitała ją roczna suczka Golden Retriever,którą dostała Beatka na swoje ósme urodziny o Uli i Marka. Wabiła się Daisy(czyt. Dejzi) 
J: Dasy! - Powiedziała Julka nie umiejąc jeszcze poprawnie wymówić imiona suczki. 
Daisy tylko polizała dziewczynkę po twarzy. 
Po chwili na podwórko weszła też Ula z Markiem. 
U: Daisy! - zawołała, suka podbiegła do kobiety, Dobrzańska ją pogłaskała. 
W końcu weszli do domu, w kuchni siedziała cała rodzina, czyli Józef, Alicja,Jasiek i Beti. 
U, M: Cześć wam. 
Józ, A: Witajcie dzieci. 
Jas: Cześć siostra, cześć szwagier. 
B: Ulcia, Marek! - Zawołała radośnie dziewczynka i uwiesiła się Markowi na szyi. 
M: Cześć Beatko. 
J: Babcia, dziadek! - Pobiegła do nich. 
Józ, A: Cześć kochanie. 
Jas: Cześć Julka. - Zagadnął do dziewczynki Jasiek. 
J: Hej. 
B: Julka chodź pokaże ci moją nową lalkę. 
J: Okey. 
U: Beti zaraz pokażesz Julce lalkę najpierw chcielibyśmy coś powiedzieć. 
M: Ula jest w ciąży, będziemy mieli drugie dziecko. 
Józ, A: Cudownie. 
B: Super! 
Jas: Zarąbiecie! 
TYM CZASEM - MIESZKANIE VIOLETTY 
Viola usłyszała dzwonek do drzwi. Otworzyła, w progu zobaczyła Sebastiana. 
S: Cześć Violetta. 
V: Cześć Seba. Wejdź. Ula Tata przyszedł! - krzyknęła. 
Mała Ula jak torpeda wbiegła do salonu gdzie siedziała Violetta z Sebastianem. 
U: Tata! 
S: Ulcia! - wziął córkę na kolana i pocałował w główkę. - Viola mam do ciebie pytanie. 
V: Jakie? 
S: Wrócisz do mnie? Ja na prawdę zrozumiałem, że chce być z tobą i Ulą. 
U: Tak mamo proszę. - spojrzała na nią swoimi pięknymi oczkami, które odziedziczyła po tatusiu. 
V: Dobrze, ale Seba jeszcze jeden taki wyskok i koniec na zawsze. 
S: Wiem, ale już więcej tego nie zrobię. W takim razie wprowadźcie się do mnie, pokój dla Uli już czeka. 
V: No dobrze, ale za kilka dni muszę się spakować i wymówić wynajem. 
S: Dobrze. - pocałował ją. - Kocham cię, znaczy was. 
V: My też ciebie kochamy. No i koło zatoczyło okrąg. 



NAZAJUTRZ 
Tego dnia Ula musiała zostać w domu, ponieważ wczoraj wieczorem zadzwoniła do niej Helena i powiedziała, że nie może się dzisiaj zająć Julką, ponieważ musi jechać z Krzysztofem na badania do Łodzi. 
Ula i Julka żegnały właśnie Marka, który wychodził do pracy. 
M: Pa kochanie wrócę po siedemnastej - powiedział i pocałował Ulę. 
U: Dobrze. 
J: Pa tatusiu. - Powiedziała dziewczynka i przytuliła się do ojca. 
M: Pa, bądź grzeczna. 
J: Dobrze. 
Marek wyszedł, a Ula z Julką zaczęły oglądać telewizję. 
DOBRZAŃSKI FASHION 
Dobrzański był w firmie około dziewiątej. Wjechał windą na piąte piętro i skierował się w stronę swojego gabinetu. Po drodze przywitał się z Anią. Violetty nie było, ponieważ wzięła tydzień urlopu, gdyż musiała się przeprowadzić do Sebastiana. Marek wszedł do gabinetu i zajął się pracą. 
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ 
Dobrzański usłyszał pukanie do drzwi, powiedział "Proszę". Zobaczył w progu Anię. 
A: Marek faks do ciebie przyszedł. - Powiedziała i podała mężczyźnie kartkę papieru. 
Marek szybko przeczytał i powiedział tylko. 
M: O cholera! 
A: Co się stało? 
M: Terlecki chce się wycofać ze współpracy. Połącz mnie z nim. 
A: Już się robi. - Szybko wyszła z gabinetu prezesa. 
Po chwili Marek rozmawiał już z Darkiem. 
M: Nie rozumiem, dlaczego pańska firma chce się wycofać ze współpracy. 
D: Panie Dobrzański niech pan nie udaje. Widział pan wyniki sprzedaży FD Sportivo? 
M: Widziałem, ale, przecież dwa lata temu były jeszcze gorsze. 
D: Panie Marku, pamiętam, ale nasza firma nie może sobie pozwolić na tak niskie dochody. 
M: Niech pan da mi kilka dni, przygotuję ofertę. 
D: Nie ma takiej opcji to jest już przesądzone. Za dużo problemów mamy z DF. Żegnam. 
M: Do widzenia. 
Marek po tej rozmowie był załamany. Przecież tak dobrze im szło, a tu nagle Star-Sport chce się wycofać. Musi coś wykombinować wiedział, że sprawa z Terleckim jest przegrana. Muszą znaleźć nowego kontrahenta, Pshemko w życiu się nie zgodzi na sprzedawanie kolekcji sportowej obok ekskluzywnych kolekcji. Z drugiej strony to by było najlepsze wyjście. To, że mają ostatnio dobre zyski nie oznacza, że mogą sobie pozwolić na nowego kontrahenta. Przecież niedługo premiera kolekcji, co się z tym wiąże materiały, transport, sala, oświetlenie, modelki, graficy, dźwiękowcy, fotograf i jeszcze wiele innych spraw. 
PO SIEDEMNASTEJ 
Marek właśnie wrócił do domu po ciężkim dniu. Był załamany. 
M: Cześć Ula. - Powiedział i usiadł w salonie. 
U: Hej kochanie - pocałowała go w policzek. - Jak w pracy? 
M: Fatalnie. 
U: Co się dzieje? 
M: Terlecki wycofuje się z kontraktu. 
U: Jak to? Dzwoniłeś do niego? 
M: Tak, powiedział, że to już postanowione. Nie mamy zbyt wielu pieniędzy, aby pozwolić sobie na nowego kontrahenta. Przecież nowa kolekcja. 
U: Wymyślimy coś. 
M: Ciekawe, co? Weźmiemy te pieniądze od anioła stróża, czy zagramy w totolotka? A nie, przecież znajdziemy je na ulicy! - Krzyknął. 
W oczach Uli pojawiły się łzy. 
U: To, że w pracy ci się nie układa to nie powód żeby się na mnie wyżywać! Ja chciałam tylko pomóc! - Powiedziała i zamknęła się w sypialni. 
M: Idiota! Czy ja zawsze muszę wszystko spieprzyć? - Powiedział sam do siebie i poszedł w stronę sypialni. Stojąc pod drzwiami słyszał jak Ula płakała. 
Zapukał, lecz nikt mu nie odpowiedział. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. 
Zobaczył tak zapłakaną Ulę siedzącą na krawędzi łóżka. Usiadł obok niej. 
M: Kochanie przepraszam. Masz rację nie powinienem się na tobie wyżywać - chciał ją objąć, lecz się odsunęła. - Ula uspokój się, przecież nie możesz się denerwować, jesteś w ciąży. 
U: Trzeba była o tym wcześniej pomyśleć, zanim się na mnie wydarłeś! - Teraz to ona krzyczała. 
M: Kotku proszę c... - Nie dokończył. 
U: Marek wyjdź stąd. - Krzyknęła 
Marek się poddał wyszedł z sypialni. 
Ula znowu zaczęła płakać. 
"Ja chciałam mu tylko pomóc, razem na pewno byśmy coś wymyślili. Ala nie on musiał się wydrzeć." 
TRZY GODZINY PÓŹNIEJ 
Było późno, Ula nadal nie odzywała się do Marka. Siedziała w salonie i czytała książkę. Dobrzański również. Nagle przybiegła Julka. 
J: Tato przeczytasz mi baję? 
Ula wstała. 
U: Kochanie tata jest dzisiaj nie w humorze ja ci przeczytam. - Powiedziała z wyrzutem. 
Marek spojrzał na nią smutnym wzrokiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz